[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem
Taki mały projekt z przymrużeniem oka
Kurs
Stary przez wiele lat suszył mi głowę, że nie umiem telegrafii, bo to świetna emisja itepe. W klubie kurs się już rozkręcił całkiem nieźle, dzieciaki przerobiły cały alfabet i teraz ćwiczą nadawanie i odbiór. Na pasmach też.
Podczas zebrania klubowego dzieciaki siedzą przed transceiverem i słuchają. Akurat nadawała któraś ze stacji okolicznościowych z sufiksem IARU, robiła łączności w kontestowym stylu. Ojciec patrzy na jednego z novice'ów, wskazuje na klucz:
- no siadaj, zobacz gdzieś z boku jak się nadaje i wołaj.
Słuchamy, nagle ojciec krzyczy:
TERAZ!!!
Dzieciak aż podskoczył na krześle, ale manipulatora nie wypuścił, nadaje:
tititi taataataa tititititi...
chwila wątpliwości… jest!
- no to mu odpowiedz R 599 TU
Tak też młody adept nadał. A zadowolony!
Stary jakoś mniej się cieszy, bo jego zdaniem to profanacja, wstyd i w ogóle porażka, by od razu nadawać na elektronicznym kluczu. Kto to słyszał!
Jeden z dzieciaków okazał się jednak sprytniejszy. Zaprogramował znak w pamięci transceivera, dodał słynne R 5NN TU w drugiej pamięci i tak zrobił chyba ze 20 łączności za pomocą kilku przycisków, aż stary stwierdził, że tego oszustwa to już dość. Sam jednak teraz tak nadaje w zawodach. Najwyraźniej zapomniał wół, jak cielęciem był. A może trafniej powiedzieć, że jest jak pies ogrodnika.
Na takich poszukiwaniach i pierwszych łącznościach na telegrafii minęło pół spotkania klubowego. Drugie pół czasu dzieciaki ręcznie wypisywały karty QSL. Znaleźliśmy w bardzo starych zapasach takie najprostsze, w których wszystko wypełniało się ręcznie, włącznie ze znakiem, na odwrocie każdy z nich coś narysował, a to klucz, a to radio. I właśnie te karty polecą przez biuro. Z czasem takich łączności było coraz więcej i dzieciakom się to bardzo spodobało. Od tego czasu dodatkowo ćwiczą przed komputerem.
Niestety ojciec mi psuje nastrój, bo marudzi. Bo jak oni tak będą się uczyć, to nic z nich nie będzie. Przed komputerem? On ćwiczył w klubie jedynie słuszną metodą prawie wojskową. On, fachowiec od telegrafii, powiedział, że na luzaka nie da się sensownie nauczyć. Dzieciaki najwyraźniej o tym nie wiedzą i ćwiczą. A to przynosi efekty. Trzech chłopaków i jedna dziewczyna już potrafią telegrafię na tyle dobrze, że posługują się w szkole. Na klasówce – jak znalazł. Podobno pani nauczycielka się jeszcze nie połapała i co jakiś czas tylko ochrzania jednego z nich, żeby nie stukali w stół. A oni tylko podają sobie wyniki testów z polskiego i matematyki.
Stary ciągle narzeka, że oni wszystko nie tak, że oni na komputerze się uczyli, że na sztorcu to w ogóle nie potrafią nadawać, tylko na elektronie, że to, że tamto. Odnoszę jednak wrażenie, że jakoś cieplej mu się na sercu robi, bo kolejne pokolenie telegrafistów wychodzi w eter. Jeden z brytyjskich amatorów kartkę QSL wysłał naszym novice'om do klubu – direct. Będzie prezent pod choinkę dla dzieciaków.


Choinka
Po południu postanowiliśmy ubrać choinkę. Na dorodnym świerku, który stoi przy poletku antenowym (to tak skromnie powiedziane) miały zawisnąć wielkie bombki, kartonowe gwiazdki i kilka długich łańcuchów lampek. Przynieśliśmy dwie wysokie drabiny i razem z ojcem zaczęliśmy to wieszać. Dzieciaki podają ozdoby, my wieszamy, ogólnie wesoło.
- Tam jeszcze nie ma bombki, tam, tam chcę czerwoną!
- Dobrze, będzie, tylko musimy drabinę przestawić.
W końcu powiesiliśmy wszystko, co było. Ostatnie z kartonowych ozdób powiesiliśmy za pomocą procy, nakrętki i sznurka. Lampki podłączyłem przez przedłużacz od kosiarki. Pstryk! I lampki się świecą. Wyłączyłem je potem, pomyślałem, że uroczyście zaświecimy je wieczorem.
Wróciliśmy do chatki i zabraliśmy się za wołanie kilku stacji, bo akurat dobrze było słychać.
Nagle zapukał do nas sąsiad, ten od bimberku. Przyniósł małą flaszeczkę z ostatniego przegonu, podał ojcu i powiedział:
- Somsiedzie, cosik lampki na choince migają, pewnie wiater zepsuł kabel. Żeby to się znowu nie zapaliło, jak wtedy od pioruna co w maszt huknął.
- Migają? Zaraz zobaczę. Przecież wyłączałem, bo mi tu szumi jak tam włączone.
Stary zagląda na tablicę przyrządów i widzi, że zasilanie choinki jest odłączone. Ki diabeł? Wygląda przez drzwi. Lampki się nie świecą.
- Kazik może ci się wydawało? Może źle pilnowałeś na kolumnie i fuzle jakieś przeszły?
- No świeciły się, znaczy migały. Tak nierówno.
Stary stanął w drzwiach, puknął się w czoło i powiedział mi, bym zawołał CQ. Siadam za klucz, nadaję i nagle widzę uśmiech ojca. Taki od ucha do ucha. Nie bardzo wiem o co chodzi. Ojciec podchodzi z uśmiechem i mówi:
- Synu twoja nowa skrzynka dopasowująca główny vertical działa dobrze. Antena promieniuje jak inżynier przykazał.
- A te lampki?
- Niech się błyskają na chwałę konstruktorów wzmacniaczy i anten!
Dzieciaki będą opowiadać, że w klubie mamy nawet zdalnie sterowaną choinkę. Wystarczy nacisnąć na klucz, a tam się zapalają lampki.
Także wtedy, gdy są wyłączone.


  PRZEJDŹ NA FORUM