[Humor] Pierwszy amatorski słownik wyrazów bliskoznacznych i niecenzuralnych
Przy okazji jednej z opowieści "Mój stary jest krótkofalowcem" zrobiłem zalążek słownika pojęć. Z kilku słów zrobiło się coraz większe opracowanie które już teraz zasługuje na osobny wątek, by nie zasypywać tamtego.


ABC Krótkofalowca – niegdyś lektura obowiązkowa. Dziś jest w równym stopniu przestarzała, co kiedyś - potrzebna. Niestety nowej ani lepszej nikt nie napisał, dlatego nadal młodzi czytają książkę, która trąci myszką. Na liście podmiotów DXCC w tej publikacji znajdują się takie kraje jak Niemiecka Republika Demokratyczna, Czechosłowacja lub Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich (razem ze spisem wszystkich republik i obłaści), a jedynymi prefiksami amatorskimi w naszym kraju są SP i SQ. O stażu nasłuchowym i kartkach QSL z samodzielnie wyciętą pieczątką nie wspominam, bo to oczywista oczywistość.

Akcja dyplomowa - forma zachęty do krótkofalarstwa dla mniej aktywnych. Znajduje zwolenników w każdym pokoleniu, nieważne czy wydaje dany dyplom Regionalna Wytwórnia Win czytaj: „dyplom wielkiego grzdyla z wihajstrem” czy wymagający większego zaangażowania „memoriał odbitej szajby z dwoma dzyndzlami”. Wokół akcji najpierw robi się szum, potem uczestnicy zbierają punkty do dyplomu, a później bywa i tak, że organizator zapomina wysłać nagrodę. Dla najaktywniejszych zostają rozdzielone okolicznościowe grawertony, pizdrygałki i duperszwance do postawienia na radiostacji lub przypięcia na słomiance. Skądinąd miłe pamiątki z zawodów o uścisk dłoni sołtysa gminy miejsko-wiejskiej.

Aurora – stan propagacji. Na krótkich wszyscy blisko mają pełno szumów z atmosfery i ledwo co słychać. Wyłączanie zasilania w całym mieście nic nie zmienia. Za to na ultrakrótkich kierujesz antenę na północ, a rozmawiasz z hamsiakami, których masz za plecami. W tym stanie muszą maczać palce jacyś kosmici. Drżący z przejęcia ton telegrafii i załamujące się głosy rozmówców udowadniają to ponad wszelką wątpliwość.

Antena – bożyszcze krótkofalowców. Obok transceivera i zasilania jest to jedyne urządzenie, które jest im naprawdę potrzebne. Żaden z nich się do tego nie przyzna, bo uważa, że do swojego hobby musi mieć wiele różnych gadżetów.

Anodowe – napięcie zasilania lampowego stopnia mocy. Zazwyczaj mierzone w tysiącach woltów, przeciętnie od 2 do 4 tysięcy woltów. Jeśli ktoś mówi, że ma trzy kilowolty anodowego i nadal twierdzi, że wysyła do anteny kilkadziesiąt watów, to znaczy, że łże jak pies.

Balun – bardzo tajemniczy układ dopasowania anteny, odpowiedzialny za mnóstwo klęsk konstruktorów, wysoki SWR oraz zakłócenia w odbiorze telewizji i radia u sąsiadów. Z balonem nie ma nic wspólnego.

Baofeng – ręczny transceiver na UKF, popularnie zwany bałwankiem. Tani, prosty, nic więcej od niego się nie wymaga, poza tym, by jakoś działał. Niektórzy krótkofalowcy z czterdziestoletnim stażem rzucają nań straszliwe kalumnie, szczególnie ci, którzy kupili kilka lat wcześniej niewiele lepszy sprzęt za grubą kasę. Początkujący się cieszą, bo za cenę jednego tankowania samochodu mogą prowadzić fajne łączności przez lokalny przemiennik. I nie tylko. Po wejściu na wysoką górę i dołączeniu do anteny kierunkowej, z bałwanka daje się gadać na ponad sto kilometrów. Bywa i dalej.

Beacon – najgłupsza forma krótkofalarskiego życia, która cały swój czas spędza na monotonnym nadawaniu swojego znaku. Nigdy nie słucha i nigdy nie zrobisz z nią łączności. Kiedyś służyła do wykrywania propagacji, dziś mało kto jej nasłuchuje, bo wszyscy szukają spotów na klastrze.

Biftałn lub beeftown – Wołomin. W liczbie mnogiej: ogólnie okołowarszawskie miejscowości, gdzie jeszcze da się postawić kratę z jagą. Na Ursynowie zgoda na taką budowlę graniczy z cudem, w centrum jest to zupełnie niemożliwe. Jest też całkowicie bezcelowe, bo deiksa i tak nie da się tam usłyszeć.

Bekacz – nawiedzony pirat radiowy, który dzieli się swoimi problemami gastrycznymi na przemienniku. Aktywność podobnej kreatury na warszawskim przemienniku trwa nieprzerwanie przez ponad dwie dekady. Obecnie produkuje się głównie z Baofenga.

Big gun – taka sama stacja jak twoja, ale wyposażona w anteny o dziesięciokrotnie większym zysku i dziesięć razy mocniejszy nadajnik (nie dotyczy Rosjan). Gdy wszystkim wkoło się wydaje, że pasmo jest dawno zamknięte, oni sobie spokojnie rozmawiają. Są to prawdopodobnie jedyne stacje na innym kontynencie, do których jakiś postrzelony miłośnik małej mocy (QRP) może się dowołać z Europy.

