Konflikt o antenę w Opolu.
Zauważam polaryzację postaw: jedni uważają instalacje za nieprofesjonalne inni że brak uziemienia i temu podobne i że należało mu się, bo sam sobie winien. Ja sądzę, że sprowadzanie problemu do strony technicznej nie określa właściwie tego co się stało. Raczej chodzi, by dołożyć krótkofalowcowi, reszta się nie liczy. Nie jest normalne, że ktoś jest krótkofalowcem a inny zbiera znaczki. Udało się pseudo legalistom zmieszać radioamatorskich maniaków-hobbystów z profesjonalistami. I tu nie przystajemy bo jesteśmy zbieraniną z różnych profesji a łączy nas ciekawość elektromagnetyczna. A z dawnych czasów bierze się chęć dokopania nam, bo zawsze w porze DTV byliśmy źli i poza tą porą gorsi. Skandalem jest, że Policja zamiast stanąć w obronie prawa staje po stronie jątrzyciela (brak decyzji administracyjnych). Krzykacze mają zawsze więcej racji. Gazeta z tryumfem zrelacjonowała. Gdyby stało się inaczej i kolega nasz obroniłby się (nie było tam chyba masztu pow. głupich 3 metrów (ciekawe dlaczego 3 a nie np. 3,33- też trzy są) zaraz mówiło by się prymitywnie (za ile? , nie do ruszenia,funcjonariusz wiadomo czego, kolega kogoś itp.) Wnioski? Skoro Ciemnogródek, to trza się bronic przez jednoczenie się i wspólność działania. Z jednej strony oświecenie z drugiej obrona i tłumaczenie , zawsze rozsądnie. I co teraz ten kolega ma zrobić? PZK unika działania na rzecz niezrzeszonych konsekwentnie od lat i co zyskuje? Może warto zrewidować ten separatyzm. Przez brak działań (jest jedna organizacja krótkofalarska w SP)doszło do ustanowienia złego dla nas prawa.Przez rozsądne działanie niekoniecznie wyłącznie na rzecz "swoich" można w ten sposób, podnosząc poziom hobby zyskiwać autorytet i członków. Jak dawniej dużo napisałem ale chcę wiedzieć czy może ktoś mnie poprze?


  PRZEJDŹ NA FORUM