Piorun wali w samochód - czyli prawie klatka faradaja, gdyby nie anteny !
Z bajeczek babci pimpusiowej:
"Siedział baca na giewoncie gdy go piorun walnął w prącie, o rzesz baco podupcony, czemuś nie był uziemiony.."

Może on ma radochę że pies się cieszył, a potem że przeżył. Pies najwyraźniej lubi deszcz, a prawdopodobieństwo rażenia piorunem jest mniejsze niż potrącenia na przejściu. No chyba że ktoś na grani stoi w burze...

Poza tym - razi nie tylko trafienie bezpośrednie, wystarczy porażenie z samej indukcji, stąd pewnie ten nieszczęsny pies na łańcuchu zeszedł. Wystarczy że strzeli kilka kilometrów dalej a już w łapy szczypie, wie każdy kto rozciągał druty pod maliny w sezonie wesoły


  PRZEJDŹ NA FORUM