Radiostacje na polskich statkach w latach 60-tych
Co piszczało w kabinie radiooficera 50 lat temu?
Myślę, że niesłusznie dyskusja zdryfowała wyłącznie na umiejętności telegraficzne. Każdy pływający regularnie r/o takowe posiadał w stopniu co najmniej dobrym. O "klasie" r/o decydowało to jakim był człowiekiem oraz umiejętności dodatkowe jak znajomość elektroniki i znajomość języka angielskiego.

1. Empatyczny r/o potrafił zadbać przed rejsem o duży i nowy zestaw biblioteczny i kaset video dla załogi. Potrafił połączyć rozmowy każdego załoganta tak by ten mógł pogadać naprawdę z lądem przy dobrej propagacji itp., itd.

2. Znajomość elektroniki r/o doceniali nawigatorzy. Przykładowo zdarzyło mi się usłyszeć na nowym statku, że jakiś potencjometr w radarze "trzeszczy" od kilku rejsów, gdzie był poprzedni r/o. Nie zdarzyło mi się trafić na statek gdzie poprawnie działał wzmacniacz antenowy i instalacja antenowa do radi w kabinach załogowych. Stan radi załogowych bywał też zwykle opłakany. Niewielkim zachodem można to było wyprostować.

3. Ze znajomością angielskiego też bywało różnie. Nagminnie starzy r/o zamawiali kolejkę na zagraniczną rozmowę służbową kapitana przez relacje telegraficzne obcych stacji bo mieli problem z tak prostą rozmową by wykonać to bezpośrednio.


  PRZEJDŹ NA FORUM