Radiostacje na polskich statkach w latach 60-tych
Co piszczało w kabinie radiooficera 50 lat temu?
    sq6ade pisze:

    Taki R/O w założenia miał się znać na elektronice ?


R/o musiał mieć aktualny dyplom morski wydawany przez GUM. Z kolei do dyplomu trzeba było mieć zdany egzamin na drugą lub pierwszą klasę przed komisją państwową oraz wypływane co najmniej pełnych dwanaście miesięcy w ciągu ostatnich pięciu lat. Egzamin oprócz telegrafii i przepisów obejmował znajomość elektroniki. Egzamin był "prawdziwy", żadnej lipy. Egzaminacyjne wymagania co do znajomości elektroniki były z czasem coraz bardziej rygorystyczne. W latach sześćdziesiątych gdy WSM nie produkowała jeszcze r/o po 5 letnich studiach elektronicznych, r/o mieli wykształcenie średnie. Trzeba pamiętać także, że od początku lat siedemdziesiątych nastąpiła gwałtowna wymiana elektroniki statkowej z prostej lampowej na skomplikowaną tranzystorową i scaloną, co było związane głównie z przejściem łączności fonicznej na SSB. Starzy r/o nie nadążali za tą zmianą podobnie jak dzisiaj, w większości, nie radzą sobie starsi elektronicy z informatyką. Drugą sprawą była duża awaryjność produkowanego wtedy sprzętu. Szczególnie awaryjne były radary.

R/o z obowiązku opiekował się całą elektroniką zarówno w radiostacji jak i na mostku. Pisałem już o tym, że zdolny elektronicznie r/o potrafił utrzymać na bieżąco cały ten majdan w 100 procentowej sprawności stosunkowo niewielkim wysiłkiem w czasie przebywania w morzu. Jeżeli r/o miał z tym problem musiał pisać protokoły konieczności napraw za granicą lub w kraju i w czasie postojów w porcie asystować zawezwanym do napraw serwisom. Na nowszych statkach gdzie postoje w porcie były coraz krótsze zdarzało się, że nie miał okazji pójść na spacer do miasta. Kapitan zwykle bacznie obserwował kompetencje r/o i w stosunku do problemowego był zasadniczy.

Na jedynym statku pasażerskim ts/s Stefan Batory było trochę inaczej. Z racji dużego obłożenia czystą łącznością wachtowych r/o, była w stafie radiowym czwarta osoba wyłącznie od elektroniki statkowej. Elektroniki było tu ze względu na podwyższone bezpieczeństwo dużo. Wachtowi r/o tj. pierwszy i dwóch drugich, elektroniką nie zawracali sobie głowy. Elektronik/radarzysta mimo dużej ilości i intensywnej eksploatacji elektroniki na jej zadbanie potrzebował nie więcej jak półtorej godziny na dobę. Przez resztę czasu wspomagał wachtowych r/o gdy była taka potrzeba. Ogólnie praca elektronika była "lżejsza od spania".



  PRZEJDŹ NA FORUM