BUG – specyficzne narzędzie, które początkującym służy do paskudnego kaleczenia titawy. W ich wykonaniu wychodzą takie kwiatki: EN KE I N M NMEN G6O – a tak naprawdę powinno być: R CFM YR QSO. W ten sposób telegrafię kaleczyli operatorzy przed wojną, w jej trakcie i po wojnie. Najwyraźniej tradycja musi być zachowana, bo wielu początkujących, którzy dopiero ćwiczą nadawanie na takim kluczu, robi te same błędy. Dajmy im trochę czasu, to będą nadawać lepiej – konstrukcja buga pozwala na komfortowe (w porównaniu do sztorca) i szybkie (do 50WPM) nadawanie długich wypowiedzi, a dawniej – telegramów. Nazwa bug wzięła się od loga firmy Vibroplex, która jako pierwsza zaczęła produkować takie klucze w 1905r. i robi to do dziś. Pogratulować wytrwałości.

CAT – czterołapny futrzany przyjaciel krótkofalowca, miewa zwyczaj wylegiwać się na zasilaczu lub wzmacniaczu. Ponieważ chodzi jak sam chce, tą nazwą określono podłączenie radiostacji do komputera. Jest równie nieprzewidywalne i w odróżnieniu od kota, nie da się go obłaskawić przez karmienie i głaskanie.

CB – źródło wszelkiego zła, śmieci, złych nawyków i niedouczonych operatorów. Podobno. Zakres umiejętności operatorskich bywa zbliżony do tego, co słyszymy na pasmach amatorskich. Pidarasy odpowiadają z grubsza kanałowi 19 na CB podczas solidnego korka, typowy Big Gun na fonii na 28MHz ma niemal identyczny sprzęt i zbliżone umiejętności do wyczynowego deiksmana z „trzech piątek” - czyli pirackiej częstotliwości wywoławczej 27.555MHz. W odróżnieniu od amatorskiego radia, na CB nie trzeba zdawać egzaminu na licencję, co bardzo boli niektórych krótkofalowców z epoki PRL.

Cubical Quad – antena, wokół której trwają zagorzałe dyskusje na temat zapisu skrótu, czy jest to QQ czy CQ. W tym momencie parametry, zalety i wady tej jakże ciekawej anteny są zupełnie nieistotne.

CW book – tekst, który dla niewtajemniczonych lub początkujących jest nudniejszy w odbiorze nawet od audiobooków czytanych przez syntezer mowy. W praktyce zaczyna się powoli, potem stopniowo zwiększa się tempo, aż w okolicach 35-40WPM zaczyna się słuchanie, które nie nuży. Do głowy same wskakują całe wyrazy, których nie trzeba już składać z literek, czasami tylko wypadają pojedyncze słowa. Skutek uboczny – zanika umiejętność odbioru cyfr i trzeba poćwiczyć na rosyjskich stacjach numerycznych, które niezmordowanie nadają titawą swoje losowe cyferki. Dalsze ćwiczenia oraz regularne gaduły w kółeczku QRQ sprawią, że uzyskasz mistrzostwo w kolejnej niemal historycznej umiejętności. Ale za to jakiej fajnej!

Deiksman – amator, dla którego sensem życia jest dowoływanie się deiksów. Gdy inni bawią się radiem lub odpoczywają od jazgotu zawodów, on cały czas szuka, by znaleźć amatora na zapomnianej przez Boga i ludzi wyspie, a potem się do niego dowołać. Końcowym etapem, do którego każdy deiksman dąży jest zrobienie wszystkich podmiotów DXCC, tak samo, jak filatelista chce zebrać wszystkie znaczki. Włącznie z tymi z Korei Północnej i Jemenu.

Deiksy – tacy sami radioamatorzy, jak my, ale oni znajdują się od nas daleko – im dalej, tym lepiej. Deiksem jest hamsiak w Kanadzie lub USA. Bliskim deiksem dla nas jest Algierczyk, ale z nieznanych powodów polscy amatorzy nie mówią tak na rosyjskiego radioamatora z Omska – a przecież tam jest dalej! Kryterium odległości jest zwodnicze, bo do Faro w Portugalii jest dalej niż do Trypolisu w Libii. Marzeniem wielu polskich hamsiaków jest zrobienie łączności z Australią, ale mało któremu z nich chce się wstać tuż przed świtem i zawołać na 14 MHz.

Delta – antena złożona z długiego drutu ułożonego w trójkąt. Może być pozioma i pionowa, może przybierać kształt praktycznie dowolnego trójkąta, ale najlepiej działa równoramienny (tak, było w szkole!). Propagatorem delty w Polsce był SP7LA. W odróżnieniu od różnych wynalazków typu EH, ta antena naprawdę fajnie działa, bo trójkąt z linki potrafi powiesić każdy.

Dipol – dwa odcinki zwykłego przewodu instalacyjnego, które z bliżej nieznanych powodów mają jakąś magiczną własność dla krótkofalowców. Własność ta w nieokreślony sposób zależy od długości, na którą oba przewody zostały przycięte. Dipol zazwyczaj wisi między drzewami, budynkami albo od drzewa do sławojki. Tajemnica dipola jest zgłębiania przez całe pokolenia i tylko najbardziej wtajemniczeni potrafią podać długość, na którą te przewody należy przyciąć i do czego należy je podłączyć. Potem i tak okażą się za krótkie. Dlatego niektórzy kupują dipol na Allegro.

