Radiostacje na polskich statkach w latach 60-tych
Co piszczało w kabinie radiooficera 50 lat temu?
    SP2LIG pisze:

    Faktem jest że w czasie kiedy w polskiej flocie były etaty r/o to tylko r/o byli na nich zatrudniani. Na jednym ze statków PŻM'u na którym byłem zatrudnionym w Portugali r/o dostał ataku wyrostka i powrót do kraju odbył się bez problemu bez niego, II/M obsługiwał radiostację. Na innym statku w czasie stanu wojennego r/o wybrał wolność w jednym z portów USA to z punktu Jankesi zamustrowali mam swojego człowieka r/o do czasu przybycia naszego r/o. W kolejnym porcie Polak przyleciał a Janki poleciał do domu.
    Na małych statkach np statki pasażerskie PŻM'u(Boruta i Rokita, o jakich pasażerów chodzi to wtajemniczeni dobrze wiedzą)w ogóle nie było etatu r/o i właśnie II/M robił na nich za r/o.
    _________________
    Greg SP2LIG


Grzegorz, pływając tyle lat to raczej powinieneś wiedzieć że każdy statek ma całą stertę certyfikatów zaświadczających o jego zdolności do żeglugi.
Wśród nich jest również certyfikat zwany: Minimum Safety Maning w którym to certyfikacie wymienia się stanowiska (załogę) minimalną potrzebną do
bezpiecznej żeglugi. W czasach R/O (niesłusznie minionych) na każdym statku o pojemności, jak pamiętam, powyżej 3000 GRT w czasach owych
R/O był NIEZBĘDNY bo figurował w tym certyfikacie. Tak jak np. w maszynie musiało być np. dwóch lub trzech mechaników i analogicznie na pokładzie nawigatorów,
plus jakaś minimalna liczba załogi szeregowej.
Jeżeli w przypadku który opisałeś statek wyszedł w morze bez R/O to znaczy że armator zrobił przekręt i złamano ówcześnie obowiązujące przepisy
międzynarodowe.


Przypadek zejścia w Australii R/O i jego asystentki w stanie wojennym jest mi dobrze znany. Było to na statku m/s Jacek Malczewski, nie jestem pewien,
natomiast wiem kto został wysłany z kraju na ich miejsce.


  PRZEJDŹ NA FORUM