[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem
Taki mały projekt z przymrużeniem oka
Szumofob robi polowanie
Gdy stary mówi, że będzie na coś polował, muszę być czujny. Podobna wieść nigdy nie wróży niczego dobrego. On nie robi łowów na lisa, bo jakoś amatorska radiolokacja sportowa nieszczególnie go interesuje. Widocznie do dziś czuje piętno doświadczenia z konkurencji LOKowskich dawno temu, gdy zgubił się w lesie i do wieczora go potem szukali.
- A po co mi uganiać się jak idiota? Jak chcę pójść do lasu, to idę, ale biegać z radiem nie będę. Zresztą kraty ani anten na plecy nie da rady wziąć.
Tu ma rację, ale nie do końca, bo widziałem już zawodników, którzy brali do plecaka składanego spiderbeama i rozwijali go na cienkim teleskopowym maszcie. Ojciec jednak do nich nie należy. Może to i dobrze?
W każdym razie po krótkim wstępie dowiedziałem się, że czeka mnie poważne zadanie. Trzeba zlokalizować źródło zakłóceń. Nie, nie u ojca, bo on już do tego by nie dopuścił. W okolicy pola antenowego nie ma żadnej wrednej ładowarki impulsowej, wszystkie są tak zrobione, by nie zakłócały, nawet falownik do silnika od podajnika do gnoju u sąsiada jest odpowiednio ekranowany. Problem śmieci radiowych dotknął jednego z jego znajomych.
Wstawiłem na ładowarkę moją odrapaną 817tkę, a także powerpack z baterii od laptopów i szykowałem się na szybkie polowanie. Następnego dnia wsiedliśmy do samochodu uzbrojeni w telefony, radio na UKF, woreczek spinanych półpierścieni ferrytowych oraz kilka map wydrukowanych z Internetu. Podjechaliśmy na miejsce, przywitaliśmy się ze smutnym, poszkodowanym przez chińską elektronikę deiksmanem. Dziecię pogłaskało kota. Podłączyłem radio-maleństwo do dużej anteny i tu zonk, bo zakłócenia sporo ponad dziewięć na włączonym ATT. Obróciłem antenami, zakłócenia przychodzą ze wszystkich stron. Najpierw zacząłem szukać lokalnie, wyłączyliśmy zasilanie w mieszkaniu, ale nie pomogło zupełnie nic. Poszliśmy na dół do piwnicy, na kilka sekund wyłączyliśmy zasilanie w całym budynku. Trochę pomogło. Włączyliśmy znowu i zrobiliśmy rundkę po sąsiadach, tym razem była owocna – znaleźliśmy. Był to wielki telewizor, który emitował śmieci przez antenę, drugi telewizor, który szum wydalał z siebie po zasilaniu oraz dwa laptopy, z których jeden było słychać aż na UKF. To nie było jednak wszystko. Wbrew temu, co myślało dziecię, najgorsze śmieci wcale nie pochodziły od telewizorów. Potężne szumy wydawała z siebie chińska ładowarka do komórki, ale nawet od niej lepszy był naświetlacz diodowy, który oświetlał podwórko. Ładowarka poszła na złom, daliśmy starszej pani lepszą, kilka założonych pierścieni z grubsza pomogło. Zakłócenia nadal są. Silne jak diabli, nie pochodzą z domu.
Zaczęliśmy wycieczki po okolicy, ale nie udało się namierzyć niczego. Wszędzie to samo. Na ultrakrótkich zdajemy relację ojcu i sympatycznemu koledze taty, ale nic z naszych poszukiwań nie wynika. Zakłócenia są wszędzie.
Synek mówi, że to pewnie przez lampki choinkowe.
Jakie lampki – ofuknąłem go – to musi być coś większego. Burczało i szumiało. Dziecię ochrzciło te zakłócenia per „korniki”. Oj, chyba prędzej owsiki!
Odjechaliśmy kawałek w stronę lasu i w końcu zakłócenia się zmniejszały. Wystarczyło jednak zbliżyć się do głównej ulicy, by znowu były słyszalne – i to mocniej niż przedtem. Nie było słychać nawet przemiennika, ojciec musiał obrócić na mnie anteny i załączyć wzmacniacz. Ki diabeł?
Już zacząłem podejrzewać mój samochód!
