Radiostacje na polskich statkach w latach 60-tych
Co piszczało w kabinie radiooficera 50 lat temu?
Dla mnie sprawa oczywista. To był chief, który pochodził z nowego pokolenia, któremu nigdy R/O nie uratował "tyłka".

Starsze pokolenie, zwłaszcza nawigatorzy, doskonale pamiętają to, że R/O im dostarczał prognozę pogody lub chociaż serwisował drukarkę, konserwował radar czy robił namiary za pomocą radionamiernika (w brytyjskiej flocie, mnóstwo wspomnień z tego okresu dotyczących obsługi radionamiernika Marconi Lodestone). A oprócz tego zapewniał łączność i wykonywał mnóstwo roboty papierowej, choćby listę osób na imigrations (gdy nie było ochmistrza, robił rozliczenia pieniędzy, kantynę, dokumenty do odprawy paszportowo celnej itp.). Do tego odbierał gazetkę (Głos Marynarza i Głos Marynarza i Rybaka) zwaną popularnie szmatławcem. Opis tekstu gazetki można znaleźć trochę stron wcześniej w poście Mirka SP1NY.

Ci ludzie to jeszcze pamiętają i zdarza się, że te wspomnienia przekazują młodszym. Jeden z moich kolegów kilka lat temu pływał na statku z radiem (oczywiście R/O już dawno nie było na pokładzie) i specjalnie odbierał CW na szerokim filtrze tak, by brzmiało to tak samo, jak na starszym sprzęcie. Nawigatorzy gdy to słyszeli, komentowali z nostalgią. To taka tęsknota za czasami, w których takimi sprawami zajmowali się jeszcze ludzie, a nie komputery. Do tego załoga nawet na niewielkim statku była liczniejsza. Był intendent=ochmistrz w polskiej flocie (na marginesie intendent to dla mnie bardzo trudne słowo na CW), asystent pokładowy i maszynowy, R/O, załoga maszynowa również była liczniejsza (na klasycznym dziesięciotysięczniku było trzech ludzi na wachcie maszynowej: drugi/trzeci/czwarty mechanik + asystent maszynowy + motorzysta, do tego ekipa na dniówce, tam był magazynier maszynowy, ang. fitter, złota rączka, ślusarz, spawacz, tokarz). Bywało też jeszcze ciekawiej, taki na przykład ochmistrz był kierownikiem działu, trzy paski na rękawie, jako kierownik działu przecież musiał mieć asystenta. Zatem był asystent ochmistrza. Wtedy na takim dziesięciotysięczniku załogi mogły mieć 38 osób. R/O miał także asystenta. Całe biuro było na statku, teraz jest na lądzie.

Na lądzie również się zmieniło - nie ma już takich instalacji jak poniżej (na zdjęciu makieta anten stacji St Lys Radio/FFL), po starych stacjach brzegowych pozostały tylko wspomnienia, nieco zdjęć i niewiele nagrań. Nikt tego nie nagrywał w epoce ich świetności, bo i po co, wszystkim się zdawało, że ten stan będzie trwać przez wiele lat.
SPH i SPE również miały podobne systemy anten. Podziękujcie satelitom...


Nadmienię, że nawet pośród niektórych nawigatorów pojawia się wielkie długoterminowe zaufanie np do GPS a przecież ten system łatwo wyłączyć. Sekstantu i tablic oraz słońca i gwiazd się nie da. Tylko trzeba coś umieć. Jeśli się nie mylę, astronawigacji nadal się wymaga w codziennej praktyce.
Uważam, że złoty okres dla R/O to były lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte. Sprzęt juz był dobry ale jeszcze nie pojawiła się na horyzoncie technika satelitarna i komputerowa.


  PRZEJDŹ NA FORUM