Dopalacz – niezbędna pozycja na liście zakupów polskiego deiksmana. Niby zwykły wzmacniacz mocy, ale z silnikiem lotniczym ma wiele wspólnego. Naprawdę solidny dopalacz daje podobny dmuch z wentylatorów chłodzących lampy, jest tylko troszkę cichszy od silnika z Miga 29, wytwarza zbliżoną ilość ciepła, a po przesterowaniu dymi tak samo. Zdarzają się nawet płomienie z obwodu wyjściowego lub zasilacza. Jedyna istotna różnica dotyczy zasilania. Podobno trwają prace, by powstał elektryczny wzmacniacz na lotniczą naftę do silnika. Lub odwrotnie.

EH – rodzaj anteny, który jest znamienny tym, że od samej anteny lepiej promieniuje fider, czyli linia ją zasilająca.

Ekspedycja – grupa krótkofalowców, niesamowicie napalona na to, by wreszcie ktoś ich zawołał. Aby to się stało pakują się i jadą w różne odludne miejsca. Instalują się na wyspach skutych lodem, w krajach, o których ludzie dawno zapomnieli, nadają z raf koralowych i innych podobnych miejsc. Płyną statkiem, z którego przesiadają się na śmigłowiec, a potem na miejscu okazuje się, że i tak słychać jeden wielki jazgot pile upu. Alternatywnie pakują się w paszczę lwa, do krajów, które są - oględnie mówiąc - niechętne radioamatorom.

Elecraft – chociaż firma dostarcza transceivery w postaci zestawów do złożenia, mało kto o tym myśli. Elecraft K3 jest tym dla DX ekspedycji, czym Ketron dla profesjonalnego muzyka weselnego. Oba dzielnie opierają się nawale japońskiej elektroniki. Oba brzmią świetnie w zadaniach, do których zostały stworzone. Po podłączeniu do właściwego wzmacniacza słychać je daleko i dobrze, w obu przypadkach ma się wrażenie, że po drugiej stronie urządzenia są żywi ludzie, a nie głupie automaty.

FT817 – malutki transceiver, który ma wszystkie pasma KF i trzy UKF, wszystkie emisje, ale wszystko to działa przeciętnie. Mała moc oznacza tylko zabawę w QRP. Aby naprawdę z niego skorzystać, trzeba zakupić drogie filtry Collinsa (kwarcowe się nie mieszczą) oraz wykonać kilka innych modyfikacji, a potem dokupić wzmacniacz mocy. Stopniowo dochodzisz wtedy do ceny Elecrafta przy znacznie gorszym odbiorniku i słabszej funkcjonalności. Większy brat o normalnej mocy nazywa się FT857 i wcale nie jest wiele lepszy. Fakt, wygrywa ze starymi klamotami, ale co to za zwycięstwo?

Geriatryczny wycinek pasma – fragment pasma 80m w okolicy 3715 kHz lub wybrana częstotliwość lokalnych łączności na ultrakrótkich (czasami nawet cały przemiennik). W tej części pasm odbywają się długie rozmowy, zwłaszcza o problemach zdrowotnych. Wspomniana aktywność radiowa odbywa się wczesnym rankiem oraz pod wieczór.

Gruby Stefandopalacz zbudowany z paneli od dawnej wojskowej radiostacji, wyposażony w dwie lampy GU43B. Podstawa pracy wielu klubów i zwykłych nadawców w naszym kraju. Jest to bardzo uniwersalne urządzenie, gdyż, może dawać czysty i dobry sygnał albo mnóstwo śmieci – zależnie od potrzeb i tego, jak się go ustawi. W ekstremalnych warunkach wołanie CQ na 7010 kHz sprawi, że na 21030 kHz zgłoszą się deiksy.

Grucha – smaczny owoc, po którym chłopaki nie płaczą. Dla niektórych fonistów z geriatrycznego wycinka pasma 80m oraz sibistów także: mikrofon.

GU43B – magiczna radziecka lampa, która obsadzona w dopalaczu zwanym Grubym Stefanem i zasilona odpowiednim napięciem anodowym sprawia, że sygnał stacji jest słyszalny mocniej. W telewizorach także.

Ham spirit – coś bardzo ulotnego, ważnego w towarzystwie, ułatwiającego integrację środowiska, wskazującego na pewne wspólne zachowania. Gdy tego czegoś brakuje, ludzie bardzo narzekają. Tak samo, jak z alkoholem.

Harmoniczne - dzieci hamsiaka. Bywają równie dokuczliwe jak wielokrotności częstotliwości podstawowej, które nie pozostały odfiltrowane i wyszły do anteny. Sąsiedzi tak samo głośno narzekają.

Hi-Fi SSB lub ESSB – mikrofon za dwa tysiące złotych, broadcastingowy kompresor dynamiki za osiem tysięcy złotych, mikser za dwa tysiące złotych, potem transceiver. Wszyscy wiedzą, że się nie da, ale i tak niektórzy próbują przesłać całe pasmo akustyczne przez filtr 2,7kHz.

IOTA – radiowa wersja Robinsona Cruzoe. Polega na rozbiciu się na wyspie ze sprzętem i utrzymywaniu łączności z cywilizacją. Patrz także: ekspedycja. Tylko gdzie jest Piętaszek i Friend?