Wtem coś mnie tknęło. Przy każdej latarni były przepiękne, różnobarwne świąteczne ozdoby z diodkami. Żonie bardzo się podobały. Przyznać trzeba – naprawdę ładne. Aaa no to już wszystko wiemy. Diody w szeregu, sterowane napięciem kilkudziesięciu woltów z solidnymi prostokątami. Diodek dużo, więc prąd może dochodzić do ampera, kable po kilkadziesiąt metrów - longwire jak się patrzy. Na osiemdziesiątce to coś może śmiecić na kilka kilometrów. Dziecię miało rację, to były lampki, tylko nie choinkowe.
Tylko jak to teraz wyłączyć? Oto jest pytanie. Już myślałem o tym, by jakoś wleźć na ten słup, ale stary mówi, że to zbyt niebezpieczne. W sumie ma rację. Nie dość, że zimno, to jeszcze wiatr się rozkręca.
No cóż, zbyt wiele nie zdziałamy, niech się za to zabierze UKE – pomyślałem. Wróciliśmy do tego kolegi, powiedziałem mu o źródle zakłóceń. Jego kot usiadł na kolanach mojej żony, ja usiadłem do radia i z przykrością skomentowałem zakłócenia ponad S9. Pogoda coraz gorsza, wiatr wył w kominie. Nagle przyszedł tęgi szkwał i … zgasły latarnie w okolicy. Zwarcie w linii napowietrznej. Zakłócenia natychmiast spadły prawie do zera. Na 14 usłyszałem wujców. No to trzeba korzystać. Antena na USA, pstryk, krótkie dostrojenie, jest 500W i za kluczem siada uśmiechnięty właściciel.
Uśmiech z czystego pasma zgasł po kilku sekundach, bo znowu pojawił się szum. Słabszy niż poprzednio, ale jednak obecny. Po kilkudziesięciu sekundach się skończył. Znowu stuknięcie w klucz, znowu szum.
- eee tak to się nie da, spróbujmy Rosjan.
Antena obrócona, na paśmie śmieci nie ma. CQ R0 CQ R0 i.. nic. Zero szumu. Zakłócenia się pojawiały, gdy antena była obrócona na zachodnie wybrzeże USA.
- To chamstwo jakieś. Co to jest?
Nagle zachrypiała ukaefka i odezwał się ojciec. Zdałem relację.
- To ty zobacz na mapie gdzie patrzy antena, wsiadaj w samochód i szukaj śmieciarzy. Sami to coś włączacie.
Tyle to i ja wiem. Wsiadłem w samochód, pojechałem i znalazłem niewielkie osiedle willowe. Kolega stuknął w klucz i… w kilkunastu domach zapaliły się diodowe naświetlacze. Po chwili zaczęły gasnąć. Zapisałem adresy domów w kolejności wyłączania, zrobiliśmy jeszcze trzy próby. Naświetlacze włącza się tylko przy włączonym wzmacniaczu. Albo wtedy, gdy przedefilujesz przed domami. Radio jest skuteczniejsze, bo włącza wszystkie naraz i nie trzeba się bać psów spuszczonych z łańcucha.
Wróciliśmy, zdaliśmy relację z naszych znalezisk. Stary od razu zaczął wspominać o tym, jak to bywało w mieście:
- Kiedyś sąsiad przylazł do mnie z mordą, że jak ja nadaję, to mu woda leci ze ściany.
- Efekt zaiste cyrkowy, jak to zrobiłeś? Bo ja pamiętam tylko zakłócenia w kablówce, trafiało w kanał z pornolami.
- Remont robił, założył baterie na dotyk, zbliżasz dłoń, to się woda włącza. No i podobno ja mu tę wodę włączałem. Chciał mnie nawet za wodę i gaz obciążyć, patałach jeden. A co mnie to obchodzi. Jego problem, nie mój.
- Tutaj to pewnie spokój?
- Teraz tak, ale kiedyś staję sobie na CQ w zawodach, a tu przyjechał na rowerze sąsiad z końca wsi i marudzi, że mu bramę otwieram i zamykam.
- I co zrobiłeś?
- Powiedziałem, że musi ją zmienić, bo złodzieje ją szybko otworzą w ten sam sposób. W końcu coś z tym zrobił i od tego czasu jest spokój. O wiele gorzej było z tym, co oni mi zakłócali.
Fakt. To już dobrze pamiętam, stary był mocno cięty. Raport dla UKE będzie mięsisty, ze wstępnymi wynikami pomiarów. Złoży go mój stary. Jego dobrze znają, ma u chłopaków przydomek „szumofob”. Solidnie sobie na niego zapracował przez całe lata i wiele zgłoszeń.


  PRZEJDŹ NA FORUM