Jaki chcielibyście mieć Związek?
tylko w tym temacie!...
Mogę powiedzieć za siebie - przypominając swoje początki jakieś 18 lat temu w lokalnym klubie. Oczywiście zdanie subiektywne i mogę mieć luki w pamięci wszystkich zdarzeń, ale ogólne wrażenie pozostało.

Co było pozytywne jak przyszedłem do klubu - dowiedziałem się o co mniej więcej chodzi (choć np. pracę CW zobaczyłem na żywo w zeszłym roku jak odwiedziłem kolegę co włada CW), dostałem materiały na egzamin, nawet koledzy nieco pomogli ogarnąć arkana elektroniki, bom humanista z wykształcenia... Egzamin jakoś zdałem i to było fajne. Nie ukrywam - dziękuję klubowi i wszystkim, co pomogli.

Co bym zmienił -
1. Jako młody, w klubie nie dopuszczano nas zbyt często do robienia łączności. Wyglądało to mniej więcej tak, że seniorzy klubu z reguły już siedzieli przy radiu, czasem kogoś z nas młodych wpuszczono do gały, ale wtedy na 1 łączność "reżyserowaną", czyli jakiś tam korespondent już był wywołany i ten, co dopuszczał do mikrofonu prawie dyktował do ucha "wzorcową" łączność. Po minucie w zasadzie szczęśliwiec był odsyłany na kanapkę - takie miejsce, gdzie tych kilku młodych było już stłoczonych.
2. W klubie rzadko nawet i uprzywilejowani robili łączności - cotygodniowe spotkania były raczej towarzyskie, a tu wiadomo - są różnice pokoleń i tematy wspólne nie-radiowe jakoś słabo wychodziły...

Generalnie nawet po "przeszkoleniu" i zdanym egzaminie brakowało mi jakiegoś continuum, sensu spotkań. No i jakoś się rozjechało. Już wtedy wróżyłem, że jak tak dalej pójdzie, to będzie to klub seniorów co roku narzekający na kurczące się szeregi...
Dlatego też z jednej strony cieszę się z programów typu "Radioreaktywacja", ale zastanówmy się, co mamy do zaoferowania takiej młodzieży, która na prezentacji nawet i bakcyla połknie? Przyjdą do zmurszałego klubu ze składem jakichś demobilowych urządzeń z radiostacjami wielkości kuchenki gazowej z rosyjskimi napisami, kilku ludzi obskoczy nową twarz, pojawi się kilka niby przyjaznych ale docinek, może ktoś się ruszy (a może i nie), aby coś pokazać o co chodzi w krótkofalarstwie, ale skoro nawet w klubie nie będzie łączności robionych przez ich członków podczas tych spotkań, to co sobie taki "kandydat" pomyśli.

Poza uwagami Wojtka, z którymi się bardzo zgadzam, dodam też techniczne z punktu widzenia osoby niezwiązanej z większością klubów, czyli bez konkretnego celu (czyt. konretnego klubu) uwag.

1. Wygląd klubu - pierwsze wrażenie (a i dla stałych bywalców stałe tło atmosfery spotkania). Wiem, że wynajmujemy grzecznościowo i różnie to jest, jeśli chodzi o remonty, ale można to własnym sumptem nieco zainscenizować - dodać jakąś ścianę korkową, wypełnić kartami QSL, dyplomami (nawet kopie kolor indywidualnych dyplomów od członków), zdjęcia z wypraw, itp. Co jakiś czas pomyśleć o wywaleniu mebla, którego wstyd byłoby mieć nawet w warsztacie w piwnicy. Posprzątać. Zadbać o miły zapach w pomieszczeniu. Najlepiej jako test sobie wyobrazić, jaki komfort dajemy przysłowiowemu rodzicowi w naszym klubie, gdyby przyprowadził swoją pociechę.

2. Układ w klubie. Niech on jednak będzie krótkofalarski - powinno być choć jedno czynne stanowisko pracy na KF, i ktoś powinien na nim pracować. OK, klub jako miejsce spotkań też ważne ale wydzielić ten kąt (osobne pomieszczenie, czy choć odgrodzone przez mebel) i niech tam się dzieje praca na KF. Tak, żeby i koledzy już ze znakami i ci bez mogli pod okiem kierownika stacji popracować ile im dusza zapragnie. Lokalne łączności są fajne, ale na te to większość ludzi stać, ręczniak VHF dziś to nie luksus; ale KF nie każdy ma i wbrew pozorom nie każdy nawet licencjonowany ma możliwość mieć. Móc przyjść i popracować w klubie to byłoby coś.

