[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem Taki mały projekt z przymrużeniem oka |
Wojskowa zasada Trwają właśnie ostatnie przygotowania. Każda ekipa ma takie same warunki, takie same anteny, tak samo rozwieszone. Nad głową tent, obok tentu maszt i kibelek. Warunki spartańskie, nawet lodówki na piwo mieć nie można. Tylko co najwyżej wentylatory. Zasilanie z agregatu prądotwórczego. Oj nie są to mega komfortowe warunki stacjonarnej kontestowej stacji. Oglądam okolice a ojciec pomaga wolontariuszom w ogarnianiu ostatnich problemów technicznych. Podczas testów w tencie czasami wywala bezpiecznik w agregacie. Nikt nie wie dlaczego. Ojciec postanowił to sprawdzić i już zaczął rozbierać panel, na szczęście w porę zdążyłem dopaść i rozłączyć zasilanie. Wyjazd obfitował w pechowe zdarzenia i tego pecha już wystarczy. Przyczyna była prosta – napadał deszcz i panel zalało wodą spływającą po jednym z kabli. Wymienione, działa. W drugim tencie jakiś młody wolontariusz chciał lepiej przymocować fider od dipola i przy schodzeniu skręcił kostkę. Gruba afera, bo tam już nikt nie powinien włazić. W trzecim tencie przez przypadek odkryłem, że padł miernik mocy. Każda stacja może podłączyć dwa transceivery ale żaden z nich nie może nadawać większą mocą niż 100W. Ojciec jest mocno zdegustowany, bo dla niego 100W w zawodach to jak QRP: - Ja to im współczuję, nikt ich dalej nie usłyszy z tej pajęczyny przy stu watach. Tu potrzebny jest stacker i kilowat pod butem. Stary coś tam sobie ględził a ja podszedłem z plecakiem, podłączyłem osiemsetsiedemnastkę z małym wzmacniaczem i zawołałem na dwudziestce dobrze słyszalną stację ze wschodniego wybrzeża USA. Niestety wywołałem alarm. Przy 30W? Okazało się, że miernik zachowuje się dziwnie przy nieco niedopasowanej antenie. Prawdopodobnie się zepsuł. Kolejne urządzenie, które trzeba było wymienić. Stara wojskowa zasada mówi, że każdej akcji towarzyszą straty w ludziach i sprzęcie. Niestety tym razem też się sprawdziła. |