Radiostacje na polskich statkach w latach 60-tych
Co piszczało w kabinie radiooficera 50 lat temu?
Ja w latach osiemdziesiątych miałem USP przerobione na 12,6V żarzenia. tylko dałem za duże jak się okazało anodowe bo 250 V a on potrzebował 200 V ale za to mieszkałem w leśniczówce i miałem LW jako półrąbową o długości 180 metrów. Usłyszeć JA na 80 metrach nie było problemu zwłaszcza zimą. Ale jak przychodziła burza to... trzeba było antenę za okno wywalić. Pamiętam swego czasu żyłem jako "linki mocującej antenę" sznurka z tworzywa sztucznego.Pamiętacie (?) był taki sznurek z poliamidu chyba do snopowiązałek. Mocne to było cholernie ale... powiesiłem antenę i zaczęło trzeszczeć niesamowicie. Wieczorem odpiąłem antenę myśląc że burza idzie a po położeniu na ziemię zobaczyłem snop iskier jak z rakietnicy! Po wywaleniu sznurka już nic takiego nie było, za to mogłem na fizykę zbudować generator Van de Graffa - hi. Piatkę dostałem z a prezentację. bardzo szczęśliwycool


  PRZEJDŹ NA FORUM