3. Osoba do szkolenia/wprowadzenia. Nie każdy ma do tego cierpliwość i dar przekazania wiedzy. Są osoby które to zrobią lepiej, i często nie są to najlepsi operatorzy w klubie czy samce alfa. Znajdźcie w klubie, kto to zrobi najlepiej i niech ten człowiek jest niejako odpowiedzialny za zaopiekowanie się nowymi ludźmi, jak już przyjdą - pokazać co jest gdzie w klubie, przedstawić członków, pokazać urządzenia, pogadać jakie ma oczekiwania nowy człowiek i pomóc mu w tym, o ile to możliwe.

4. Szkolenia - Wojtek napisał sporo i tylko mogę dodać uwagę - kurs (jak już mamy odpowiedzialnego za szkolenie + dobry program i materiały) ogłaszać regularnie, niezależnie od ilości chętnych. I nie oczekiwać, że wszyscy zostaną. Jak w każdym hobby, po paru latach zostanie parę procent, co nie przekreśla tych, co zrezygnowali z jakichś prywatnych powodów. Nie ciągnąć ich za rękaw na siłę - to też dobry efekt pracy, oni będą naszymi sąsiadami lub znajomymi sąsiadów i będą o nas mówić dobrze. Też potrzebna grupa.

5. Integracja a atmosfera w klubie. Powinno się co jakiś czas robić coś innego niż co piątek spotkanie w klubie. Wspólny wyjazd, może spotkanie w pobliskim parku i jakaś praca QRP (przy okazji - ten klub wyjdzie do ludzi, nie tylko czeka na to, że przypadkowy listonosz zapyta co to za zgromadzenie i się zapisze...), ognicho w sobotę, czasem wyjazd w teren może i nie krótkofalarski, np pochodzić po górach, czy zrobić wspólnie coś innego. Do zdrowych i zżytych wspólnot ludzie garną odruchowo. Do podtrzymanych kroplówkowo, nieco mniej... Lider klubu to odpowiedzialność - powinien starać się integrować grupki, które i tak się tworzą, ale niech mają coś wspólnego ze sobą. Bo nowy człowiek może nie przypasować do zamkniętych już molekuł...

6. Hierarchia. Czasy gdy szacunek należał się za sam staż i znak SP w prefiksie chyba już mijają. Osobiście alergicznie działam na wszelkie tego typu zachowania. Nie, nie obrażam się - ale raczej z politowaniem patrzę na próby "podporządkowania" sobie nowej osoby. Na szczęście się to zmienia, ale nadal wydaje mi się, że tak jak "starzy" członkowie klubu powinni wykazywać otwartość na nowych, tak PZK powinien wykazywać wrażliwość na potrzeby ludzi zrzeszonych (i tych jeszcze nie zrzeszonych). Nie pamiętam żadnej ankiety zadowolenia i propozycji dalszej pracy PZK. Poza tym wątkiem - chwała za to Waldkowi. Jak odrzucimy osobiste wycieczki i negatywne emocje, to jest trochę dobrych propozycji.

7. Ostatnia, ale nie mniej ważna uwaga. Zakładam że władze PZK to funkcje społeczne. Rozliczajmy, ale nie agresywnie. Jak się nie sprawdził, to wybierzmy kogoś innego. Albo sami dołóżmy cegiełkę. Ludzie pracują jak mogą, rzucanie w nich pomidorami (delikatnie mówiąc, bo pomidora się zmyje, ale wpisy na forum zostają) powoduje barierę MY-WY. Wg mnie mało to wnosi poza burczeniem niezadowolonych malkontentów. Filtrowanie głosów malkontentów jest trudne, bo malkontent jak mucha - wraca z uporem... Niestety, nigdy dotychczas w życiu nie widziałem niczego zbudowanego z sukcesem przez malkontenta, bo malkontent nie lubi brać odpowiedzialności - wygodniej jak ma ją krytykowany.


Jaki to ma związek z samym PZK? Ano taki, że jak już parę osób tu powiedziało - PZK to my tu i teraz, nie jacyś "Oni". Jeśli ktoś urządził lokalny klub niezdrowo, na zasadach z poprzedniej epoki i herarchicznie, to ludzie myślący trzeźwo nie będą marnować lat życia na walenie głową w taki mur.
Jak klub będzie zdrowy, będzie świecił przykładem i na pewno zaczną brać z niego przykład inni. I taki klub dobrze działający będzie miał wpływ na PZK, bo to PZK będzie zabiegało, aby taki klub do związku należał, poza tym łatwiej liczyć się ze zdaniem tych, co się wykazali, a nie tych co tylko marudzą.

Ja bym stawiał na pracę w klubach, a PZK i jego władze przecież z takich klubów się wywodzą lub będą wywodzić. Zdrowe rośliny rodzą zdrowe owoce. I nie od razu, cierpliwości...


  PRZEJDŹ NA FORUM