Jak zmienić obowiązujące przepisy - o prezentacji. |
sp8mrd pisze: Wszystkie wystąpienia były w postaci prezentacji z szablonem w postaci białego tła, logami instytucji i w razie potrzeby zdjęciami tematycznie nawiązującymi do omawianych zagadnień, czasem efektami dźwiękowymi (np. szanty wspólnie śpiewane przez całą salę ![]() Prowadzący co pewien czas urozmaicali wystąpienia zapraszając do siebie uczestników celem wspólnego przeprowadzenia ćwiczenia, pokazu (np. budowanie wspólne piramidy) - w nagrodę wręczając kwiaty, drobne upominki. a trzymaliście się za ręce i klaskaliście ? Przypomina mi to typowy wzór prezentacji amwey'a - skoro Ci się podobało i to wyniosłeś z tej prezentacji jako przykład - brawo dla prezentujących odnieśli sukces. Witek pisał o tym, że PZK miało swoje założenia na papierze - i nie ukrywam że to jest dobre rozwiązanie - oczywiście jeśli zawiera konkret, a nie lanie wody i opisy rodem z Mickiewicza. Miejsce w którym spotyka się kilka osób (do policzenia na palcach jednej ręki) to nie jest czas na prezentacje multimedialne bo to nie ma najmniejszego sensu. Rozmawia się o konkretach, a nie o "szklanych domach". To nie jest prezentacja z wyjazdu na Karaiby. Nic nie przebije papieru, nawet najlepszy multimedialny pokaz w 3D, bo do tego drugiego po prostu się rzadko wraca. Mam kilkadziesiąt prezentacji na płytach - kurzą się - nie zaglądam. Mam też kilkaset kserówek, które przeglądam uważnie, skreślam, dopisuję .... Byłem na kilkudziesięciu prezentacjach (konferencjach), z których większość była robiona właśnie w stylu amwey'owskim - nie wnosiły nic oprócz kilkugodzinnego WOW. Jedna tylko (zupełnie odmienna) zapadła mi w pamięci do dzisiaj. Pewien profesor wszedł na aulę z neseserem na którym podczas swojego wykładu siedział. Nie miał nic poza tym, żadnych rzutników, wodotrysków etc. Mówił o konkretach przez pół godziny, przed przerwą z nesesera wyjął skrypt swojej prelekcji napisany odręcznie z koślawymi wykresami, rysunkami, zapiskami na marginesie, skreśleniami. Ten skrypt był w kilkunastu kopiach (kilka kartek), odręcznie podpisany i przekazany każdemu uczestnikowi, przerwę poprowadził w sposób luźnych rozmów w kuluarach na temat owych zapisek. Po powrocie z przerwy rozpoczął cześć główną prelekcji - dialog. Był przygotowany na każde pytanie i na każde odpowiadał w żołnierskich kilku zdaniach bez lania wody. Pytający wspierali się jego zapiskami. Stał w ogniu zarówno krytyki, jak i podziwu, jestem pewny, że z premedytacją kilka punktów było napisanych tak by je właśnie skrytykować, aby stworzyć środowisko kompromisów i ustępstw z każdej strony. Nikt nie klaskał, nie śpiewał, nie trzymał się za ręce, a konstruktywnie dyskutował. Co więcej ta "prezentacja" miała swój cel - stworzenia pewnego projektu, który miał być wdrożony do życia w dziale sprzedaży i ten projekt został właśnie wdrożony tak jak go opracowano w ciągu niespełna dwóch godzin. Na owej "prezentacji" były dwa działy firmy: sprzedaż i marketing - jeśli ktoś kiedyś miał do czynienia z pracą w korporacji wie, że to działy największych zgrzytów - teoretyków i praktyków - dogadali się - co prawda tylko raz ![]() My z ministerstwem mamy podobny problem - my jesteśmy praktykami oni teoretykami - musimy to pogodzić, i wodotryski nam tutaj w niczym nie pomogą - po prostu musimy mówić jednym głosem o konkretach czyli o praktyce i dodawać do tego część teoretyczną czyli mówić za ministerstwo - inaczej niewiele wniesiemy. |