SDR -nasłuchy przez internet jeszcze raz
Witam.
Wypowiadałem się już kiedyś na forum przy okazji innego tematu na temat websdr-ów i remote control. Z jednej strony są to użyteczne narzędzia, z drugiej wygląda to na początek końca sportu dx-owego i być może contestingu, przynajmniej w obecnie rozumianej postaci. Cóż warte będą osiągnięcia i tabele z ciułanymi krajami wobec faktu, że korzystając ze stacji remote np. w ZL otwiera się cały pacyfik do bezproblemowego "zaliczenia"? Po co budować potężne systemy antenowe, w tym odbiorcze jak można bezkosztowo słuchać na sdr’ze na innym kontynencie? Już dziś bezproblemowo można „zaliczyć” np. W/K w południe na 3,5Mhz korzystając z techniki opisanej kilka postów wyżej. Wystarczy „dolecieć” do najbliższego websdr’a. Kwestią czasu jest powstanie serwisów na wzór ukf-owego ON4.., w których będzie się podawało częstotliwość nadawania i adres najbliższego sdr’a. Wystarczy parę watów i prosty dipolek, a cały świat w zasięgu. I po co inwestować w topowe Yaesu, Icomy czy Kenwoody jak za kilka lat będą bezużyteczne?
Może powyższe obawy są trochę przejaskrawione, ale postęp technologiczny daje coraz to nowe i większe możliwości, a poleganie tylko na ham-spirit’cie, i wiara, że qso nawiązane było tradycyjnie, bez żadnego wspomagania w dzisiejszych czasach to marzenie. Obecnie pojęcie ham-spiryt nie istnieje, wszystkie chwyty dozwolone. Wystarczy posłuchać co dzieje się w przypadki K1N. Ale żadna strata, następna wyprawa za 10 lat, a wtedy będzie można ją „zaliczyć” w ciszy i spokoju siedząc wygodnie przy klawiaturze komputera nie mając nawet anteny na dachu ...
I jak to wszystko odnosi się do znanego powiedzenie o pozostawaniu w miejscu i cofaniu się?
Pozdrawiam Bogusław sp7ivo


  PRZEJDŹ NA FORUM