Praca jest ...chętnych nie ma |
To ja dorzucę swoje dwa grosze w temacie. Swego czasu byłem mocno napalony na bliźniaczy Spitzbergen, gdzie najpierw pojechał mój kumpel z latania a potem Kamil SQ8KFH z Łańcuta... Byłem na rozmowach kwalifikacyjnych, byłem napalony ale na szczęście mi przeszło. Dlaczego na szczęście? Powodów jest kilka. Z jednej strony myślę, że dobrze wpasowywałem się w profil ludzi którzy chcą tam pojechać. Młody kawaler bez rodziny i zobowiązań itp itd. Obiektywnie rzecz ujmując taka praca ma jednak szereg wad. Zacząć można od dnia i nocy polarnej. Fizjologii się nie da oszukać, zresztą na mój stan wiedzy to podczas nocy polarnej biorą tam jakieś specjalne leki, które mają trzymać psychikę w jako takiej kondycji. Brak słońca przez pół roku jednak daje bardzo mocno we znaki, poza tym w nocy raczej nikt nie zapuszcza się poza budynek stacji gdy nie jest to absolutnie konieczne (dlaczego to łatwo się domyśleć). Łącznie daje to wrażenie jak by się siedziało w więzieniu... Zresztą jak siedziałem ostatnio 5 dni na L4 w domu, to ostatniego dnia chciałem rzucić wszystko i pojechać do roboty, bo tak mi się nudziło ![]() Z czysto profesjonalnego punktu widzenia, to dla administratora a zwłaszcza programisty taka praca to.... Krok w tył. 3500pln netto to niska stawka. Oczywiście na miejscu się nie wydaje ale Instytut w cale nie finansuje wszystkiego. Dają ekwipunek zimowy rozumiany jako kurtki, spodnie, buty, raki czekany itp. Jest to samo w sobie warte pewnie z 10K PLN ale resztę załogant musi mieć swoje. Trzeba więc na rok do przodu nakupić mydła, szamponów, past do zębów, ubrań i innych rzeczy osobistych. Realnie wychodzi spokojnie kilka tysięcy złotych. Zakres obowiązków który tam się realizuje to miej/więcej poziom 1szej linii wsparcia, czyli takiego typowego "informatyka z urzędu" (oczywiście nie umniejszając osobom pracującym w urzędach). Tu nie będzie się zarządzało potężnym centrum danych, czy rozległą siecią 10 gigabit ethernet. Nie będzie się pisało skomplikowanego oprogramowania itp. Jeżeli ktoś ma kilka/kilkanaście lat doświadczenia to OK ale jak nie to raczej lipa. Wróci się po roku i trzeba będzie sobie ogarnąć jakąś robotę. Uwierzcie, że jest szerokie grono pracodawców którym takie wpisy w CV się nie spodobają. Są firmy i zespoły projektowe które chciały by zatrudnić pracownika na lata, w którego będzie można inwestować. A po co inwestować w pracownika któremu nagle przyjdzie do głowy rzucić wszystko i pojechać na koniec świata za przygodą? Niektóre szkolenia ze specyficznych technologii i oprogramowania są bardzo drogie i np u mnie w robocie powyżej pewnej kwoty pracownik musi podpisać lojalkę na kilka miesięcy (czasami nawet do roku). No i wraca się z takiego Spitzbergen czy innej Antarktydy, idzie na rozmowę kwalifikacyjną a tam "no fajnie że Pan tam był ale co by Pan nam powiedział o wykorzystaniu Java Persistent API w aplikacjach wielowątkowych pod kątem zachowania integralności danych?". No i jak klient nie robił ostatnio dużo w JavaEE to okazuje się, że może jednak odpaść bo ciężko taki Spitzbergen zaliczyć do lat doświadczenia Są jeszcze inne powody, choć bardziej psychologiczne. Ja nigdy nikomu nie uwierzę, że przez ten rok na takiej stacji nigdy nie doszło do sytuacji w której ludzie sobie skakali do gardeł. Absolutnie nikt mi czegoś takiego nie wmówi, choć rozumiem że pewne rzeczy są skryte zmową milczenia. Ale jak w jednym miejscu na końcu świata przez rok siedzi ze sobą 20 osób, de facto w skrajnych warunkach i zdala od rodzin i przyjaciół to różne rzeczy się dzieją... Zagrożenia atakami niedźwiedzi, czy ryzyko związane z poruszaniem się po lodowcu (śmierć w głębokiej szczelinie itp) pomijam bo jednak jak ktoś o tym myśli, to chyba jakoś zdaje sobie sprawę. |