Pirate Radio Broadcasts on Shortwave
Jak to było możliwe ? Ale rify zajefajne
    SP95094KA pisze:

    LUXY to była stacja na której muzyce kończyło się moje młodzieńcze egzystowanie a zaczynało dorosłe...
    Panie - to były czasy


Tiaaa, to były czasy Panie Stasiek, ale popłynąłeś nieco wyobraźnią i uległeś nostalgii. Chyba nie tylko Ty jeden. Mnie też w gaciach zrobiło się ciepłocool
Ale... stacje pirackie to jedno (i w temacie wątku) a stacja Luxembourg Radio to inna para kaloszy.
Stacje pirackie (bez licencji na działalność komercyjną) były instalowane na "statkach" zakotwiczonych u wybrzeży w Kan. Angielskim (dla innych La Manche) w pierwszym okresie raptem nieco ponad 3 mile morskie od brzegu czyli poza wodami terytorialnymi, gdzie nie sięgała jurysdykcja kraju przybrzeżnego (albo Wielkiej Brytanii albo Holandii).
Te stacje nadające na falach średnich miały moce nadajników od 1kW do 10kW. W dodatku były zakłócane podobnie jak Wolna Europa. W związku z tym odbiór w kraju był bardzo utrudniony a często wręcz niemożliwy.
Wyjątkiem było Radio Caroline, gdy wdało się w polityczne poparcie jednej z partii w brytyjskich wyborach. Po wygranych wyborach stacja nie była zagłuszana i traktowana łaskawiej choć później wprowadzono prawo, które i tę stację odcięło od wpływów za komercyjne reklamy firm brytyjskich. Tak więc za Żelazną Kurtyną np. nad Wisłą odbiór był beznadziejny.
Co innego Radio Luxembourg. Stacja z licencją od 1933 roku i przydziałem częstotliwości. W wieczornych programach angielskojęzycznych nie bez kozery znana jako "Two-O-Eight" - 208 metrów. Zastosowany był duży nadajnik o mocy zwiększanej w latach 60-tych od 350kW przez 600 kW do 1200 kW w roku 1968. Sygnał emitowany z fazowanych wertikali. Wieczorami wybierany był kierunek północno zachodni (Anglia) ale mimo to sygnał w Polsce był przyzwoity i przebijał się ponad harmoniczne od stacji zakłócających Wolną Europę z 719 kHz. Niedzielne wydania Top Twenty można było nawet nagrywać na szpulowym magnetofonie ZRK Tonette. Jakość nagrań była siermiężna ale znajomość listy przebojów była obowiązkowa i zawzięcie omawiana w szkole w poniedziałkowy poranek. Kto nie znał notowań listy ten nie liczył się w klasowej i szkolnej hierarchii. Ciekawie wspomina o "208" Wojciech Mann w swojej książce pt."RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą"
Warto przeczytać.










  PRZEJDŹ NA FORUM