Ponieważ warunki propagacyjne nie zapowiadały się zachęcająco na sezon 2008/09, założyłem, że podczas długich zimowych wieczorów jedynym dostępnym górnym pasmem będzie pasmo 30 metrowe. Wymyśliłem sobie zatem, że muszę powiesić anteną na to pasmo, bo takowej nie posiadałem, opędzając się pracą z anteną G5RV, okupioną dużym SWR, czego konsekwencją było „włażenie” na różne domowe patefony i domofony. Kolejnym pomysłem był zakup anteny u naszego „garażowego” producenta, kol. SP1BKS, bowiem skalkulowałem sobie, że zakup stosownych komponentów, jak też strata czasu, nie opłacają mi się. Jedyną anteną jaka wchodziła w rachubę był zwykły dipol powieszony jako odwrócone V, bowiem powierzchnia, którą dysponowałem, była raczej niewielka, już zajęta przy tym przez inne anteny. Jako maszt postanowiłem wykorzystać starą, wysoką, pamiętającą jeszcze czasy niemieckie, sosnę. Zmierzona laserem wysokość do konarów, które mógłbym zagospodarować, wynosiła ok. 15 m. Do przerzucenia linki posłużyła mi najtańsza proca (~30 zł) kupiona w sklepie z bronią (www.bron.pl). Metodą prób i błędów ustaliłem, że najkorzystniejszą linką „operacyjną” służącą do przeciągnięcia właściwej linki, będzie żyłka wędkarska o grubości 0,4 mm (kłębek 250 m nie jest przesadą). Żyłka nie zahaczała się o drobne gałązki, gładko prześlizgując się w dół. To bardzo ważne doświadczenie, nb. zdobyte przy wcześniejszym zawieszaniu anten (wszystkie moje KF anteny wiszą między drzewami, hi). Jako ciężarek posłużyła mi nakrętka M19. Uprzedzam, że trzeba mieć ich parę sztuk, hi. Po przestrzeleniu się nad właściwym konarem (co rzadko zdarza się za pierwszym razem , w moim przypadku nastąpiło to, po co najmniej kilkunastu próbach), nauczony doświadczeniem, do żyłki przywiązywałem cienki, acz mocny sznurek, za pomocą którego dopiero przeciągałem właściwą, tj. żeglarską linkę. Antena „zarabotała”, ale zacząłem kombinować dalej, zainspirowany widokiem krążka 100 m przewodu o średnicy 1,5 mm, leżącym u mnie bezużytecznie od paru lat. Ponieważ antenę zakupiłem z charakternym, porządnie wykonanym 1 kW balunem 1:1, który ma grube, bo M6 wyprowadzenia wychodzące z teflonowego płaskownika, to pomyślałem sobie, że można podpiąć ramiona kolejnych anten. Tak też uczyniłem, i to w wigilijny wieczór, hi. W ten sposób mam obecnie 3 anteny w jednej: na 40, 10 i 6 MHz. Po stopnieniu śniegu, planuję podwieszenie kolejnej anteny, tj. na 14 MHz. Całość prezentuje się całkiem nieźle, tworząc ładny parasol: końce anten przedłużone cienką polipropylenową linką poprzypinane są do przypadkowych punktów, o których wyborze decydował kąt wierzchołka anteny- chodziło o to, by był jak największy. W paśmie 40 metrowym antena pracuje rewelacyjnie: dowołuję się właściwie wszędzie, gdy starcza mi tylko cierpliwości. Dodam, że końce ramion anten zakończone są pętelkami przewleczonymi przez izolator, przez co, strojenie anteny odbywa się bez ingerencji w porządnie zarobiony na izolatorze jej koniec. Drugie końce (podpięte do baluna) zakończone są typowymi oczkami elektrotechnicznymi. Kabel zasilający ma długość 18 m i jest typu RG-58. Nie bez znaczenia, ze względu na czujne i wredne oczy sąsiadów, jest kolor stosowanych materiałów: najlepszy jest szary, bo uniwersalny na każdą porę roku. Szkoda, że nie mogę zamieścić tutaj fotki mojego antenowego wynalazku, co niebawem jednak uczynię w swoim albumie publicznym Picasa- katalogu Ebekusa. Widoczki anten i innych gadżetów produkcji wspomnianego kol. SP1BKS dostępne są na jego stronie: http://antenykf.com/?p=productsMore&iProduct=22. Vy 73 de Adam |