Radiostacje na polskich statkach w latach 60-tych
Co piszczało w kabinie radiooficera 50 lat temu?
Te kawały przypominają mi jeszcze jeden starszy z wojny sześciodniowej. Jedzie izraelski czołg i goni Palestyńczyka. Ten się ostrzeliwuje ale w pewnym momencie przestaje. Z czołgu wychyla sie Żyd i pyta - ... Ty... ! Dlaczego nie strzelasz??. Nie strzelam bo mi sie naboje skończyły smutny - ... a chcesz kupić!?... no i tak to wygląda. Mi opowiadał kiedyś jeden marynarz jak to pływały mieszane załogi z demoludów. U nas np. był czeski basen portowy i Oni mieli własne statki. Nie pamiętam już ile, ale czasem ich marynarze wsiadali na polskie statki.no i w jakimś porcie , już nie pamiętam gdzie...( byłem za bardzo wypity) w każdym razie do miasta było z dziesięć kilometrów... Oficer mówi do zaopatrzeniowca - pojedziesz przy okazji zakupów do mariny a tam czeka na Ciebie Czech. Ten pojechał, zrobił zakupy i wraca mówiąc że "... żadnych trzech nie było..." Cała załoga się śmiała pół roku z tego. Oficer oczywiście przyjechał stopem na statek godzine przed wyjściem.


  PRZEJDŹ NA FORUM