"Dar Młodzieży" wypłynął w rejs dookoła świata.
DOOKOŁA ŚWIATA POD ŻAGLAMI
    frantastic pisze:

      SP2LIG pisze:

      Cyt " czyli najpierw kontakt z Kapitanem i przekonanie go że cały świat czeka na wisienkę." koniec cytatu.

      Kapitan jest carem i bogiem w danej chwili na statku, ale należy pamiętać że kapitan ma też swoich przełożonych których rozkazy i polecenia wykonuje i nimi kieruje się będąc kapitanem statku, mam na myśli armatora ewentualnie sponsorów.
      Jeżeli już to tam trzeba było pukać lub trzeba pukać, efektu pozytywnego raczej nie oczekuję.
      To już jest raczej musztarda po obiedzie.
      _________________
      Greg SP2LIG


    Tak jak pisze SP2LIG wyżej.

    Pod koniec lat siedemdziesiątych rejsy z radiostacją łamaną przez mm (SP2PGU/mm) na statkach "Jan Turlejski" i właśnie na "Darze Młodzieży", oba Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni (obecnie Akademia Morska) załatwialiśmy około 3 miesiące zaczynając od jego magnificencji Rektora Szkoły. Zgoda Kapitana i wtedy radiooficera też była potrzebna ale formalnie w drugiej kolejności. Nieformalnie kolejność była odwrotna. W tamtych czasach potrzebna też była zgoda Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku (ha ha ha!!!) i była to największa bariera ale także do pokonania. Dodam, że ani ja ani kolega nie należeliśmy do PZPR ani do żadnej jej przybudówki dla młodzieży.



Tu się z Toba zgodzę, u armatora dwie komórki grały zawsze pierwsze skrzypce tj KZ PZPR i Wydział Wojskowy. Tam zapadały wszelkie sprawy/decyzje kadrowe/personalne, które Dział Kadr jako swoje dalej przesyłał na statki. Od tych decyzji(KZ/WW) raczej już nie było odwołania.

Na statkach w tym czasie(komunistycznego burdelu) były pełnione dwie funkcje przez członków załogi, którzy działali na rzecz załogi i statku: społeczna tj Delegat Załogowy i partyjna tj Sekretarz OOP. Jeżeli tak złożyło się że obaj mieli j... to potrafili bardzo dużo dobrego zdziałać dla statku i załogi tj dla wszystkich nie było podziału na partyjnych lub niepartyjnych. Czasami zdziałali więcej niż dupowaty kapitan.
Ale jak były to tz d... to nie było z nich totalnie żadnego pożytku. Na dzień dzisiejszy to już jest totalna prehistoria, podałem tylko jako ciekawostkę dla szczurów lądowych.

Myślę że wtedy byłoby o wiele łatwiej załatwić pozwolenie na radio amatorskie niż obecnie. Wiele rzeczy tz niemożliwych można było wyprostować.
_______________
Greg SP2LIG



  PRZEJDŹ NA FORUM