Zakłócenia w paśmie 40m – łowy na dużego lisa - Tytuł z artykułu BSK
    jfr pisze:

    Od razu mi przychodzi do głowy przypadek zaklocania sr9p i wywody tu na forum, że właściwie to normalna transmisja, że nie ma punktu zaczepienia, nie ma podstawy prawnej. Pytanie więc na jakiej podstawie ktoś "z zagranicy" uznał dany sygnał za zakłócenie (a nie normalną transmisję) i jak to jest, że w takiej sytuacji UKE od razu leci sprawę załatwiać.
    Odnoszę wrażenie, że gdyby sąsiedzi z zagranicy zakablowali tego (tych?) stękających po pijaku do gruchy to mielibyśmy ich z głowy.


Prosta logika.
W pasmach amatorskich dozwolone są konkretne emisje.
Sygnały nie mogą być szyfrowane - transmisja musi być jawna.
Jeśli sygnał nie mógł być odbierany / dekodowany jako żadna z dozwolonych emisji to został uznany jako zakłócający.

Taka nieco inna historia o donosach z zagranicy.
Kiedyś w latach 70-tych używałem nadajnika Home made i prostego wojskowego odbiornika USP.
Pasmo 80m miało na skali ok 1 cm.
Nadawałem CQ-DX na początku pasma.
Niestety nadajnik odpłynął mi nieco - zgasł neonowy stabilizator napięcia w zasilaczu. Chyba zasilany był z tego też odbiornik.
Mój sygnał znalazł się 50Hz Tak - Hertzów a nie kilohertzów, poniżej pasma.
Państwowa Inspekcja Radiowa otrzymała raport z USA o mojej pracy poza pasmem, no i musieli ukarać krótkofalowca.
W uzasadnieniu podano że podstawą był raport amerykańskiej stacji nasłuchowej i te nieszczęsne 50Hz.
Dali najniższy możliwy wymiar kary - zawieszenie licencji na 3 miesiące. Może nie bardzo nawet chcieli, ale regulacje międzynarodowe zmuszały organ krajowy do zastosowania sankcji. Niema zmiłuj.



  PRZEJDŹ NA FORUM