Italiańcy – tacy sami operatorzy jak u nas, ale z iście włoskim temperamentem. Mają niesamowity handicap wynikający z położenia. To, co my robimy z Yagi na 20m kracie plus 500W, oni robią z dipola i starego transceivera, po obiedzie, między kieliszkami Amaro.

Jaga – antena kierunkowa Yagi-Uda, prawdziwy obiekt wzdychań i pożądań. Im więcej elementów, tym większy zysk, zarówno energetyczny, jak i księgowy dla producenta tejże.

Jebańcy - krótkofalowcy tacy jak my, ale o wiele od nas grzeczniejsi, skromniejsi i wykazujący się większą kulturą osobistą. Mają przy tym dość szczególny akcent. Niektórzy posiadają tak dobre stacje, że na telegrafii lub PSK odbierają sygnały nawiedzonych miłośników QRP prosto z Polski, dłuższą drogą. Jest ich bardzo dużo i wyjątkowo fajnie się z nimi rozmawia. Być może jedną z przyczyn jest to, że w języku japońskim jednym z gorszych przekleństw jest bakayaro, czyli głupek, ktoś, kto nie odróżnia konia od jelenia. Porównaj to z językiem na 7055kHz +-5kHz, to zrozumiesz tę istotną różnicę. Samo określenie wywodzi się prosto od Pidarasów i jest bardzo krzywdzące dla japońskich krótkofalowców.


JT65 – emisja cyfrowa, w której na krótkich 10W do dipola to duża moc, a łączności przez odbicie od księżyca robi się ze stuwatowego transceivera i pojedynczej Yagi. Dzięki tej emisji pojęcie „w telegraficznym skrócie” nabiera zupełnie nowego znaczenia. Aby korzystać z JT65, trzeba być południowcem albo luzacko odpoczywać w wannie pełnej melasy.

Karta QSL – pocztówka, która służy niektórym krótkofalowcom do udowodnienia rodzinie, że oni nie oszukują i naprawdę się dowołali jakiegoś kraju na końcu świata. W drugą stronę jest to powierzchnia reklamowa wykorzystywana do promocji danej stacji nadawczej, a czasami także drukarni, która tę kartę wydrukowała.

Kilowat – miara mocy stacji klasy Big Gun. Powyżej kilku kilowatów sygnał nie staje się już wiele większy, rosną za to rachunki za energię elektryczną. W skrajnych przypadkach stopieniu ulega fider, czyli linia zasilająca antenę. W mniemaniu wielu hamsiaków nad Wisłą ten, kto nie ma kilowata, jest cieniasem.

Klaster – źródło wszelkiego zła, które sprawia, że na każdego deiksa rzuca się natychmiast włoska i hiszpańska zaraza, zasypując biednego operatora nawałem znaków.

Klub – zebrało się kilku hamsiaków i założyli klub. Kiedyś była to jedyna droga do tego hobby, obecnie jest jedną z wielu. Jest to miejsce, w którym można się nauczyć podstaw operatorskich, samodzielnie nadawać pod znakiem klubowym i cieszyć się z każdej łączności pod okiem doświadczonego krótkofalowca. Niestety w części klubów, nawet przy młodzieży, nadal podstawowym sposobem przywitania jest „kielonek za propagację” lub „by antena dobrze dmuchała”. W tych klubach mają nadzwyczaj dobrą propagację, także w zawodach krajowych. Według klubowiczów Gruby Stefan wcale im przy tym nie pomaga. Zupełnie.

Klucz – narzędzie tortur przy wojskowej nauce, w zastosowaniu amatorskim: kawał żelastwa, który za pomocą jednej lub dwóch dźwigni powoduje emisję titawy. Bywa, że najbardziej z klucza cieszą się dzieciaki, bo mogą sobie popikać. Niekiedy nawet z sensem, co bywa solą w oku niektórych hamsiaków, którzy telegrafię dawno zapomnieli. Nastoletni miłośnicy radia albo ćwiczą jak wściekli, a potem nadają na kluczu szybciej niż myślą, albo nie mają klucza w ogóle, bo transceiver podłączyli do komputera i traktują telegrafię jak jeszcze jedną emisję cyfrową. W obu przypadkach powodują wtedy ból egzystencjalny u tych starszych hamsiaków, którzy zapomnieli do czego służy klucz i przełącznik CW w transceiverze.

Kod Q – tajemniczy szyfr, który na stałe wrósł w slang amatorski. Gdy hamsiak jedzie rano do QRLu, chce możliwie szybko pokonać QRB do niego, a tu jakiś patałach z dziwnymi QRA, na lewym pasie robi QRS i zajeżdża mu drogę, to zamiast QSP do policji, zamiast pospolitego „zjeżdżaj” lub wiązanki soczystych przekleństw, trzeba krzyknąć przez megafon krótkie QSY! Znaczy z grubsza to samo, ale jest elegancko.

Kontest – wyścigi kto najszybciej wykrzyczy swoje five nine one seven four. Lub tak jakoś podobnie. Zwycięzca otrzymuje grawerton i psikacz, by naprawić zdarte gardło względnie rehabilitację nadgarstków. Rachunek za prąd przyjdzie później pocztą.

