Zawody CW
Dorzucę jeszcze jeden film




    SP1AP pisze:

    Nie chcę wywołać burzy, ale operator pracujący emisją CW bez klucza może nie czuć blues'a w tej dziedzinie.
    To trochę tak, jak z lizaniem lizaka przez folię.
    Dopiero używając klucza, obojętnie jakiego, ale KLUCZA jest się prawdziwym telegrafistą CW.
    Identycznie jest z odbiorem CW za pomocą dekodera.
    Podsumowując to ktoś pracujący CW z pomocą klawiatury i dekodera dla mnie nie jest telegrafistą CW,
    tylko operatorem CW, a to już ogromna różnica, takie jest moje zdanie.
    No ale ktoś może mieć całkiem inne, wolno mu. cool


Chciałem zacytować tylko początek, ale uznałem go za ważny w całości.

Zbyszek,
nie wiem co masz na myśli pisząc "nie czuć blues'a w tej dziedzinie"

Dla mnie praca w zawodach jest doskonałym treningiem bo nigdzie nie usłyszysz tak wzorcowo nadawanej telegrafii.
Dzięki temu jestem w stanie odebrać duże większe tempa niż w normalnych QSO.
Gdy 6 lat temu podniosłem ten temat to niektórzy zrównali mnie z ziemią, że tak się nie da. Okazalo się, że się da.
Teraz po kolei usuwane są bariery. SO2R teraz SO3R. Pytanie co dalej?
Zastanawiam się tylko co się dzieje w głowie takiego operatora po 24 godzinach nieprzerwanego słuchania dwóch strumieni telegrafii. Ale to już zagadnienie dla psychiatrów. I wcale nie piszę w jakimś irnicznym tonie. Chodzi tez o możliwości percepcyjne.

Wracając do tego co napisałeś.
Rozumiem Twoje podejście, chociaż nie do końca się z nim zgadzam.
Z wiekiem czlowiek staje się coraz bardziej konserwatywny.
Doskonale pamiętam z młodości "za moich czasów". Teraz stajemy się podobni do naszych rodziców.

Jednak odpowiedz mi na proste pytanie:
Czy robi Ci różnicę gdy pracujesz na CW z korespondentem nadającym sztorcem i z korespondentem lecącym z klawiatury?
Zauważ, że napisałem korespondentem, a nie wiekowym wytrawnym telegrafistą z czasów świetności Szczecin Radio.
Chodzi mi o przeciętnego krótkofalowca, który nie dostawał w wojsku od kaprala po łapach przy nauce telegrafii, tylko o takiego, który nie musi znać CW, ale zainteresował się, nauczył sam bo nie miał kto go nauczyć i nadaje jak nadaje. Nikt nie stał nad nim i nie mówił "źle trzymasz ręke na kluczu".
Jemu po prostu sprawia przyjemność wsłuchiwanie się w CW i stara się nadawać.
Drugiemu też sprawia to przyjemność, ale stwierdza, że po to jest postęp techniczny, żeby nie tkwić w zaścianku i podłącza klawiaturę.
A trzeci ma klucz i podłacza go do winkeya, który i tak przepuszcza wszystko przez bufor i nie poznasz czy człowiek nadaje ręcznie czy maszynowo.

Dekodery to inna sprawa. Jak do tej pory żaden dekoder nie załatwi tego w 100% zwłaszcza w pile-up czy w zawodach.
Jednak zostały zauważone i w niektórych zawodach zapisano rygorystyczny zakaz używania, a w innych organizatorzy są bardziej pragmatyczni i wiedząc, że ludzie używają nie zmuszaja ich do oszukiwania tylko dopuszczają używanie.
I tu nasuwa się inne pytanie odnośnie pracy w zawodach.
Co jest lepsze:
a) opieranie się na informacjach z clustera i niewazne że danej stacji nie słyszę. Najwyżej wspomogę się websdrem (bardzo czeste zjawisko)
b) widze na ekranie wszystkie stacje, które MOJE RADIO odbiera i staram się je zrobić?

Kwalifikacja "telegrafista" lub "operator CW" to Twój osobisty poglad do którego masz prawo i nie chcę z nim polemizować.
Myślę jednak, że w dosyć ortodoksyjnym podejściu (tacy ludzie też są potrzebni) nie zauważasz jednej rzeczy. Dziedzictwo Samuela Morse'a nie zostało zapomniane. Mało tego chyba własnie dzięki amatorom przeżywa renesans i można mieć pewność, że jeszcze długo telegrafia będzie miała się dobrze.
A to chyba najważniejsze.
Mój osobisty poglad jest taki, że póki ludzie chcą używać telegrafii to należy się cieszyć, a nie szufladkować ich na telegrafistów lepszego sortu i operatorów gorszego sortu wesoły


  PRZEJDŹ NA FORUM