Polskie zawody krótkofalarskie a limity mocy nadajnika
    rad_n pisze:


    Jakie znów nachodzenie? Albo się ktoś zgadza na skontrolowanie albo odmawia i nie jest klasyfikowany (bo nie akceptuje warunków regulaminu zawodów). Nikt nikomu siłą do mieszkania wchodzić nie zamierza bardzo szczęśliwy


Czytam i nie mogę wyjść z podziwu.
O czym Ty piszesz?
Po pierwsze.
Pokaż regulamin zawodów który na to pozwala.

Po drugie.
Mówisz o pomiarze natężenia pola w stosunku do natężenia dla 100W pomierzonego przed zawodami.
Czyli co? Kontrolerzy przyjeżdżają dwukrotnie?
A może siedzą przez całe zawody pod domem?
Czym mierzą? Ile mają przyrządów na całą Polskę i kto odpowiada za ich kalibrację?
Oczywiście muszą to być przyrządy pomiarowe z możliwością rejestracji wyników na taśmie papierowej.
Kto wyposaży każdego organizatora w takie przyrządy? A może zasada? "Nie masz kasy na homologowane przyrządy to nie organizujesz zawodów"
Czy może wracamy do Komisji Eterowych?

Po trzecie.
Jak sobie wyobrażasz, że komisja zawodów np. Dni Morza jedzie do Zamościa na pomiary?
Jesteś fantastą. Nie ma ludzi do rozliczania zawodów, a Ty chcesz "trójki pomiarowe" organizować.
A może to ma być telefon do SP8... następującej treści "skocz pod dom SP8... i pomierz go"?
A to są dwaj najlepsi kumple od flaszki. I ten pierwszy nie musi mierzyć bo wie co ten drugi ma pod stołem. Spodziewasz się, ze doniesie na kolegę?

Wreszcie po czwarte.
Regulamin IARU FD w wersji niemieckiej przewiduje kontrolę stacji, ale ma ona na celu ustalenie czy stacja pracuje z terenu, czy limity antenowe są spełniane i czy stacja korzysta z własnego zasilania.
Oczywiście, jak przyjedzie komisja to widzą czy ktoś ma w polu wzmacniacz czy nie, ale tam nie ma ograniczenia do 100W. Jest albo 5W albo tyle ile licencja dała.
Jednak nikt nie mierzy natężenia pola.
Zresztą powoływanie się na przykład IARU FD w DL-u jest zupełnie nietrafione.
Dla większości jest to wręcz piknik rodzinno - radiowy. Ludzie jadą całymi rodzinami, jest grill, piwo, rozmowy i praca na radiostacji wcale nie jest na pierwszym miejscu, aczkolwiek cały czas trwa.


Podsumowując:
Ponieważ daje się zauważyć że myśli Stalina są wiecznie żywe czyli "kontrola najwyższą formą zaufania" proponuje pójść dalej i przyłapanych na oszustwach dyskwalifikować od razu na miejscu, metodą "wielkiego" Polaka Feliksa Dzierżyńskiego. Strzał w potylicę załatwia problem. Piszesz się do komisji zawodów?

I tak zupełnie na koniec.
Dla mnie osobiście sprawa jest zerojedynkowa.
Albo ktoś jest uczciwy i kieruje się ham-spiritem, albo jest zwykłym sk........nem, na którym żadna kontrola i tak nie zrobi wrażenia.
A połowa tu piszących to zwykli hipokryci, którzy snują fantazje o kontrolach, karaniu i dyskwalifikacjach, a na każdym krotkofalarskim spotkaniu włażą w d... największym oszustom i piją z nimi wódkę.




  PRZEJDŹ NA FORUM