Wspomnienia o "słynnym warszawskim bekaczu"...
Był był, wiem kto to nadawał. Człowiek ten miał nagranie Gierka na magnetowidzie szpulowym MTV10. Z tej dzielnicy do Kawęczyna blisko miałoczko
Od samego bekacza o wiele ciekawsze są wspomnienia związane z tym jak "zasiedziali" krótkofalowcy traktowali początkujących. To właśnie ich ciągłe gnojenie spowodowało eksplozję radiowego nieposłuszeństwa, która zamanifestowała się aktywnością wszelkich piratów radiowych. Oto cytat z zalinkowanego wcześniej dokumentu "sygnał czasu".

    Michal_Jonakowski pisze:

    Byłem krótkofalowcem.
    Jednym z pierwszych z “nowej fali”, z licencją zrobioną po komunie. “Stara gwardia” nie bardzo była zadowolona z “liberalizacji" przepisów. Najpierw nie pasowało im to, że “teraz każdy może mieć łączność radiową na przykład CB
    radio”. Bardzo ich to bolało. Nie byli już wybrańcami społeczeństwa i pieszczochami władzy ludowej. Był taki sort po
    stanie wojennym – krótkofalowców donosicieli. (...) Ci najbardziej dawali odczuć mi, a potem moim kolegom, że “skoro przyszliscie z >>Cymbał Radia<< to wogóle powinniście siedzieć cicho. "Słuchać mądrzejszych” a w ogóle to ukrywać “wstydliwy epizod” z czasów aktywności na CB.
    Ja się na to nie godziłem.
    Ale przez pierwsze lata przygryzałem wargi. Czara goryczy przelała się w 1996 roku. Licencję II kategorii zrobiłem pod koniec roku 1992. Namówiłem na egzamin kolegę z mojej poprzedniej szkoły, z zawodówki przy ulicy generała Zajączka. Na początku rozmawialiśmy tylko ze sobą na "nowym" paśmie. Jakieś pół roku po naszym pojawieniu się jako krótkofalowców, ujawniła się tajemnicza piracka stacja nazwana “bekaczem”. Człowiek ten w zasadzie bekał lub mówił różne prowokacyjne teksty “bekającym" głosem, nie pozwalając na identyfikację. Nie można było rozpoznać jego głosu i nawet gdyby był to ktoś znany na przykład w środowisku CB, to wiedział co robi. Pozostawał nierozpoznany.
    W tym też czasie “stara gwardia” "jeździła" po nowych krótkofalowcach jak po łysej kobyle. Pouczała bez ustanku i bez potrzeby. Na każdym kroku dawała odczuć swą wyimaginowaną wyższość.
    Bekacz był pierwszym, który im dał odpór. (...)
    Marcin też był krótkofalowcem. W zasadzie niby go nie namawiałem, ale zrobił licencję trzymajac fakt pójscia na egzamin w tajemnicy. Nie chciał podoobno zapeszyć. Tej jesieni, a był to październik 1996 roku, w Warszawie doszło do “buntu młodych” na
    pasmach amatorskich UKF. Ba ! Dołączyli piraci, nie mający licencji, a mający radiostacje i od lat tylko słuchający
    pasm amatorskich. Wszyscyśmy mieli dość słuchania, jacy to ludzie wywodzący się z CB radia są źli, głupi i nieokrzesani.
    Zaczeło się kłótnią na “naszym” kanale 144,575 na którym siedzieli “młodzi”. Coraz częsciej włazili tu starsi, a że dosyponowali większymi mocami i antenami wieloelementowymi na wysokich budynkach, tak więc wymyślali nam od najgorszych i
    złośliwie uniemożliwiali kontynuowanie łączności.
    Nagle, pewnego dnia, w przeciągu godziny, na przemienniku w trakcie "narady starszych", pojawił się "bekacz". (...) Zaraz za "bekaczem" nieoczekiwanie pojawiło się mnóstwo innych piratów. Oczywiście byli oni straszeni przez “starszyznę” standardowymi tekstami, że “już są namierzeni” i “już nie żyją”. Tego dnia pękła tama.
    Nakrywajace się jedna na drugiej stacje, po prostu po raz pierwszy wygrały siłą sygnału z prawowitymi użytkownikami pasma.
    Cała skumulowana złość uwolniła się. Przez bekania, śpiewy i melodyjki z zegarków elektronicznych, "legalni" nie mogli się przedrzeć. Działacze Warszawskiego Oddziału Terenowego, Polskiego Związku Krótkofalowców próbowali nadać cotygodniowy
    komunikat dla członków. Po raz pierwszy dostało im to uniemożliwione.
    Wojna została wypowiedziana. Zrodziła się tradycja "wieczorów wtorkowych". Wieczorów aktywności piratów, dając wyraz swej złości, kiedy to na przemienniku gromadził się "beton"


i dalej
    Michal_Jonakowski pisze:

