[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem Taki mały projekt z przymrużeniem oka |
teraz nieco mniej związane z radiem, ale... Dziki Wszystkie anteny zakonserwowane, wszystko już gotowe na najsmutniejszą porę roku – jesień. Zaczęło mocniej wiać, deszcz, pogoda paskudna. Do tego pole naszego drugiego sąsiada upodobały sobie dziki. Podchodzą pod sam płot, ryją, chrumkają. Pies szczekał całą noc, a dzikie świnie nic sobie z tego nie robiły. Mama już ma tego dość. Dzwoniła do leśniczówki, niby jest sezon na polowanie, ale jakoś żadnemu myśliwemu się nie chciało z tym walczyć. Pomyślałem, by rozwiesić drut i podłączyć do odpowiednio podrasowanego pastucha elektrycznego. Sześć dżuli przy dziesięciu kilowoltach gwizdnięte świni prosto w gwizd powinno zniechęcić nawet dużego dzika. Sęk w tym, że to zakłóca, i to bardzo, praktycznie wyłącza staremu odbiór na trzech najniższych pasmach. Nie tędy droga. Coś jednak trzeba zrobić. Kładłem się spać, nagle puka moja mama i prosi o pomoc, bo dziki znowu nie dają jej spać, biedne psisko cały czas ujada. Ubrałem się, wziąłem latarkę, włączyłem oświetlenie pola antenowego, odłowiłem szczekającego psa i zamknąłem w domu. Przypomniałem sobie o mocy niby-spirytusu z tą mieszaniną konserwującą. Wyszedłem za płot, nalałem, spirytus wdmuchnąłem przez długą rurkę, by nie dolewać niczego ręką. To był dobry ruch. Huk był taki, że aż mnie zatkało, błysk było widać z daleka, zrobiła się z tego cała kolumna śmierdzącego dymu. Dziki rzeczywiście uciekły świńskim truchtem, kwicząc i fukając gniewnie. Gdy wszedłem do domu, pies nadal siedział z podkulonym ogonem. Mama powiedziała, że przesadziłem, bo aż zadrżały szyby w oknach. Tata się obudził i zaczął coś krzyczeć o stanie wojennym. Chyba rzeczywiście narozrabiałem. Pastuch Z tymi dzikami trzeba będzie coś zrobić. One faktycznie nie lubią hałasu, ale odpalanie petard też nie rozwiązuje problemu. W końcu pomyślałem o tym, że najlepszym rozwiązaniem jest potraktowanie dzikiej świni prądem w taki sposób, by ją zniechęcić, ale nie zakłócać przy tym odbioru. Trudna sprawa. Sąsiad obok też narzekał, ale nie bardzo sobie dawał z nimi radę. Spotkaliśmy się przy kufelku i w końcu stary postanowił spróbować zrobić takiego pastucha, który w jakiś sposób wykryje obecność dzika i dopiero wtedy się włączy. Sąsiedzi rozciągnęli druty, ojciec długo mierzył ich parametry, pojemność, indukcyjność itepe. Pracowicie robił odpowiednio sterowany generator wysokiego napięcia. Dość skuteczny, bo jak go kopnęło, to podskoczył pod sufit. W końcu urządzenie było gotowe. Jest sterowane mikroprocesorem, do którego oprogramowanie napisał Michał. Zapakowaliśmy generator do hermetycznej obudowy, podłączyliśmy do ogrodzenia i wróciliśmy do chatki. Był wieczór, ojciec zaczął kolejne łączności na telegrafii. Wyszedłem na chwilę i nagle z chatki oprócz pikania telegrafii usłyszałem krótkie brzęczenie. Natychmiast potem z drugiej strony płotu dobiegł mnie przeraźliwy kwik, a potem tupot – dziki odeszły. Pastuch działa. Niestety aż za dobrze, bo pół godziny później przez to pole wracał nawalony jak stodoła po żniwach pijak z drugiego końca wsi. Też został poczęstowany prądem z pastucha, gdy wlazł na drut, mimo powieszonych na nim tabliczek. Nagle zadzwonił telefon na korbę. Kazik powiedział, że idzie do nas z wódką. Nieszczególnie przepadam za gorzałą, bo wódka jest jak matrioszka. Najpierw otwierasz jedną, potem jest druga i trzecia... - Somsiedzie, dobryście pomysł mieli z tym pastuchem. To ja wreszcie wiem, kto mi tratuje wszystko i kradnie z pola. Już ja mu zaraz to wytłumaczę. - Nie trzeba, dostał takiego kopa, że to miejsce będzie omijał szerokim łukiem. Następnego dnia, gdy pijak wytrzeźwiał, opowiadał, że na polach obok Kazika po nocy jakiś diabeł chodzi i strasznie bije. Podobno aż wszystko boli. Obaj sąsiedzi są zadowoleni. Kazik już się pytał czy na zimę też rozstawiam długie druty, bo paliki są przygotowane. Grunt to dobra komitywa. |