[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem
Taki mały projekt z przymrużeniem oka
Profesjonaliści
Mój tata wielu ludziom pomagał. Zaprojektował i wykonał anteny do zadań specjalnych, od kontestów, aż po tajną deltę ukrytą w oświetleniu parkingu. Pod względem pomocy mógłby się z nim mierzyć tylko jeden nestor, pamiętający czasy Ligi Przyjaciół Żołnierza, członek pewnego zacnego klubu. Pomocy i działaniu w dawnym klubie towarzyszyła pewna specyficzna aura, taka atmosfera wspólnej akcji, którą wręcz dało się wyczuć. Nosem. Otóż chłopaki oględnie rzecz mówiąc – pili. Ba, niektórzy z nich nadal piją.
Gdy przyjechałem do rodziców na weekend, tata spał. Dziwne, bo zazwyczaj o tej porze już siedział w chatce i robił łączności. Mama powiedziała, że tata późno w nocy wrócił ze spotkania klubowego, na którym omawiana była strategia w zawodach. Sam widok taty powiedział mi, jak bardzo to spotkanie było zakrapiane. Gdy rano podjechał do nas Maładiec i usiadł na fonii na 21 MHz, tata akurat wstał. Wyglądał naprawdę nieciekawie. Włączył swój ulubiony transceiver i zaczął słuchać, aż w końcu powiedział:
- Bo pojechałem tam do nich, ale to są pijaki. Oni mnie od razu z flachą przywitali. Ja jeszcze tradycję stakańczików pamiętam, ale tym razem to nie dałem rady. Mnie spili, sami się nachlali i zobacz, co z tego wyszło. Propagację przegapiłem, nie mam szans w zawodach. A po pijaku odbiór telegrafii szwankuje, z nadawaniem są problemy. Teraz to kaca muszę leczyć, głowa mnie boli. No bez sensu! Już do nich nie pójdę, do tych ochlapusów.
Maładiec na to:
- Oni są zaprawieni w bojach. Dobra ekipa, jak zawsze.
- Ci kontestmeni tym razem byli lepsi, ale nie na pasmach. Do radia nie dali rady się doczołgać na czworakach, chociaż ćwiczenia z czołgania pełzaniem mieli zaliczone na pierwszej linii.
- Mówisz, jakbyś sam tego nie robił, przecież też za kołnierz nie wylewałeś. Maratony sobie niezłe robiliście. Mnie kiedyś na Kolską do żłobka odwieźli po takim chlaniu, gdy za okno wołałem si kju kontest, aż ktoś zadzwonił po milicję.
- My wtedy prezentowaliśmy profesjonalne podejście do wódki. Ale teraz moja wątroba nie przechodzi przeglądu technicznego. To pewnie jakaś lewa wódka była. Co za cholerstwo, tak mnie głowa nawala! Weź, przycisz to radio, szlag mnie trafia od tego ćwierkania. I czy ten dopalacz za ścianą musi tak wyć? Wyje jak stado wściekłych hipopotamów!

Cóż, mój tata na kacu jest bardzo drażliwy. Nawet na ulubionego kota chodzącego po dywanie krzyczy – ty sukinkocie, nie tup!

---
QSL Manager SP5OJCA uprzejmie informuje, że w ubiegły weekend słuchał wieczorem jednego z warszawskich przemienników. Tam działali prawdziwi profesjonaliści.


  PRZEJDŹ NA FORUM