Krata – solidna stalowa lub aluminiowa konstrukcja, na jej szczycie znajduje się przynajmniej jedna antena. Urządzenie znienawidzone przez sąsiadów, ale jest oczkiem w głowie prawdziwego deiksmana. Ideał to 80m kraty w niebo, na górze szyk czterech pełnowymiarowych anten na krótkie, na dole dumny posiadacz, który nie rozumie, że dawno przekroczył górną granicę zdrowego rozsądku.

Kultowe radio – kiedyś to było marzenie wielu polskich hamsiaków, np. FT101, seria Drake'a lub niezwykle rzadki u nas sprzęt marki Halicrafters. Do lat osiemdziesiątych w Polsce transceivery wykonywało się samodzielnie, z trudno dostępnych podzespołów, bo mało kogo było stać na wydanie 800$ na sprzęt fabryczny – taka kwota odpowiadała wtedy dwuletnim zarobkom dobrego fachowca. Za kultowe radia uznaje się także coś, co działało nadzwyczaj dobrze i było solidnie zbudowane – u nas taką konstrukcją był lampowy transceiver SP5WW, a w USA – HW101, urządzenie do samodzielnego złożenia, które po uruchomieniu działało, i to naprawdę porządnie. Obecnie najbliżej do tej definicji zbliża się FT1000 - kiedyś było marzeniem, dziś można je kupić za sensowne pieniądze, a do tego nadal jest to bardzo dobre radio.

Longwire – kawał drutu, przypadkiem wykorzystywany w charakterze anteny. Krótkofalowcy od zarania dziejów korzystają z długiego drutu i jakimś sposobem jedna z najprostszych i najstarszych anten działa ludziom sprawnie do dziś.

Menu – w transceiverach: narzędzie fizycznych i psychicznych tortur dla starszego pokolenia. Z czasem można się do niego przyzwyczaić, ale operatorzy z wieloletnim stażem menu nie lubią. Młodzi podłączą radio do komputera (zobacz CAT), najmłodsi dodatkowo wykombinują integrację radiostacji z Facebookiem. Po co zatem istnieje takie menu?

Nasłuchowiec albo SWL – jednokierunkowy radioamator, nastawiony wyłącznie na odbiór. W wielu przypadkach byłby z niego bardzo dobry operator nadawca. Doskonale wie, jak NIE należy się zachowywać.

Nawiedzony - krótkofalowiec, który zbyt poważnie traktuje swoje hobby.

Niemoralna propozycja – radykalna odpowiedź młodego krótkofalowca na gnojenie przez zasiedziałego użytkownika geriatrycznego wycinka pasma, polegająca na zaproszeniu do łączności na telegrafii w tempie 40 WPM otwartym tekstem.

Otwarcie – dziwna zmiana w falach radiowych, która sprawia, że zamiast szumu słychać jakieś dziwne stacje. Jeśli po drugiej stronie są stacje klasy Big Gun, otwarcie jest dłuższe i mocniejsze. O wielu otwarciach nawet się nie dowiesz, jeśli potrafisz jedynie śledzić klaster (dx cluster) - zamiast wołać i robić łączności.

Pidarasy – Rosjanie i Ukraińcy, piraci radiowi, kłócący się na falach eteru, zazwyczaj w okolicy 7050kHz. Określenie od bardzo często używanej tam obelgi w języku rosyjskim. Synonim – dołbojeby.

Pięćdziesiątka – od niej się zaczynają … pasma UKF. Magiczne pasmo, w którym propagacja jest prawdziwą kapryśną księżniczką, której działań nie możemy przewidzieć. Często hamsiak po jednej stronie Wisły obwinia drugiego, który znajduje się na drugim brzegu o to, że ten drugi rozmawia z duchami. Po kilku lub kilkunastu minutach występuje zmiana ról i kierunku rzucanych komentarzy. Jest to również pasmo, na którym FT817 plus składana antena Yagi dają latem całkiem fajne łączności. W odróżnieniu od wódki dwie pięćdziesiątki nie robią jednej setki. Pięćdziesiątka jest tylko jedna.

Pile up – kolejka amatorów łączności do jakiejś rzadszej stacji. Wszyscy krzyczą naraz. Weź tu i ogarnij! Zaraz z pile upem pojawiają się policjanci pasmowi, ale ich skuteczność w porządkowaniu pozostaje mocno ograniczona.

PKL - mityczny Perfekcyjny Kabel Liniowy - przewód z którego zrobiono tysiące anten (patrz: delta, dipol, longwire). Według jednych, anteny z niego zrobione miały działać perfekcyjnie i działają, wg innych - miały działać perfekcyjnie i nie działają. Wg innych jeszcze - miały nie działać i faktycznie - nie działają. Zależnie od jakości taśmy mierniczej.

Podsłuchiwacz – dość szczególny przypadek nawiedzonego nasłuchowca, który całą swoją aktywność kieruje na sieci policji, straży pożarnej i podobnych służb. W tym celu posiada specjalny skaner, który odbiera policyjne sieci trunkingowe, czasami pracuje nawet nad podsłuchiwaniem cyfrowych sieci. Normalni radioamatorzy dość szybko się nudzą i przy drugim pouczeniu z przedłużeniem (użycie pałki służbowej), trzeciej domowej (awantura w domu) i czwartym zakłóceniu (zakłócenie ciszy nocnej lub porządku publicznego) przełączają odbiornik na inną częstotliwość. Podsłuchiwacz umiaru nie zna. Jeśli zacznie na poważnie mówić o kryptonimach, zasadach i akcjach możesz ukradkiem wyśliznąć się na piwo. Gdy wrócisz, on akurat powie, dlaczego jemu omega kojarzy się z czymś innym niż alfabet lub zegarek. Uwierz na słowo – znudzisz się, bo policja od wielu lat gada wyłącznie swoim własnym slangiem przy użyciu tych samych trzystu słów.

