Poza mayday, zresztą fatalnie wymawianego (may-day-may) nic więcej nie czytam. Korespondencja jest prowadzona w języku greckim co można "skumać" czytając wyświetlany tekst (tak się dziwnie złożyło, ze na którymś etapie edukacji nauczono mnie alfabetu greckiego...) i słuchając tego, kto woła. Zresztą - dlaczego nie woła po angielsku? Poza tym kiedy w dobie satelitów, GPS-ów i wszechobecnej automatyzacji i komputeryzacji radiooficerów zastąpili ludzie z uprawnieniami GMDSS (też jest ich kilka rodzajów, zależnie od nabytej wiedzy), to mamy takie kwiatki. Choć ten człowiek nie wiadomo, czy jest przeszkolony, czy woła bo woła rozpaczliwie o ratunek. |