Czy w tym hobby można się "wypalić"
znaczy stracić zapał
    sp9coo pisze:

    Raczej wątpię w twoje zdolności i to że UKE dało Ci 1500W


Kolego Grzegorzu (Gregu?),
oczywiście masz prawo totalnie nie zgadzać się z moim zdaniem, bo żyjemy w totalnie demokratycznym kraju i papier wszystko przyjmie, ale Twoje wątpliwości co do mojego uprzywilejowanego talentu mają się totalnie nijak do realu, bo wszystko co napisałem jest totalnie prawdziwe.

Żeby Cię przekonać opiszę Tobie i innym Kolegom jak to było z moją licencją CEPT, a wszystko to jest totalną prawdą.

Otóż kilka lat temu wracałem do Gdyni z rejsu po Morzu Egipskim z ładunkiem kawioru i śmietany. Na statku miałem do dyspozycji Alana 87 i antenę kozie rogi - własnoręcznie zbudowaną. Nadawałem głównie dwie bandy w prawo od podstawy, ale ciągle było tam słychać jakieś dziwne pikanie, więc wróciłem na trzy piątki i usłyszałem wołanie Hiszpana. Do dyplomu WAD (Worked All Divisions) brakowało mi już tylko Hiszpanii. Chwyciłem majka żeby odpowiedzieć Hiszpanowi jak prawdziwy radioamator (Ola !!! Ola !!! Oooooo !!! Laaaaaa !!!) i dokładnie w tym momencie w moje kozie rogi trafił grom Zeusa (czyli piorun). Na szczęście ja i mój Alan przeżyliśmy rzeczoną katastrofę, ale nie miałem anteny. Wystarczył jednak rzut oka na pokład i szybko zauważyłem, że blaszany dach nadbudówki ma rozmiary totalnie podobne do półfalówki na 11 metrów. Podłączyłem koncentryk do dachu, a jako uziemienia użyłem okrętowej śruby. Pierwsze zawołanie z tego zestawu i Hiszpan odpowiedział mi raporcikiem Santiago 9+30 i Radyjko piąteczka.
Kiedy zadowolony z siebie miałem zejść na ląd w Gdyni moim oczom ukazał się taki oto obrazek: trzech panów maszeruje w moją stronę krokiem defiladowym, zatrzymują się jakieś 3 metry ode mnie i kłaniają w pas.
Pomyślałem sobie, że to zwyczajowa delegacja z kapitanatu wyszła powitać mnie jak zwykle chlebem i solą. Tym razem było inaczej, a przedmiot, o którym myślałem że jest bochnem chleba okazał się poduszką, na której leżał jakiś papier. Dopiero wtedy zauważyłem, że trzymający poduszkę pan jest przepasany biało-czerwoną szarfą, a za jego plecami tańczy para dzieci w krakowskich strojach ludowych. Pan od poduszki podszedł do mnie jakoś tak nieśmiało i cichutkim głosikiem wyszeptał, że reprezentuje gdyńską delegaturę UKE i że przyszli mi pogratulować pierwszego w Polsce dyplomu WAD. W dowód uznania otrzymam też licencję CEPT pierwszej klasy ze znakiem zaczynającym się na SP2. Kiedy zapytałem dlaczego SP2 skoro ja jestem numerem jeden, pan tylko się zmieszał i drżącą ręką podał mi ten papier z poduszki. Napisali tam, że mogę nadawać z mocą 1500W i że licencja jest ważna dożywotnio.
Oczywiście nie mogę tu podać nazwiska tego urzędnika z UKE, ale negatywnie nawiedzeni, którzy negowali słuszność mojej drogi mogą osobiście udać się do gdyńskiej delegatury, a tam potwierdzą, że wszystko co napisałem jest totalną prawdą.




  PRZEJDŹ NA FORUM