[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem Taki mały projekt z przymrużeniem oka |
Geniusz Odkąd mamy nowy system chłodzenia, przed każdymi zawodami dajemy znać naszemu sąsiadowi. Z racji na duży pobór energii przez wzmacniacze, podczas zawodów zawsze działamy na agregacie, a zatem mamy duży nadmiar ciepła. Ciepło wykorzystujemy we właściwy sposób – napędza bimbrownię sąsiada. O wilku mowa, właśnie przyszedł Kazik. - Somsiedzie mam cosik nowego. Mój syn już trzy lata we Warsiawie studiuje na chemii. Rurki przestawimy, lepszy bimberek będzie. - To szybko trzeba, bo my jutro startujemy generator. Zgodnie z planem. Wziąłem rysunki, sprzęt i rurki, które sąsiad przyniósł, poszedłem po narzędzia i zabrałem się do roboty. W sumie zmian nie było dużo, wygiąłem rurki na giętarce, połączyłem, dołączyłem nowy wymiennik ciepła, dozowniki i nowe termostaty. Jeszcze raz oglądam plany, wszystko wygląda dobrze. Mówię Kazikowi, że ten jego syn to łebski chłopak, wszystko policzył. To będzie profesjonalna instalacja. -Ano mądry dzieciak mi urósł. Raz wziąłem jego papierosy i poszedłem na ryby. Wyciąg żem dwie żyrafy, kangura i dwugłowego smoka. W jeziorze se siedziały pieprzone! Jak ta jego wódka będzie miała taką moc, to my rządzim w całyj wsi. Nie wątpię. Nadszedł ten właściwy moment. Start w zawodach. Ojciec sieci za komputerem, transceiverem i kluczem, a ja krążę między generatorem, wytwornicą gazu, chłodzeniem i bimbrownią. Sąsiad operuje aparaturą. Automat dosypuje kostki drewna do podajnika, amerykański silnik warczy, polski generator wyje, radzieckie lampy się grzeją, niemieckie wentylatory szumią, polskie anteny promieniują, gorąca woda płynie w szwedzkich rurkach z hiszpańskimi zaworami, poganiana przez polskie pompy. Z króćca wyciętego polską piłą kapie przezroczysty, aromatyczny płyn. Ojciec robi kolejne łączności. Wszystko na swoim miejscu. W końcu pierwsza próbka nowego przegonu. Smakuje dobrze, ale moc to ma okrutną. Daliśmy kielonek mężowi Ewki, który akurat kończył orać pole u Kazika. Łyknął, oczy mu się rozszerzyły, oddech zatkało. Popił. Chwilę potem zaczął się tarzać na glebie. Zakląłem szpetnie, bo coś z tym bimbrem jest nie tak. W końcu biedny traktorzysta przemówił: - Zacna wódka, tylko za mocna. To jest mocniejsze od spirytusu. Odbiło mi się i zapaliła się kufajka! Faktycznie syn Kazika to geniusz chemii. |