Radio w samolocie
Latam bardzo rzadko, a z radiem (Bofeng) pierwszy i jedyny jak dotąd raz leciałem w maju do/z Amsterdamu, więc to co piszę, wykładnią z pewnością nie jest. :-)

W tamtą stronę bez przygód.
Z powrotem na kontroli bezpieczeństwa Baofeng leżący w kuwecie nie wzbudził zainteresowania, ale antenka do niego leżąca luzem w plecaku tak...

Pytanie co to jest, a potem po co ja to robię? - po co rozmawiam przez radio? :-)
Ostatecznie sprawa zakończyła się pozytywnie i mogłem lecieć razem z moim ryżowcem, ale zanim strażnik - wyglądający bardziej jak członek ulicznego gangu gdzieś z południa Europy niż Holender z dziada pradziada - mnie puścił, dwa razy odchodził na konsultacje z kimś jeszcze znikając mi z oczu.
Raz z Baofengiem w ręku, a za drugim razem również z pozwoleniem radiowym, które wyciągnąłem, kiedy zauważyłem, że moje wyjaśnienia nie bardzo do niego trafiają.

W sumie radio zupełnie mi się nie przydało na tym dwudniowym wyjeździe.
Przemienniki, które odwiedziłem były raczej nieużywane, a na moje wywołania nie odpowiedziało nawet echo. ;-)
Na dodatek mój Baofeng nie ma pasma lotniczego. :-(

PS. W obie strony Lufthansa.


  PRZEJDŹ NA FORUM