Co w góry bez licencji.
Kiedyś w wieku chyba 40 lat (czyli 5 lat temu wesoły ) chciałem sobie poharcować po puszczy. Pojechałem z żoną w dzicz, zostawiłem Ją w domu. Telefon z premedytacją rzuciłem na łóżko, oznajmiłem, że wiem co robię i poszedłem sam do lasu. No taki etap w życiu…!! Wziąłem mapy, kompas i wiedzę z wojska chyba sprzed 20 lat. No i .... stało się. Lazłem przez pół dnia po lesie z przekonaniem, że idę według planu, a okazało się, że nieeee. Kiedy zaczęło się ściemniać domyśliłem się, że jestem w środku lasu na totalnym polu niewiedzy. Odruch 1 - żona. Przecież czeka na mnie. Odruch -1 co ja mam począć bez kolacji wesołyna tym bezdrożu. Wpadłem w panikę!! Usłyszałem przed zmrokiem piły i poszedłem w ich kierunku. Okazało się, że to drwale. Powiedzieli mi, że zboczyłem z drogi jakieś 20 km. Spojrzeli na moją mapę, wskazali mi drogę, gdzie mam dalej iść i oznajmili że nic więcej nie mogą zrobić (oprócz tego, że mogę z nimi przenocować), bo telefony nie działają, a oni na noc zostają w lesie. 2 godziny marszu do pierwszej asfaltowej drogi a potem już z górki wesoły
Zorientowałem się, że mój "traperski" zapęd niebawem może przerodzić się w wielkie poszukiwania zaginionego turysty. Miałem przy sobie ręczne radio FT-60 m.in. na pasmo pasmo 2m . Wlazłem na jakieś drzewo i zacząłem szukać przemienników. Znalazłem !! Nadałem wywołanie. Dzięki Bogu zgłosił się kolega krótkofalowiec (mam nadzieję, że to przeczyta, bo z wrażenia nie zapisałem i nie zapamiętałem jego znaku). Przedstawiłem mu sytuację i poprosiłem, aby zadzwonił do żony i poinformował, że zabłądziłem i że pewnie nad ranem dotrę do bazy. No i tak się stało. Zadzwonił, odpowiedział na przemienniku, że informacja dotarła. A ja… O godzinie 2-giej w nocy doszedłem ledwo ciepły do celu.
Reasumując. Najlepsze radio na takie podróże to radio, którego ktoś słucha. Przemienniki krótkofalarskie działają i mają duże zasięgi. Działają także w lesie i w górach.
Pozdrawiam


  PRZEJDŹ NA FORUM