11 tysięcy krótkofalowców w Polsce nie wie co zrobić
Załóżcie sobie nowy Związek
    sq2mma pisze:


    Na początku zeszłego roku drogą elektroniczną załatwiałem licencję SWL dla syna. Nastolatkowie mają dużą potrzebę przynależności do grupy, a że zainteresował się emisjami cyfrowymi patrząc mi przez ramię. To stwierdziłem, że trzeba kuć żelazo póki gorące. W ciągu miesiąca przydzielono mu znak. Po kilku krotnym przypomnieniu licencja dotarła pod koniec roku.

Problem nr 1 to hamulcowi. Są obecni w każdej organizacji, ale ich skuteczność w OT i innych miejscach związanych z krótkofalarstwem dorównuje chyba tylko temu, co się dzieje w środowisku wędkarzy. Coś w tym musi być.

Przykład z życia wzięty - dziesięciolatek, który trafia do OT25 i trafia tam na dyżurującego SP5CNG. Dzieciak z grubsza wiedział o co może w tym hobby chodzić, przyszedł tam z ojcem po to, by dostać znak nasłuchowy. Tymczasem sekretarz OT25 nie chce nawet przyjąć wniosku, dzieciak się rozpłakał bo przecież właśnie po złożenie wniosku tam jechał. Bo tego NIE DA SIĘ ZAŁATWIĆ ELEKTRONICZNIE. Maile do pana z emisją w sufiksie nie przynoszą rezultatu, pozostają bez odpowiedzi. Sprawę trzeba było rozwiązać w inny sposób - następnego dnia pojechałem do praskiego OT i tam się załatwiło sprawę szybko. Młodzik ma znak, słucha, uczy się i nadaje z klubów. To znaczy, że można!

Tydzień później w OT trafia nastolatek z liceum. Trafia na tego samego CNG. Skutek jest taki, że zniechęca się całkowicie, bo zostaje przeegzaminowany z fizyki a starszy ten pan na dyżurze stwierdza, że z takim beznadziejnym poziomem wiedzy to on nie ma czego szukać. Na szczęście zareagowali ci, którzy byli w pobliżu, chłopak został odesłany do innego oddziału, w klubach bywał, nauczył się, zdał egzamin i jest już nadawcą. Słyszałem go jakiś czas temu, gdy rozmawiał ze swoim kolegą (obaj łamali znaki /p) na świętokrzyskim przemienniku. Byli od siebie prawie 80km, więc nauka nie poszła w las. Właśnie po to jest przemiennik.

Trzeci przypadek był jeszcze ciekawszy - jeden z naszych kolegów, który uzyskał licencję pod koniec lat dziewięćdziesiątych, postanowił reaktywować się po latach przerwy (podobnie jak ja). Wymienił pozwolenie radiowe na nowe, kupił TRX, powiesił anteny i zabrał się za deiksy. Postanowił zapisać się do PZK z racji na obsługę kart QSL. Rozmawiamy, mówimy o ostatnim tęgim pile upie i różnych kreaturach w postaci policjantów pasmowych, którzy całkiem wycinają deiksa, a SP5CNG stwierdza, że policji nie powinno się podsłuchiwać. Dzwonią, ale nie w tym kościele. Gdy ten reaktywowany kolega dowiedział się, że wpis do bazy zajmie nie mniej niż pół roku, a do tego (tutaj lista problemów przedstawionych przez hamulcowego) to zrezygnował. Jest członkiem innego OT, który bardzo sprawnie go przyjął. A że OT w innym mieście? To też można załatwić.

Kij takim oddziałom w oko skoro nie potrafią pohamować hamulcowych. Aby nowi ludzie garnęli się do hobby, niezbędna jest lista oddziałów i klubów, które są gotowe (merytorycznie i organizacyjnie) na przyjęcie nowych ludzi i nie są tylko przechowalnią znaków. Sęk w tym, że takich jednostek organizacyjnych jest bardzo mało.


  PRZEJDŹ NA FORUM