11 tysięcy krótkofalowców w Polsce nie wie co zrobić Załóżcie sobie nowy Związek |
SQ5KLN pisze: sp8mrd pisze: Jedną z przyczyn takiego, a nie innego stanu polskiego krótkofalarstwa jest wg mnie zrezygnowanie z bezcennego, wieloletniego wymagania, by zanim zostanie ktoś nadawcą był przez jakiś czas nasłuchowcem (np. przez rok). Aby złapać bakcyla krótkofalarskiego, sprawdzić czy to prawdziwa pasja, hobby, a nie słomiany zapał, przydałby się dobry staż nasłuchowy. Wtedy pewnie mielibyśmy o kilka tysięcy mniej martwych licencji. Piszę to także z perspektywy wieloletniego szkoleniowca. Część Kolegów przeszła przez kursy krótkofalarskie, które współorganizowałem i bez doświadczenia nasłuchowego szybko straciła zapał jaki miała przed uzyskaniem licencji. Kilkadziesiąt lat temu krótkofalarstwo składało się w 99,9% z titania na sztorcu i gadaniu na SSB (ewentualnie dawniej AM). Obecnie to bardzo szeroka dziedzina i hobby w klasycznym ujęciu (CW i fonia SSB) to tylko część krótkofalarstwa. Jaki jest sens aby ktoś, kto się chce zająć na przykład HamNetem, D-Starem czy puszczaniem balonów stratosferycznych, musiał wcześniej słuchać 3705kHz przez rok i prowadzić z tego "księgi nasłuchowe"? Wymóg stażu nasłuchowego to totalny bezsens, bo zakłada, że młodzi w tym hobby znajdują to samo, co nasi starsi koledzy 50 lat temu. Edit: I bardzo często nacisk "kolegów z 50-letnim stażem na pasmach" na konwencjonalne krótkofalarstwo (sztorc oraz fonia SSB) i dewaluacja wszystkiego innego (bo po co te komputery, emisje pozwalające się łączyć sygnałami 30dB poniżej szumu itd.) może być gwoździem do trumny wszelkich promocji. Czym większy wachlarz możliwości i dziedzin się prezentuje, tym większa szansa, że ktoś się w którejś odnajdzie. Jeśli ktoś promuje krótkofalarstwo na zasadzie "krótkofalarstwo to tylko CW na sztorcu i to po 10-ciu latach stażu nasłuchowego", to nic dziwnego że "miłośnik kosmosu", "miłośnik sieci bezprzewodowych" czy "miłośnik łączności na sytuacje awaryjne" stwierdzi "krótkofalarstwo nie jest dla mnie, bo CW na sztorcu to nie jest to czego szukam". Piotrze, imienniku drogi! Widocznie napisałem zbyt mało zrozumiale. Twoja wypowiedź daje do myślenia. Nasłuchowiec, to taki człowiek, który słucha, bo podstawą krótkofalarstwa jest słuchanie. Oczywiście, że inne formy naszego wspaniałego hobby mogą być traktowane jako staż nasłuchowy, bo w nich tez takie nasłuchy są podstawą, są konieczne. I tu nasuwa się pytanie czy bycie tylko pasjonatem w dziedzinie np. D-Star, HamNet to prawdziwe krótkofalarstwo? Czy w ogóle można pozostać na etapie tylko tego bez poszerzania wiedzy, zdobywania nowych doświadczeń pracy różnymi emisjami na pasmach KF, UKF? Czy do interesującego puszczania balonów potrzebny jest egzamin i własny znak? W pewnych sytuacjach poznający nasze hobby spotyka się z podstawami krótkofalarstwa i nie ma żadnego przymusu, by słuchał na 3705 kHz (jako nasłuchowiec słuchałem na wszystkich pasmach KF). Do egzaminu przygotowuje się z szerokiego spectrum dziedzin naszego hobby i podstawy krótkofalarstwa musi poznać. Chodzi o to, by stopniowo nabywał szerszą wiedzę o naszym hobby i po pewnym czasie, po namyśle, bardziej świadomie zdecydował czy chce zdać egzamin i uzyskać pozwolenie radiowe. Piszę to w temacie tego wątku czyli odnosząc do owych kilku tysięcy nieaktywnych znaków wywoławczych, które niektórzy biorą pod uwagę podając liczbę 15 czy 17 tysięcy krótkofalowców w Polsce. |