"Taka była polska elektronika"
No cóż...
Gdyby zakłady DIORA chciały wyprodukować urządzenia klasy zachodniej (a na pewno było to technicznie możliwe), musiałyby użyć importowanych podzespołów. Wyrób byłby wtedy kosmicznie drogi dla polskiego nabywcy, a zatem jego sprzedaż byłaby znikoma. Inżynierowie korzystali z krajowych podzespołów tam, gdzie się tylko dało i musieli zastosować dostępne dla nas techniki montażu. I tu zaczynały się problemy z jakością wyrobów – pokażę to na przykładzie dokumentu, który opisywał wyjazd serwisu Zakładów Radiowych Diora w Dzierżoniowie. Trzech panów pojechało do Czechosłowacji (do zakładów Tesla w Tyniste n/O) w sierpniu 1976r. i zdało sprawozdanie jak niżej:

„Przystąpiliśmy do organizacji stanowisk pracy w jednym z magazynów, w którym znajdowała się partia 600 i 2100 sztuk radioodbiorników (…tutaj długa lista usterek…). Na ogólną ilość 1852 szt. OR Junior, wadliwych było 738 szt”.

Pewien odsetek z tych braków (wnioskuję, że około 1/3 z powyższych) stanowiły wadliwe podzespoły dostarczone przez krajowych producentów, w tym głośniki z Tonsilu i układy scalone UL1402 produkowane przez zakłady CEMI. O tych układach (kopiach wzmacniaczy firmy Sanyo) pisaliśmy kilka stron wcześniej.

O jakości wielu polskich półprzewodników z epoki PRL można osobną książkę napisać. Gdy pojawił się polski scalony stereodekoder PLL (UL1621) opracowałem prostą płytkę, która umożliwiła retrofit zamiast UL1601 do wielu stacjonarnych odbiorników. Co czwarty kupowany przeze mnie UL1621 był uszkodzony (tak wyszedł z fabryki). WTF?

738 wadliwych odbiorników na 1852 badanych to prawie 40% braków. Rozumiem nostalgię, ale taka była jakość rodem z PRL.

tutaj jest dłuższy tekst na ten temat


  PRZEJDŹ NA FORUM