Komisja Statutowa PZK.
[quote=canis_lupus]
    SQ5KLN pisze:

      canis_lupus pisze:

      Może ja się nie znam, pisałem statut chyba tylko 3 razy, nigdy nie zajmowało to więcej niż 2 dni.


    Bo Ty rozumiesz, że statut stowarzyszenia to nie jest manifest ideologiczny tylko wymóg prawny, dlatego nie należy się wzorować na "Statucie PZPR" tylko przeczytać co jest niezbędne w takim statucie aby został zaakceptowany przez KRS i tylko to w nim zawrzeć (a resztę przenieść do regulaminów).


Nie dlatego. Wszystko można zawrzeć w statucie. Tyle, że zmiana statutu jest trudna i kosztowna. regulamin zmienić łatwiej i nie trzeba się bujać z KRS-em przy zmianie. [/quote]

Tak zwane srutututu.
Otóż Canisie drogi statut jest formą młotka. Możesz go też nazwać wiertarką. To narzędzie pozwalające sprawnie zarządzać organizacją i robić to zgodnie z prawem nadrzędnym - czyli ustawą.
Taki statut się bardzo łatwo pisze (ZAQ potrafi w 3 dni) jeżeli pisze się go dla NOWEGO tworu. Ale jeżeli masz do czynienia z istniejącą organizacją to Twoja wizja przestaje być tak istotna.
Dlaczego?
Otóż dlatego, że ten statut musi zostać przegłosowany przez ludzi funkcjonujących "pod władzą" dotychczasowego statutu.

W naszym konkretnym przypadku trzeba doprowadzić do sytuacji, w której obecni członkowie ZG (bdący zwykle prezesami OT i DELEGATAMI na Zjazd (którzy będą przegłosowywać ten statut) zrozumieją, że nie powinni w Zarządzie zasiadać.
Część z Was nie pamięta, ale myśmy już kiedyś mieli "NOWY" statut i ten statut przepadł na zjeździe. został odrzucony, bo naruszał istotne interesy tych, którzy mieli na niego zagłosować.

Tylko ludzie świadomi potrafią zrezygnować z pełnionych funkcji (i w ogóle zlikwidować stanowisko) - bo mają świadomość, że stan obecny jest zły i szkodliwy.
I dlatego pisanie statutu - a raczej napisanie go w taki sposób, żeby nie dość że będzie dobry dla organizacji i jej członków - ale również miał szanse być przegłosowany - nie jest prostym zadaniem. I nie sprowadza się wyłącznie do pisania ale również do rozmów, negocjacji, uzgodnień.

Dlaczego tak jest? Bo nie potraficie czytać i nikt do tej pory nie chce zastosować prostych metod zmiany władzy na szczeblu lokalnym. A może nikt nie chce wziąć odpowiedzialności? Oddział to w końcu sporo ludzi.
A może nikomu się nie chce, bo łatwiej marudzić...

mrn


  PRZEJDŹ NA FORUM