Poradnik Ultrakrótkofalowca – wielka cegła, porcja wiedzy wagi ciężkiej, nieoceniona pozycja w bibliotece radioamatorskiej. Był taki czas, że najwięcej korzyści wynosili z niej początkujący piraci radiowi, którzy dzięki ogromnej wiedzy SP6LB potrafi zrobić sensowny nadajnik na pasmo UKF. Było ich słychać w całym mieście. Opisywane tam anteny na pasmo 2m wiszą na wielu blokach do dziś, a niejeden z dzisiejszych hamsiaków zawdzięcza tej książce swoje sukcesy i porażki na ultrakrótkich. Dziś podobno wystarczy kupić Baofenga.

Propagacja – królowa i księżniczka krótkofalowców, którzy oddają jej cześć na mnóstwo różnych sposobów. Jak każda księżniczka jest mocno kapryśna i często lekceważy potrzeby hamsiaków, szczególnie w zawodach. W odróżnieniu od prawdziwej księżniczki propagacja ma okres co 11 lat. Niektórzy nazywają ją także carycą, bo trzyma absolutną władzę nad większością krótkofalowców.

QRP – istoty niegodne aktywności pasmowej, którym wydaje się, że zwojują świat ze swoich pięciu watów. Oni nigdy się nie dowołają nikogo, nikt ich nigdy nie słyszy, nie dla nich Kanada, USA czy Australia… Ale... Zaraz, chwila! Dlaczego na amerykańskim reverse beaconie słychać było SP5DDJ i SP4JFR, a tobie nic z łączności nie wyszło?

QRQżucie szmat na telegrafii, powodujące niekiedy silny ból egzystencjalny u tych, którzy chcieliby to umieć, ale nigdy im się nie chciało przysiąść pośladków i porządnie poćwiczyć. Przez cały rok, godzinę dziennie, codziennie.

R0 (er zero) – azjatycka część Rosji. Gdy jest propagacja i duże zawody, to ich słychać, bo mają lepsze anteny i większą moc od większości polskich hamsiaków. To nie ty ich zrobiłeś, ale oni ciebie. 100W to oni mają, ale w obwodzie żarzenia. Dziesięć decybeli zysku do dipola mają wtedy, gdy antena ulegnie awarii. I właśnie dlatego ich dobrze słychać.

R140 – wojskowa radiostacja o mocy 1kW, niegdyś ostateczny argument przy dowoływaniu się różnych ekspedycji. Gdy większość hamsiaków w Polsce nadawała z dipoli mocą 50W, kolega w wojsku, który pracował właśnie na R140, umożliwiał zaliczenie różnych cennych łączności. Dane do dziennika przesyłał w liście. Obecnie stopień mocy z demobilowej R140 jest podstawowym dopalaczem używanym w klubach, szczególnie po przeróbce na dwie lampy – wtedy zyskuje nazwę Gruby Stefan.

RBN lub reversebeacon– krasnoludki, które siedzą przy odbiornikach w różnych miejscach na świecie i wrzucają zasłyszane znaki wywoławcze do Internetu. Klastry RBN mają coś wspólnego ze skimmerem, całkowicie zmieniły podejście do kontestów i sprawiły, że gałka vfo w transceiverze stała się swojego rodzaju atawizmem.

Remote – odpowiedź na odwieczne marzenie amatorów – odbierać jak na wsi, ale mieszkać w mieście. Czasami także: być big gunem w dużych zawodach ze stacji w świetnym miejscu, ale mieszkać w bloku i mieć tylko dipol. Za tymczasowe wyrównanie tej różnicy zapłacisz kartą.

Rogata - nie, to nie krasula z mazowieckiej łąki i nie daje mleka. Tak nazywana jest lampa GU81 - klasyka wśród szklanych lamp stosowanych we wzmacniaczach mocy. Charakterystyczne wyjścia anody w formie 2 tulejek z góry szklanej bańki nadały lampie ksywkę "rogata". Lampa, jak krasula jest wyrozumiała na poczynania swego pasterza. Daruje mu wiele kuksańców przesterowania dziwnymi napięciami żarzenia, siatek lub anodowego i pozwoli wydoić z siebie nawet kilowat mocy wyjściowej. Rogate lubią chodzić parami to i radość z udoju podwójna. Nie chcą jednak wędrować po górach - pasmach powyżej 21 MHz. Do tego przystosowane są GU-81M (M - jak mountain). Rogate są łatwo dostępne w giełdowym obiegu i o wiele tańsze od swoich mniejszych ceramicznych sióstr GU43B. Ogólnie GU81 to kawał dobrej lampy, ma wystarczającą moc, a do tego wieczorem ładnie świeci się w shacku.

Rosjanie – tacy sami krótkofalowcy jak my, ale z racji na olbrzymi kraj z konieczności korzystają z mocniejszych nadajników i lepszych anten. Fajnie się z nimi robi łączności, w większości to są dobrzy operatorzy. Chcesz pogadać na titawie w tempie 50 grup? Zawołaj Rosjan, na pewno znajdą się tacy, którzy to potrafią.

