[QRP] Ból egzystencjonalny Z przymrużeniem oka |
Na każdym forum jest wątek w stylu podziel się swoim smutkiem itp itd. No to tutaj też będzie. Po raz kolejny rozbiłem namiocik na plaży, obok namiotu na tyczce - vertical z radialami. Bardzo dobre uziemienie. W zasięgu widnokręgu nie było żadnego źródła zakłóceń. Jak dotąd nie znalazłem żadnego miejsca w Polsce, w którym byłoby tak niskie tło, nawet w leśnej głuszy czy na wsi. Do najbliższej linii średniego i niskiego napięcia było co najmniej 2km. Do najbliższych zabudowań - około 3km. Nawet w górach było gorzej, bo olbrzymi widnokrąg oraz silne trzaski od statyki psuły odbiór. Tutaj nie. Czułość 817tki odkręcona na max i na 18MHz słychać pół świata: KH0(!!), ZL, E2, W6(!!), TF3, R0, A4, HS, VU, JA, BY oraz "dziewięć cycków" czyli CY9C. Na czym polega ten ból? Brak "grabi" oraz zasilania, by w tym miejscu użyć QRO. Razem z zasilaniem sieciowym przychodzi smog elektromagnetyczny, który psuje całą przyjemność słuchania. Gdy się zainstalowałem w miejscu, gdzie jest zasilanie sieciowe, tych rarytasów nie mam szans usłyszeć, bo tło przekracza S5. Wtedy słychać tylko najsilniejsze z nich. Krótka konsultacja z chłopakami z pobliskiego klubu SP2YWL mówi, że nawet oni z TAKIMI antenami miewali problemy z odbiorem co słabszych, bo źródła lokalnych zakłóceń są dla nich zbyt blisko. Takie błędne koło. Chciałbym słuchać jak na plaży, ale mieć kopnięcie przy nadawaniu jak w pobliskiej wsi. Motto: Przeklęte niech będą nieodkłócone przetwornice impulsowe, generatory szumów i jazgotu oraz wszelkiej maści elektroniczna tandeta która psuje nam odbiór. I to jest właśnie ten ból egzystencjonalny, którego doświadczają miłośnicy QRP, którzy po prostu słyszą zbyt wiele ciekawych stacji, do których nie mają szans się dowołać. Nawet na CW, a to jest świetna emisja. |