Nowości w ratownictwie czyli mobilna rewolucja w ratownictwie górskim
Dokładnie tak to jest Jurku. Ważny jest w miarę kontakt i podtrzymanie na duchu. Swego czasu czyli za młodu brałem parę razy w akcjach w Tatrach Wysokich okolice Morskiego Oka. Fazet na jesieni polazł zimową trasą i zawisł na półce skalnej w okolicy Mięguszowieckiego. Część ekipy, która schodziła z wspinaczki zaczeła z powrotem piąć się w górę a ja z śp Wojtkiem Łapińskim (syn Czesława Łapińskiego który był wieloletnim kierownikiem Morskiego Oka a także przyjacielem naszej rodziny)- potem też gospodarz Morskiego waliliśmy do gościa przez Dolinę za Mnichem. WOP miał całe dwie rakiety i jak je zużył więc wzystko po ciemaku. Gościu miał parę zapałek wiec też je wypalił. Jeden z gości schroniska aby nam facet nie zasnął i nie spadł stał pod urwiskiem i cały czas nawijał i rozmową nie pozwlił facetowi zasnąć. Po sprowadzeniu nad ranem do schroniska my walneiśmy sie spać a gościu pierwszym autobusem dał dyla do Zakopanego. Parę razy niestety znosiliśmy już tylko ciało...


  PRZEJDŹ NA FORUM