Ćwiczenia łączności kryzysowej |
Szymon, znów zaczynamy od przywilejów czyli od tego co my z tego będziemy mieli, a nie od tego co możemy dać. Sam potwierdzasz, że ilość chętnych zależałaby od tego co mielibyśmy zagwarantowane. A kto ma to wypracować? Prezes PZK ma pójść do MSWiA i powiedzieć "jak dacie kasę to może kilka osób ruszy z pomocą pod warunkiem, że nie będą na zakupach bo to tylko hobbyści"? Przepraszam, może mam niedzisiejsze podejście, ale jeżeli ktoś potrzebuje pomocy to najpierw staram się jej udzielić, a potem myślę o konsekwencjach. Czy myślisz, że moja żona nie miała pretensji w 1997 roku gdy nie widziała mnie przez ileś dni? Miała. I co z tego? Całkiem niedawno udzielałem pomocy na ulicy. Pomijam, że gość był nawalony, ale sytuacja była poważna. Oczywiście wokół mnóstwo znających się lepiej lub wnoszących pretensje dlaczego tak, a nie inaczej. Skończyło się krótkim żołnierskim słowem do równie nawalonego kolegi osobnika leżącego na chodniku i towarzystwo się uspokoiło. Gdyby trzeba było to w tym momencie klient dostałby nawet w dziób. Martwiłbym się później. |