RUN – smutny zawodnik, który ustawił nadajnik na jedną częstotliwość, odtwarza ze szczekaczki co chwila „si kju kontest”, a i tak nikt się mu nie zgłasza, bo propagacja zdechła.

Shack lub radioshack – osobiste terytorium nadawcy bronione przed napastnikami, a czasami także rodziną.

Sikanie – uparte monotonne wywoływanie, szczególnie w zawodach. Niektórzy mają szeroki zasięg i lekceważą Amerykanów („siku juesej”), inni preferują działanie ukradkiem, krzycząc „siku w kątek”, jeszcze inni bez końca wołają od lat to samo: „siku di eks”.

ale:

Sikanie kondzia – nagłe wyładowanie w kondensatorze nadajnika. Pojawia się wówczas, gdy droselklapa pod basebolówką operatora nie ryksztosuje i ma on trudności nawet ze zrozumieniem instrukcji strojenia R-140.

Skimmer – genialne oprogramowanie, które pracowicie przeszukuje pasma i wyłuskuje znaki. Tym samym zastępuje rzeszę operatorów, którzy mogą w tym czasie zająć się innymi, przyjemnymi czynnościami. W odróżnieniu od wielu hamsiaków, skimmer lepiej radzi sobie z titawą niż z fonią.

Skrzynka antenowa – narzędzie, które próbuje nadrobić niedostatki dopasowania anteny do nadajnika (czytaj – poprawić SWR). Skutek zależy od samej anteny, może być całkiem niezły albo zupełnie beznadziejny, jedyny pożytek to ochrona tranzystorowego stopnia mocy. Niektóre konstrukcje skrzynek antenowych, choć zupełnie klasyczne, stały się niemal kultowe.

Slang telegraficzny – protoplasta dzisiejszego języka SMSów, kiedyś zajmował osobny rozdział książki ABC krótkofalowca. TKS FER CALL MY RIG 100W ES DIPOLE 10M ABG FER QSL INFO PSE AS – to brzmi trochę podobnie do konwersacji nastoletnich miłośników komórek. Jedyna zmiana dotyczy emotikonek, których wtedy nie było. Slang to rzecz praktyczna, ale pamiętaj, by ani Francuzowi ani Rumunowi, ani starszemu koledze z Katalonii na pożegnanie nie nadawać CUL.

SOTA – krótkofalowiec, który pokonuje wszelkie przeciwności fizyczne i psychiczne, pracowicie wnosi sprzęt na wysoką górę tylko po to, by się dowiedzieć, że na KF są właśnie rosyjskie zawody i zostanie zadeptany, na WARCe nie ma anteny, a na ultrakrótkich nie ma z kim pogadać.

Split – przycisk w transceiverze, o którym zbyt mało pisze się w instrukcji obsługi. Powinien być używany wtedy, gdy pojawia się tęgi pile up. Ale moment, chwila… przecież instrukcji nikt nie czyta. To może dlatego?

Spot – wpis na klastrze (dx cluster). Najczęściej zawiera informacje ogólnie znane, na przykład IT9RYH 14.195MHz oraz nikomu niepotrzebne komentarze np. TKS QSO. Spot może dotyczyć bardzo łatwej do zrobienia stacji (EA1, IK2) opatrzonej komentarzem w stylu „59 in Gdynia” (a w ogóle może być mniej?). Jest to również jedna wielka tablica ogłoszeniowa, w której nawiedzeni chwalą się na ilu pasmach zrobili daną stację, prezentują listę życzeń i zażaleń, a czasami nawet przesyłają sobie obelgi. Spoty, które nie pasują do tych reguł, są wyjątkiem i tylko z nich warto korzystać.

Spółdzielnia – kooperatywa lub raczej maszoperia stworzona z kilku stacji, które razem nadają pod jednym znakiem. Sęk w tym, że nie jest to znak klubowy. Występowały także usługi świadczone przez spółdzielnię na rzecz stacji trzecich, polegające na zaliczaniu punktów deiksmanowi, który sam nie miał szans dowołać się dalej niż do UA9 lub W2. Przykładowa kooperatywa z kawiarenki przy pl. Zbawiciela w Warszawie świadczyła usługi w zryczałtowanej cenie 20zł za punkt, co było równowartością flaszki wódki.

SWR – w mniemaniu wielu hamsiaków jest to miara dobrej pracy anteny. Jak Polska długa i szeroka od lat odbywa się walka o jak najniższy SWR. Zastanawia mnie to, że podobne łączności robili amatorzy w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, gdy jedynym wskaźnikiem dopasowania była powieszona na linii drabinkowej neonówka, żarówka włączona szeregowo z anteną lub jedyny miernik w nadajniku – miliamperomierz prądu anodowego stopnia mocy.

Tabela Sherwooda – dla niektórych bożyszcze i jedyny wyznacznik pozycji posiadanego przez nich sprzętu. Inni podchodzą z rezerwą, bo wiedzą jak działa marketing w USA. Jeszcze inni wzruszają ramionami i siadają do radia, robić łączności, a cyferkami zupełnie się nie przejmują. Pozostali szukają prawdy i będą jej szukać aż po wieki wieków.

