Dyskusja o EmCom
    HF1D_ex_SP1JPQ pisze:

    (...)
    1.
    A więc nikt Cię nie wyrzucił tylko sam wyszedłeś.

    Jest różnica? Jest. Nawet dla człowieka o inteligencji tostera, a większość tutaj ma znacznie wyższy współczynnik IQ.

    Wybierz w końcu jedną wersję itrzymaj się jej. Wyrzucili Cię czy sam wyszedłeś?

    2. Sprawa zinstytucjonalizowania EmCom w strukturach PZK w postaci powołania Ogólnopolskiego Klubu.(...)
    Tylko ktoś kto brał udział w takim przedsięwzięciu wie jaka jest niechęć oficjalnych struktur Państwa (także samorządów) do takich inicjatyw.

    W 1997 roku państwowa sieć łączności leżała okazała się niewydolna. Niewydolna z powodów sprzętowych, ale głównie z powodów ludzkich i organizacyjnych.
    Krótkofalowcy zorganizowali się w kilka dni i pokazali, że to działa.
    Wywołało to na wszystkich szczeblach opór różnych funkcjonariuszy OC.
    Dlaczego? Bo kto to widział, ze jakiś krótkofalowiec z ręczniakiem idzie na wały i melduje przez działający przemiennik bezpośrednio do kogoś siedzącego w Urzędzie Wojewódzkim?
    To zaburzało sielski spokój osób w gminach odpowiedzialnych za akcję przeciwpowodziową.
    Nie można było spokojnie napić się gorzały i meldować, że nie było połaczenia. Trzeba było ruszyć d... na wały i potem wrócić do urzedu i złożyć meldunek o sytuacji.
    Na wyższych szczeblach poczuli się zagrożeni wszyscy "zasłużeni" funkcjonariusze ówczesnej OC.
    Emerytowani wojskowi przyzwyczajeni, że nie ma miejsca na inicjatywę i wszystko funkcjonuje na rozkaz, a jak coś nie działa to się melduje, że nie działa. i czeka się nie wiadomo na co.
    Krótkofalowcy, ze swoją mobilnością i podejściem "Co to znaczy że się nie da? Da się" poddawali w wątpliwość potrzebę egzystencji takich ludzi. Przecież ktoś po powodzi mógł dojść do wniosku, że skoro amatorzy zrobili to lepiej to leśnych dziadków można wykopać na zasłużony odpoczynek. Ten element pozostał do dzisiaj ponieważ pomimo faktu, ze od 1997 roku minęło 18 lat to w wielu ośrodkach zarządzania kryzysowego i ochrony ludności (dawna obrona cywilna) siedzą tacy sami ludzie, a czesto ci sami ludzie. Myślenie jest dokładnie takie samo
    W takich sytuacjach krótkofalowcy są dla ludzi w oficjalnych strukturach wrzodem na d... i w 1997 roku wymyślano różne rzeczy, żeby nas się pozbyć.
    Na szczęście doradcą wojewody w tym czaie był krótkofalowiec.
    W którym z 16 Urzędów Wojewódzkich krótkofalowiec zajmuje obecnie jakieś decyzyjne stanowisko?


Witajcie w kolejnym dniu poszukiwania wspólnej drogi. bardzo szczęśliwy
Kolejny raz chyle czoła Jurku przed Twoimi zdolnościami do opisu sytuacji.

Ad. 1. canis_lupus czyli Szymonie SQ9ZAQ
Masz bardzo fajny znak wywoławczy, sympatycznie się go literuje i po polsku i po angielsku. Czy wstydzisz się go podać oficjalnie na forum? Czemu?
Przejrzałem sieć i znalazłem sporo ciekawych informacji o Twojej godnej naśladowania działalności klubowej. Zachęcam do wpisania imienia i znaku w stopkę.
Chyba nie wolisz co któryś wpis tłumaczyć się przed pytającymi o Anonima (?).

Ad. 2. Nikt do tej pory nie opisał sytuacji z 1997 r. tak dosadnie jak Ty.
Było dokładnie jak napisałeś. Kiedy w pierwszym dniu powodzi przyszedłem do sztabu przeciwpowodziowego wojewody opolskiego z zapytaniem czy mogę pomóc dysponując sprzętem, to urzędnicy odpowiedzialni za łączność zaprzeczyli, by coś było poza ich kontrolą. Dopiero ówczesna Pani Wojewoda powiedziała:
"Tak, natychmiast jest nam Pan potrzebny."
W następnych dniach pracownicy OC, wojskowi, zaglądali z niedowierzaniem, że oni nic nie mogą, bo ich łączność nie działa, a my załatwiamy nawet transporty paliwa do helikopterów.
Oczywiście po powodzi podziękowania i ordery dostali oni.
My na szczęście mamy spontanicznie spisane, cenne świadectwa tamtych dni, takie jak to:
http://sp6paz.pl/index.php/informacje/63-to-ju-15-lat


  PRZEJDŹ NA FORUM