MorseRunner - mała zabawa.
    SP5PY pisze:

    No dobrze, skoro tak to postrzegasz, to wygładź spódniczkę, wytrzyj nosek, zabierz zabawki i tupiąc nóżką idź do innej piaskownicy... A ja mając w głębokim poważaniu durnoty wypisywane wcześniej przez prężących muskuły samców, postaram się poprawić swoje mizerne 1500pkt i nie omieszkam pochwalić się tym wypadkiem przy pracy tutaj.
    Ja 07 bez odbioru... a nie, przepraszam: tititi tatita pan zielony



... Albo nie kumasz, albo drwisz ze mnie celowo... Mnie ten wynik kosztował mnóstwo wysiłku, walki z organizmem, który mnie ogranicza, i mnóstwo poświęconego czasu... Ale to nie pierwszy raz ktoś ewidentnie kpi z mojego zaangażowania... Pisałam o moich trudnościach z oddychaniem przy nadawaniu ( czynnik stresu- bo tak bardzo zależało mi, żeby tym szybkim dorównać ), o tym, że mi tak bardzo zależy, że się przejmuję...- i to wyśmiano... Wyśmiano, kiedy nadawałam na Librze od Kuby i miałam do dyspozycji tylko 7MHZ ... Po pół godziny QSO ze mną, pięciu z " grupy pod wezwaniem " kończyło ze mną łączność, żegnało się i szło na 10 MHZ komentować, jaka to ta Ewa jest panikara, jak to przeżywa... I se drwili, a mi zależało... Ci, o których piszę, wiedzą, że o nich mi chodzi... W kompie bez dostępu do Internetu mam nagranie z jednej z takich rozmówek- "Życzliwy " mi pocztą zwykłą wysłał, żeby nie wyciekło... Zatrzymam sobie te znaki dla siebie... Yeraz wiem, że NIC nie muszę... Że wszelkie moje wysiłki i zaangażowanie zostaną wykpione i wyśmiane... To po co i dla kogo się starać, zajeżdżać, męczyć?! Sprawa z Morse Runnerem, to tylko przelała czarę goryczy... Serdecznie pozdrawiam i jeśli macie choć nikły szacunek do mnie, to nie odp. mi na ten post... Do usłyszenia na pasmach...


  PRZEJDŹ NA FORUM