[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem Taki mały projekt z przymrużeniem oka |
Profesjonalne podejście Powrót do domu po niemieckim hamfeście był - oględnie mówiąc - mało przyjemny. Nie chodziło tu jednak wcale o drogę, która przez te dwa dni nic się nie zmieniła, ale o nastrój taty. Ciągle wyrzucał sobie, że nie zrobił porządku z tą gorzałą. Tuż przed wyjazdem zaplanowaliśmy spotkanie klubowe zaraz po powrocie, by podsumować ten wyjazd. Usiedliśmy w chatce, radio włączone na 40m, ale niestety nastrój był burzowy, z opadami gradu jako opcją. Rosyjskojęzyczne sygnały z pasma 40m wcale tego nastroju nie poprawiały, wręcz przeciwnie. - Bo na zewnątrz piwo było, sznapsa także mieli. Co to za problem z kolegą wyjść i przy kufelku się rozmówić? I byłoby to kulturalne. - A gdzie mają pić? W górach? Już raz tacy inni to zrobili przy okazji SOTA. Nie bardzo wiedziałem o co chodzi, poprosiłem o wyjaśnienie. Tata na to: - Bo takich dwóch postanowiło wejść na górę z radiem, tak samo, jak my to zrobiliśmy wtedy, gdy piorun mi stopił antenę w Bieszczadach. Oni jednak wybrali trudną trasę, wzięli ze sobą przewodnika, sprzęt do wspinaczki a radia zapakowali do plecaków. Najpierw strzelili sobie po kielonku, by się im ściana lepiej położyła i by było prościej włazić. Potem tak tę ścianę kładli, że całą wódkę wypili i skończyło się na kompletnym zgonie. Instruktora im wcięło, a oni obudzili się o świcie z tęgim kacem i dipolem rozciągniętym metr nad ziemią. Nasz nasłuchowiec dodał: - Słyszałem efekty. Nasłuchiwałem wtedy na kanale GOPRu i ratownicy na pytanie o stan zastany powiedzieli, że wyjechali z zakrętu i widzą jak jakiś facet na środku drogi idzie na czworaka, wbija haki w ziemię i asekuruje się liną. Padłem ze śmiechu, ale mojemu ojcu wcale wesoło nie było. - Bo tam też oberwali ci, co nie piją. I po co to komu? Poziomu nie trzymają i taki efekt. Maładiec odpowiedział: - Mylisz pojęcia – jak się skują, to nie będą trzymali pionu! Poziom im będzie wychodził aż za dobrze. Wiem z doświadczenia, bo sam kiedyś miałem profesjonalne podejście do picia wódki. - Oni mieli wielkie szczęście, że się tam nie upili. Urwałbym im głowy przy samej… - Nie, nie urwałbyś, bo wyrzuciliby cię z klubu. - Już to zrobili, ale mam to głęboko. Jestem ponad to. - To niech se piją, ale niech nas nie reprezentują. Mnie już raz milicja odwiozła do izby wytrzeźwień, gdy przez okno się darłem si kju kontest. Nie pamiętałem, dopiero potem milicjanci mi powiedzieli. Tamci jak się spiją, to się obudzą na Rejtana albo na Królewnę Śnieżkę. - To znaczy? - Najpierw będą leżeć z rozdartą koszulą pod drzwiami, a potem będzie im się śnić, że ich ktoś całuje, a to jego pies będzie mu mordę lizał. Gdy przeszedł mi ból brzucha od śmiechu opowiedziałem ojcu, że od jednego Niemca usłyszałem przy piwku, że z alkoholem jeszcze nikt nie wygrał. Rosjanie zremisowali a Polacy, Szkoci i Skandynawowie przegrali ostatnią partię. Z odbiornika dochodziło wywołanie ogólne nadawane przez tego właśnie Niemca. O wilku mowa! Założyłem słuchawki. Niech towarzystwo sobie wymienia argumenty, ja z tym Niemcem pogadam. Pod koniec rozmowy okazało się, że taki odbiornik Siemensa, nazywany popularnie tęczą, da się kupić o wiele taniej, niż widziałem na hamfeście. Taki fajny muzealny zabytek. I oko magiczne ma. Tylko gdzie ja go postawię? To jest dopiero zmartwienie, a nie takie tam fotki. |