Niesamowita historia
Jestem gotów uwierzyć w podobne relacje, które rzeczywiście mogły mieć miejsce, chociaż na pewno nie wyglądały dokładnie tak, jak opowiada to autor.
Rzecz w tym, że przez kilka dekad operatorami profesjonalnych i specjalnych radiostacji byli ludzie, którzy musieli przejść długie szkolenie. W tym czasie, nawet w latach siedemdziesiątych, podstawową emisją była telegrafia – co już wymagało dość długiego szkolenia. Każdy, kto się nauczył telegrafii, ten wie ile czasu musiał poświęcić na to, by poprawnie nadawać i odbierać w tempie profesjonalnej komunikacji (powiedzmy te 25WPM). Urządzenia profesjonalne pod względem obsługi były bardzo podobne do amatorskich. Oto przykład – nadajnik główny BC610 używany powszechnie przez armię USA podczas II Wojny wywodzi się wprost z konstrukcji amatorskiej (Hallicrafters HT-4).
Podobnie odbiornik Hallicrafters SkyRider SX28. Kto nie wierzy, odsyłam do YT, tam są materiały poświęcone obu urządzeniom, włącznie z filmem reklamowym Hallicrafters z tej epoki.
Oto Skyrider SX28

Obsługa tych urządzeń wcale nie była taka prosta, wymagała wiedzy na temat anten, strojenia nadajnika, obsługi odbiornika, wyboru częstotliwości roboczej i prowadzenia łączności. Weźmy choćby strojenie stopnia mocy. Do dziś używamy wzmacniaczy lampowych i stroimy pi filtr w ten sam sposób, jak robił to radiooperator w profesjonalnym nadajniku. Odsyłam do instrukcji strojenia nadajników głównych BC610, a nawet polskiego nadajnika głównego MEWA. Tego nie zrobi poprawnie osoba nieprzeszkolona, bez doświadczenia.
Nic dziwnego, że większość z profesjonalnych radiooperatorów/radiooficerów była również radioamatorami krótkofalowcami. To trzeba lubić, by mieć naprawdę dobre osiągnięcia. A zatem bardzo prawdopodobne było wysłanie dobrego radiooperatora (czytaj: w cywilu radioamatora) na taką placówkę, gdzie jego umiejętności były niezbędne do nawiązania łączności. Co robił taki radioamator, gdy nie zajmował się służbową łącznością? Słuchał pasm amatorskich i czytał QST...
Epilog do tego opowiadania dopisała historia. Potwierdzenie podobnych faktów znajdujemy w źródłach historycznych dotyczących operacji stay behind (między innymi Gladio) podczas zimnej wojny. Początkowo zachodnie organizacje szkolone do walki partyzanckiej korzystały z różnych radiostacji, zbudowanych jednak według starych założeń, nadając niemal wyłącznie telegrafią lub fonią AM. Niezwykle popularną radiostacją, która początkowo działała tylko w siłach specjalnych, a później znalazła szerokie zastosowanie, była amerykańska RS-1 (później oznaczana AN/GRC 109). W Europie zastąpiła ona urządzenia serii ZO-47 wyprodukowane przez Philipsa.

Miałem okazję nadawać z AN/GRC 109. Obsługa wcale nie jest taka prosta, jak się na pozór wydaje. Nie sądzę, by najgłośniejsi dyskutanci na tym forum poradzili sobie z tą radiostacją, by maksymalnie wyzyskać jej możliwości. Być może niektórzy nie potrafiliby w ogóle z niej skorzystać, bo nie znają telegrafii.

W latach siedemdziesiątych Rosjanie opracowali długą listę radioamatorów z krajów zachodnich, których to ludzi należało wyeliminować natychmiast po inwazji na tamte kraje. Zaraz po przejściu czołgów przez Fulda Gap, oddziały specjalne miały otrzymać rozkaz zabicia ludzi, którzy stanowili potencjalną (lub rzeczywistą) kadrę łączności dla oddziałów partyzanckich na przejętych terenach. Ktoś, kto potrafi kojarzyć fakty zapewne w tym miejscu zastanowi się dlaczego radzieckie biuro QSL przyjmowało tylko karty via „jaśczik” w Moskwie?

Oczywiście wojskowi NATO od dawna wiedzieli o tym problemie i dlatego w latach osiemdziesiątych powstała specjalna radiostacja FS-5000 HARPOON wyposażona w cyfrową emisję, moduł kryptograficzny oraz automatyczną skrzynkę antenową.

Cała praca radiostacji była sterowana mikrokomputerem. Nie było tu już miejsca na nadawanie i odbiór telegrafii. Operator nie musiał już być krótkofalowcem, wystarczy, by przeszedł typowo militarne szkolenie i skorzystał z instrukcji obsługi.
Teraz widać dlaczego podobne zdarzenia mogły mieć miejsce, wszystkie zjawiska znajdują swoje odzwierciedlenie w faktach historycznych...


  PRZEJDŹ NA FORUM