    Mimo, że lekceważysz przepisy to wysłuchasz co ma do powiedzenia Komisja Eterowa – płynęło z głośnika mego Digitala 931. Wszystko się we mnie gotowało ! Stary piernik, ich szef niemalże, wlazł mi na kanał i nie dawał dokończyć rozmowy.
    – Tobie się powinno licencje zabrać i ja się o to postaram, a uwierz że mam wpływy. perorował.
    – Mam gdzieś twoje wpływy. Nic złego nie robię. To, że się wam nie podoba temat naszej rozmowy to mam wiesz gdzie... Stare komunistyczne przyzwyczajenia...
    Nie będziecie mi cenzurować łącznosci ! Adam jesteś ?
    – Jeste... (pisk) - Nie skończyliśmy z tobą. Wysłuchasz co mamy... - nakładał się na Adama skubaniec.
    Wyłączyłem radio i wykrzyczałem z wściekłością w kierunku gasnącego wyświetlacza:
    – Nic kurwa nie wysłucham.
    Chwyciłem słuchawkę telefonu i zadzwoniłem do Adama. Podniósł po pierwszym sygnale.
    – Adam, oni specjalnie najpierw mnie z równowagi wyprowadzają, a potem godzinami nośną stawiają.
    – No wiem. Przykrywają cię doszczętnie,
    – No to niech się podenerwują, że są nieskuteczni. Zróbmy tak, że będziemy tu wisieć na telefonie, a to samo co do telefonu, będziemy gadać do radia z wciskaniem przycisków nadawania. To czego nie usłyszymy przez radio, to usłyszymy przez telefon. Oni się wkurzą, że nas już nie przykrywają. Będą sprawdzać czemu. Może będzie chwila spokoju.
    – Hehe. Dobra !
    Wróciłem do radia, a telefon miałem na długim kablu.
    – Es Ku Pięć... wywołałem Adama.
    – Tu Es Ku (pisk)
    – No już jestem znowu, Adam. Jakieś mendy stawiają nośną ale i tak się przebijasz – zablefowałem.
    – To te pierniki. Zobacz, że oni tak podkreślają "ham spirit". Niby "kulturę krótkofalowca" i to że, ich właśnie kultura odróżnia od "bydła z CB radia". Niby tacy kulturalni, a sami robią to, co najgorsi badziewiarze na CB.
    Radio piszczało w trakcie nakładek, ale pomyślałem, że gdzieś oni przecież się koordynują.
    Nie wciskajac chwilowo nadawania powiedziałem do telefonu.
    – Adam, teraz ty nadawaj i gadaj byle co. Ja przelecę pasma i zobaczę czy gdzieś nie mają koordynacji.
    – Okej. No więc...
    Zacząłem przeszukiwać dostępne mi pasma. Na 2m nic. To zrozumiałe. Tu mają zajęte radio i antenę.
    No to może nowo przydzielone amatorom pasmo 6m... Bingo.
    – Adam – powiedziałem do telefonu – oni mają koordynację na 51,200 MHz w USB.
    Posłuchaj – przytknąłem mikrotelefon do głośnika
    – ... ja nie wiem jak, ale ja już dałem półtora kilowata a oni dalej gadają.
    – Ja też odwróciłem antenę na nich i mam teraz 800 W
    – A to świnie ! – powiedziałem do telefonu. Zobacz. Nadają większymi mocami niż największe w Polsce limity.
    A co myślałeś. Są równi i równiejsi. Oni są równiejsi.


Właśnie dlatego pojawił się bekacz. W ogóle opowiadanie jest świetne, nie wszystko miałem okazję widzieć samemu, natomiast słuchałem bardzo dużo w tym czasie. Właśnie to sprawiło, że odłożyłem radio na półkę na wiele lat, by w końcu odnaleźć swoje hobby ponownie, tym razem na KF.

Uczestniczyłem w akcji namierzania bekacza, zrobiłem nie tylko antenę kierunkową ale radionamiernik Adcocka, który przed akcjami bekacza skalibrowałem w miarę sensownie na stacjach profesjonalnych pracujących nieco wyżej. Mimo to najmocniejszy z bekaczy nigdy nie został namierzony. Za to pamiętam doskonale wszystkie te komentarze i to, jak gnojono młodych krótkofalowców na UKF. Mnie to za bardzo nie dotyczyło, ale słuchałem i potwierdzam niemal wszystko, co Michał napisał. Zresztą warto przeczytać całe to opowiadanie.


  PRZEJDŹ NA FORUM