Radiostacje na polskich statkach w latach 60-tych
Co piszczało w kabinie radiooficera 50 lat temu?
    frantastic pisze:

      SP2LIG pisze:


      Zdrowie załogi ma dla armatora znaczenie i to spore.
      ______________
      Greg SP2LIG


    Może trochę przesadziłem. Prawdą jest, że armatorzy dbają o sprawy socjalne załogi, dostęp do lekarza itp. itd., bo to w sumie niewiele kosztuje. Jednak armator wybierając konstrukcję statku praktycznie wyłącznie kieruje się ekonomią. Zupełnie zanikły na morzu konstrukcje statków, gdzie nadbudówka była nie nad maszynownią na rufie a bliżej środka kadłuba. Dlatego też używane są niskoobrotowe napędy tłokowe a nie turbinowe.
    Moja tzw. "wiedza" sięga roku 90-go i nie była uaktualniana. Jest ona siłą rzeczy wyrywkowa. Dodatkowo czas zrobił swoje i pamięć nieodświeżana już nie ta. Praca marynarza była dla mnie bardziej pracą i w mniejszym stopniu pasją, choć ją bardzo lubiłem. Wszyscy na forum wypowiadają się subiektywnie. Wiedzę encyklopedyczną można znaleźć w książkach.




Kolejny raz wiesz(lub tylko się Tobie wydaje że wiesz) że gdzieś dzwoni tylko nie wiesz gdzie. Dostęp załogi do lekarza to są już sprawy ubezpieczenia które sporo kosztuje armatora. To że armatorzy kierują się ekonomią to sprawa oczywista, tak było od zawsze. Tylko demoludy(w tym Polska) zatrudniały na statkach na wzór sowiecki dziesiątki osób totalnie niepotrzebnych, natomiast armatorzy zachodni ograniczały załogi do minimum zalecanego przez przepisy państwa bandery. Jest to jeden z powodów oszczędzania ale znaczny dla armatora. Na dzień dzisiejszy na statkach własności polskiej zatrudnia się tylko tyle osób ile wymagają przepisy bandery.
O konstrukcjach i napędach nie będę się wypowiadał bo tu nie jest miejsce ani czas i być może to nikogo nie interesuje.

Praca marynarza a już szczególnie rybaka morskiego to nie była praca tylko bardzo ciążka harówa nigdy nie zapłacona godnie w polskich(komunistycznych)warunkach.

Subiektywnie mogą wypowiadać się tylko ci co statku nigdy na oczy nie widzieli lub wiedzę czerpią z "morskich opowieści", tak jak Ty podałeś. Coś zasłyszałeś od kogoś i podajesz to jako pewnik. Po przepracowaniu wielu lat u największego polskiego armatora jak również wielu lat u kilku obcych armatorów z tego połowę na topowym stanowisku to wiedzę ma się w małym palcu, ale książkami nie wolno gardzić, tu zgadzam się z Tobą. Nie wszystko niestety mieści się na twardym dysku homo sapiens, niektóre fakty ulatują. Na odległość można wyczuć kogoś kto piszę obiektywnie tak jak było zgodnie z realem i tego co jemu się tylko wydaje lub nasłuchał się bzdur (morskich opowieści) od osób trzecich.
___________
Greg SP2LIG


  PRZEJDŹ NA FORUM