QUO VADIS PZK?
czyli: "czy damy radę"?...
Zbyszku,

Dzięki.

1. Nie może być tak, że jelenie pracują nad Statutem, strukturą, misją i wizją, a "prezesi" piastują swoje funkcje od kilku kadencji i nie robią literalnie nic dla Związku i jego członków. O aferach nie wspomnę. Ostatnio zrezygnował wiceprezes PZK. Uzasadnienia członkom nie podano. Plotki mówią o jakiejś fakturze. Do tajnego forum kacyków PZK nie jestem dopuszczony. Może oni wiedzą, o co chodzi. Ta wiedza nie jest jednak przeznaczona dla "zwykłych" członków PZK.

2. Prezes SP2JMR kazał wpisać do KRS zmyślony, warszawski adres. Jest to fikcyjny adres PZK, a w rzeczywistości adres mieszkania jednego z warszawskich krótkofalowców. Za to ten gość pobiera miesięczny czynsz od PZK. A co robi? Prawdopodobnie przyjmuje listy kierowane do PZK na adres podany w KRS, wkłada je do koperty i przesyła do Bydgoszczy - nie zawsze, jak się niedawno okazało. Kilkudziesięciu członków płaci co roku składki tylko po to, aby koleś z Warszawy otrzymał od PZK czynsz i prawdopodobnie zwrot kosztów. Ile może być takich listów? Dwa, trzy w roku?

I po co to wszystko? Ano, po to, aby SP2JMR i SP7CBG mogli się przedstawiać:

Jestem Prezes PZK, jestem z Warszawy.

PS.
Podobna sytuacja marazmu, afer i nieudolności panowała kilka lat temu w RSGB.
Ludzie się wściekli i na zjeździe powołano "zarząd menedżerski" na jeden rok.
Następnie założono forum reformatorskie, zaproszono do współpracy wszystkich członków i opracowano podstawowe dokumenty. Po roku zwołano kolejny zjazd i wybrano nowe władze.

Dali radę.


  PRZEJDŹ NA FORUM