Ten Tec – firma do bólu amerykańska, nad Wisłą równie niepopularna, co amerykańskie samochody. Pod względem koncepcji jest do nich bardzo podobna. Droga w zakupie, wygodna w użyciu, jak się psuje, to zupełnie inaczej niż produkty japońskie. Że w razie awarii części są? Powiedz to użytkownikom Oriona II, którzy regularnie mają problemy ze złączami płytek i kondensatorami, a zwisy podczas startu przypominają pracę Windows 95 (Microsoft to też firma amerykańska, może stąd czerpali wzorce?). Nic dziwnego, że go tak szybko wycofali ze sprzedaży. Nawet najbardziej zatwardziali przeciwnicy tej marki twierdzą jednak, że nowy Argonaut to fajny kawał małego radia. Przynajmniej ma więcej mocy i wyświetlacz większy niż w FT817.

Titawa – kiedyś przekleństwo wszystkich początkujących, dziś sposób nobilitacji tych, którym się chciało przysiąść pośladków i nauczyć. Telegrafia miewa różne poziomy. Poziom początkujący – gdy nadają powoli, to uda się coś zapisać i zrozumieć UR 599 73 TU. Poziom mało zaawansowany – da się zapisać znaki i raporty, imię i QTH w przeciętnym tempie. Poziom zaawansowany – da się rozmawiać z kolegami, o ile nie przekraczają rozsądnego tempa i nadają wyraźnie. Poziom mistrzowski – rozmawiasz tak samo jak na fonii, w podobnym tempie, słowa pojawiają się w głowie same, ale żona nic z tego nie rozumie. Z bardzo nielicznymi wyjątkami, gdy małżonka jest równie dobra lub nawet lepsza w telegrafii od ciebie. Sprawdź umiejętności swojej kobiety – życie jest pełne niespodzianek.

Topband – pasmo 160m, nazywane również dżentelmeńskim. Coś w tym jest, bo jest to pasmo technicznie trudne, zaszumione, wymagające dużych anten, do tego aktywne zimą, najlepiej wtedy, gdy księżniczka propagacja jest mocno zdołowana. Jeśli myślisz, że zrobisz tam Karaiby w dzień pracując QRP na fonii z Polski, to się niestety grubo mylisz. Za to da się zrobić Alaskę zimą nad ranem łatwiej niż na 80m. Byli nawet tacy specjaliści, którzy zaliczali Navassę na topbandzie w dzień – ale oni korzystali z płatnych stacji remote i nie mieli pojęcia o tym, że pół świata się rechotało z ich chorego ssania po punkty.

Transceiver – podstawowe narzędzie krótkofalowców. Każdy chwali to, co ma, narzeka na produkty konkurencji i marzy o najlepszym odbiorniku i nadajniku na świecie. Oczekuje mnóstwa opcji, możliwości i dodatków, a tymczasem większość jego łączności da się zrobić z bardzo prostego urządzenia.

Trójka komsomolska – wzmacniacz mocy na trzech lampach GU50. Jako jeden z niewielu nie potrzebuje grubych kilowoltów napięcia anodowego i jest bardzo prosty w budowie. O takim wzmacniaczu pojawiło się wiele legend, jego moc nadal rośnie za każdym powtórzeniem opowieści.

W3DZZ – prawie zwykły dipol, w którym amerykański krótkofalowiec wstawił pułapki na fale, by zmusić te kawałki drutu do pracy na kilku pasmach. W3DZZ jest jedną z tych anten, które się robi, potem na nie narzeka, ale mimo to wiszą one na dachu przez całe lata.

W66 magiczny przetwornik fal akustycznych na sygnał elektryczny. Przekleństwo wysublimowanych estetów akustyki ESSB z podwarszawskich biftałnów. W połączeniu z pierwotną metodą filtrową kształtowania sygnału SSB stanowi niedościgniony wzór dla nuworyszy. Szczególnie tych, którzy mają transceiver z ekranem telewizora zamiast prostego, plebejskiego wskaźnika częstotliwości i jedynego luksusu w postaci wskazówkowego S-metru.

Wujcy – amerykańscy krótkofalowcy. Gdy w końcu po latach wyrzeczeń dorobisz się pełnowymiarowej jagi na kracie, obrócisz rotorem antenę na USA, podłączysz dopalacz i staniesz na CQ w dużych zawodach, przekonasz się ilu ich jest.

Wzbudnica – ostateczny argument w rękach gnębicieli. Bo ty nigdy nie zrobiłeś żadnej wzbudnicy, nie jesteś prawdziwym krótkofalowcem, nic nie umiesz, nie wiesz i nie znasz się.

ZZ lub zet zet – popularny dopalacz konstrukcji UY5ZZ. Dostarcza niezrównanych efektów dźwiękowych, pasmowych, wizualnych i węchowych podczas pracy w zawodach RTTY na pełnej mocy. Zwłaszcza wtedy, gdy padnie transformator wysokiego napięcia lub przełącznik pasm.

Żucie szmat – wielogodzinne rozmowy o niczym, wzbogacane jakże istotnymi dla wszystkich krótkofalowców komunikatami: „przekazuję teraz mikrofon do Krakowa, SQ9… i grupa tu SP…”. Wbrew zapowiedzi mikrofon pozostaje cały czas na swoim miejscu. Polskie, dobrze przeżute szmaty, znajdują się najczęściej w okolicy 3715 kHz wieczorem albo na lokalnym kanale FM pasma 2m.


  PRZEJDŹ NA FORUM