Radiostacje na polskich statkach w latach 60-tych Co piszczało w kabinie radiooficera 50 lat temu? |
Mogę tylko wyrazić chłodne współczucie osobom, których horyzonty myślowe kończą się na blaszanym panelu zasłaniającym perspektywę ulicy Reeperbahn na St. Pauli, dzielnicy Hamburga. Ja powrócę do tematu głównego i pytania Co piszczało w kabinie radiooficera? Przypomnę pewne wydarzenie, którego głównym bohaterem był R/O. Ja byłem statystą. Był rok 1974. Statek cumował trzeci dzień w Hamburgu. Ładowali drobnicę więc nieco trwało do zakończenia. Zamustrowałem jako praktykant maszynowy 10 dni wcześniej w Gdańsku. Byłem cały dziki jak to w nowym, innym otoczeniu. Jednak zdołałem już wcisnąć swój krótkofalarski nos do radiostacji. Poznałem pana radio i jego królestwo. Statek nowy, 3 rejsy od podniesienia bandery to i wszystkie gałki radiostacji Mewa błyszczały nowością. R/O był już w wieku przedemerytalnym i sprawiał wrażenie dobrego wujka. Siedziałem w messie na popołudniowym coffee time, gdy zadzwonił telefon. "praktyczny, odbierz" - zadysponował bodajże cieśla. Podniosłem słuchawkę i usłyszałem odgłosy telegrafii w słuchawce więc natychmiast zorientowałem się kto dzwoni. Jednak chwilę później "ćwierkanie z radiokabiny" zastąpił donośny, wręcz tubalny głos pana radio. O, Boguś dobrze, że jesteś. Ciebie właśnie szukam - zagrzmiał R/O - zbieraj się, pójdziemy razem na miasto. Zatkało mnie zupełnie. Ja młodziak, praktykant zostałem zaproszony przez starego zejmana na wspólne wyjście. Nogi mi się ugięły, mokro w gaciach i coś tam próbowałem bełkotać ale on krótko urwał - Już uzgodniłem z Drugim, dał ci dziś wolne po kawie. Zeszliśmy z burty we dwóch. Wydostać się z portu w Hamburgu do miasta można tylko ferami (z wyglądu były jak statki wycieczkowe pływające po porcie w Gdyni lub Szczecinie). Wysiedliśmy na Landungsbrücken, południowej krawędzi St. Pauli. Okoliczne ulice były wypełnione licznymi piwiarniami i sklepami typu tax free, for seaman only i takie tam nieco odpustowe geszefty. R/O zaprosił mnie też na piwo i stwierdził krótko: Już się nie przejmuj, kiedyś ty mi postawisz. Z upływem czasy moje emocje opadały i w przyjaznej rozmowie docierało do mnie, że mam do czynienia z bardzo sympatycznym człowiekiem. Pamiętam, że zwrócił mi także uwagę, żebym się przyjrzał wokół, bo to będzie moje środowisko naturalne na resztę życia. Do dziś zachodzę w głowę skąd ten człowiek mógł przewidzieć mój życiorys na następne 4 dekady. Taki był pierwszy R/O, którego spotkałem w mojej karierze. |