wykaz osób zarejestrowanych w zapisach ewidencyjnych SB i innych służb....
update 5-06-2018
    sp5it pisze:

      SP6OUJ. pisze:

      Wszystkich tu nie ma. Brakuje jednego kapitana SB z Opola..SP6... Brakuje kandydata na TW z Turawy.
      Ale jest na liście Grek...???
      Grek, serio byłeś TW?
    Za damo sie nie pływało po morzach i oceanach. Kris ADE go kiedyś nawet pytał jak to się stało że paszport dostał. Wyjaśniło się.


Bardzo cenię SP5IT za wiedzę fachową wyrażaną często i chętnie na tym forum. Zacząłem nawet rozumieć i doceniać Twoje specyficzne poczucie humoru ale uważam, że powyższy wpis jest wysoce nieuprawniony. Świadczy on raczej o zupełnej nieznajomości środowiska ludzi morza. Nieznam osobiście "Greka", pracowaliśmy w innych firmach żeglugowych.
A tak poza tym:

Po pierwsze: Marynarze do uprawiania zawodu nie potrzebowali paszportu ale tzw. Książeczkę Żeglarską (Seamen's Book). Za komuny każdy marynarz był zatrudniony na umowę na czas nieokreślony i posiadał ww. książeczkę w domu. Uprawniała ona do wyjścia w morze z krajowego portu i wpłynięcia do praktycznie wszystkich portów Świata bez ubiegania się o dodatkowe wizy. Jedynie do wtedy raczej rzadkich podmian samolotowych w obcych portach był potrzebny paszport z wizą ale dostawało się go w kilka dni niejako z urzędu.

Po drugie: Absolwenci Wyższej Szkoły Morskiej do późnych lat siedemdziesiątych byli objęci trzyletnim planowym zatrudnieniem w załogach pływających i raczej trudnością było się wykręcić od pracy na morzu niż potrzebować się o to starać. Wykształcony marynarz/oficer był zbyt cenny by go spławić jak to obecnie robi się z lekarzami i pielęgniarkami.

Po trzecie: Z tego co mi wiadomo czasy stalinowskie skończyły się w roku 1958. W latach 70 i 80-tych komuna, w szczególności na Wybrzeżu, była jak rzodkiewka czyli tylko z wierzchu czerwona i to raczej ledwie ledwie.

Po czwarte: Marynarza nie było łatwo przekupić bo był on raczej jak na tamte czasy zamożny lub nawet bardzo zamożny. Mimo to w każdej załodze był jedn lub więcej taki który po podróży pisał sprawozdanie. Z tego co mi wiadomo ograniczały się te elaboraty do tego co kto powiedział w mesie, kto chodzi na dziwki itp. Były też pozytywne strony tych sprawozdań i wystarczyło w mesie powiedzieć jakiś dobry kawał o milicjantach by na długi czas żaden smutny pan nie przyszedł w porcie krajowym do kabiny i nie proponował współpracy.

Po piąte: Podobnie jak wilk wybiera ze stada saren najsłabszą sztukę do upolowania, UB wybierało do zaproponowania współpracy słabych zawodowo i ze słabym charakterem, pozostali mieli totalny spokój.


  PRZEJDŹ NA FORUM