[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem
Taki mały projekt z przymrużeniem oka
Apel do niektórych kolegów. Smutno i źle piszecie w różnych dziwnych wątkach. Może tak w góry byście się z radiem wybrali?

Górskie sprawy
W końcu złośliwa bakteria, która siedziała we mnie, poszła sobie hen precz i zebraliśmy się, by pojechać na przedłużony weekend w góry. Ojciec pomny poprzednich zdarzeń nie brał już ze sobą ogromu sprzętu – tym razem wziął świeżo zrobiony transceiver, trzypasmową samoróbkę, którą uparcie klecił na konkurs. O tym jeszcze opowiem. Tym razem cały sprzęt zmieścił się w niedużym plecaku, obok wpakowałem drugi plecak z ciuchami rodziców, a resztę bagażnika zajęły nasze bambetle. Tak to jest, gdy z nami jedzie dziecko.
Tuż przed Radomiem wpakowaliśmy się w paskudną kolejkę i nie pocieszył nas nawet widok czarnego BMW, które najpierw jechało środkiem i zajeżdżało wszystkim drogę, a potem zostało „wysuszone” przez misiaków na wylocie z Radomia. Dojechaliśmy na miejsce, rozpakowaliśmy się, ojciec szybciutko rozciągnął z okna jakiś kawał drutu i zaczął nadawać. Przyniosło to nieoczekiwany efekt trochę później. Trochę łączności zdążył jednak zrobić.
Wstaliśmy rano, zjedliśmy śniadanie, podziwiając mgłę. Zapakowaliśmy plecaki i poszliśmy w górę. Około południa po kilku postojach dotarliśmy na miejsce. Tata natychmiast rozwiesił dwie anteny, podłączył transceiver, wzmacniacz i klucz, a potem zaczął nadawać. Ja rozstawiłem statyw i zabrałem się za fotografowanie przepięknej jesieni – dawno nie widziałem tak fantastycznych barw liściastego lasu, który zaczyna przygotowywać się do zimy.
Nagle podszedł do mnie tata i pyta się, czy nie mam zapasowego akumulatora, bo wczorajsze nadawanie rozładowało mu baterie. Zapomniał naładować. Na szczęście przewidziałem i taką okoliczność, wyjąłem z plecaka mój powerpack oraz składaną baterię słoneczną, podłączyliśmy i ojciec znowu zaczął nadawać CQ, tym razem na fonii. Radio jednak pracowało źle i wyglądało na to, że stopień mocy się wzbudza.
- To niemożliwe, przecież ja to sprawdzałem. W domu działało świetnie.
- Tak tato, ale twoje anteny mają SWR 1:1, a tutaj na pewno jest gorzej.
- No diodka się świeci, trochę odbitej jest, ale bez przesady.
Ki diabeł?
Ojciec przełączył samoróbkę na CW, złapał za klucz i nadaje. Kilka QSO na siódemce zrobił, aż nagle zadzwonił do niego nasz znany nasłuchowiec, który już dawno dostał przydomek gumowe ucho. Podobno usłyszał słaby ćwierkający prążek sygnału ojca na jakimś profesjonalnym paśmie. Tego było już za wiele.
- Hurr burr… tyle sprzętu zrobiłem, wszystko w końcu zadziałało, a teraz taki numer?!!! Cóż mi pozostało?
Odłączyliśmy samoróbkę, podłączyliśmy moją odrapaną 817tkę.
- ten odbiornik to do kitu jest, samoróbka była lepsza. Tu nawet filtru strojonego nie ma. Szumi jak diabli, bo AGC wszystko podciąga. Za czułe to jest. A to menu to chyba jakiś sadysta projektował.

Ustawiłem ojcu IPO, a potem jeszcze ATT i jakoś przestał narzekać. Wpadłem na pomysł, że można użyć reflektometru od 817tki i dostroić anteny, by SWR był minimalny. Tak też zrobiłem. Do łask wróciła samoróbka, która tym razem działała dobrze. I moc miała większą niż skromne 5W. Ojciec złapał za klucz i zabrał się do nadawania. Poszliśmy na spacer.
Widoki były niesamowite, panie zachwycone, dziecięciu też się podobało.
Gdy wróciliśmy, ojciec siedział smutny i patrzył się jak buldog, który przegrał wyścig z chartami. Okazało się, że do transceivera weszła wilgoć i przestał pracować główny mikroprocesor sterujący. A bez tego radio nie działa. Na pieniek wróciła znowu 817tka, ale też na krótką chwilę, bo zbierało się na deszcz. Wieczorem rzeczywiście padało.
Jedyne co się naprawdę udało pierwszego dnia to były zdjęcia.

cdn.


  PRZEJDŹ NA FORUM