Praca z urządzenia przenośnego i z mobila


Witam Zacnych Kolegów,

Dziwią i niepokoją mnie "modne" ostatnio tematy lokalizacji miejsca nadawania a danych z zezwolenia UKE.
Słychać nikłe głosy rozsądku "po co bić pianę, wywoływać wilka z lasu...: itp-itd.
Czy pewnego rodzaju samoregulacja, rozsądne wykorzystywanie i przestrzeganie dobrych obyczajów nie może wystarczyć?

Moim zdaniem jest tak, że trafia się "jakaś mądrala" i zachciewa się Jej pokazać jaki to jest praworządny, jakim jest ekspertem praw, logikiem, etykiem i Europejczykiem, można dodać jeszcze litanię dobrych mniemań o sobie i upierdliwości pospolitej.

Moje formalnie stosowane i nabywane doświadczenie eterowe przed 1967 r. (SP3-7215) i po 1967 jako samodzielny HAM opierało się na otrzymanej z PZK jeszcze od SP3HW we wrześniu tegoż 1967 roku takiej niebieskawej broszurce, gdzie mnóstwo cennych informacji było klarownie wyjaśnionych. Tam było i o szerokości zajmowanego pasm, o podawaniu znaku, o łamaniu się. Mniemam, że to wszystko było uzgodnione z ówczesnym Ministerstwem Łączności, później PIR czy PAR - bo niczego szczególnego w zakresie uprawiania najmilszego mi hobby nie doświadczałem. No może kolejnych ograniczeń terminów ważności zezwoleń z czasu ważności nieograniczonym...


Jak sądzę - a widzę, słyszę i czuję - kogoś ten stabilny w miarę stan rzeczy dręczy, gnębi i ma niekontrolowane (a może sterowane...?) wzdęcia czy nadęcia!
Nie kieruję tego mojego rozważania anonimowo - kieruje to do wszystkich Nadymaczy!
W razie zaistnienia efektu obrazy - jestem gotów stanąć na udeptanej ziemi albo na marmurach stosownej posadzki sądowej.

Rozumiem urzędy państwowe działające najczęściej i w zasadzie w myśl prawa stanowionego przecież przez nas, rękoma Wybrańców i potem już dalej Rozporządzeniami czy innymi stanowiskami w danej sprawie...

Jeśli znajdujemy niejasności prawne, wątpliwości interpretacyjne czy widzimy jakąś naszą krzywdę - dążmy do poprawienia i naprawienia tego zła!

Nie podzielam stosowania metod dyskutowania z Urzędami tutaj akurat, na naszym FORUM, szczególnie przez publikowanie otrzymywanych dokumentów z nazwiskami tych osób decyzyjnych i przy zasłanianiu swoich danych.

Mimo, że nie jestem urzędnikiem i miewam też swoje dylematy w kontaktach z Nimi, takich praktyk nie podzielam i napawają mnie one pewnego rodzaju niechęcią do Ujawniacza.

Albowiem Drogi Ujawniaczu - czy jesteś pewien, że masz bezwzględną rację?
Czy poziom Twej wiedzy góruje nad wiedza i pragmatyką służbową Decydenta?
Jeśli tak, to pomóż w prawidłowym rozstrzygnięciu sprawy, podaj przepisy prawa, podpowiedz jakie wykładnie zastosować, który przepis czy jakiś dowód logiczny pomoże wesprzeć Urzędnika tak, aby decyzja była zgodna z Twoimi oczekiwaniami.

Wymądrzanie się i obrażanie nie powinno skłonić decydującego do przychylności do nas, tak sobie myślę empatycznie trochę... Postawmy się w sytuacji urzędnika związanego przepisami, który musi decydować bez narażania na szwank interesu Państwa, dobrego imienia Urzędu, szacunku do siebie, bo się podpisał pod dokumentem. A pewnie pracy też tak niefrasobliwie utracić nie chce, bo Ujawniacz na etat u siebie może nie przyjmie...

A co my wyprawiamy?
Doświadczenie zniszczenia dobrej współpracy z Urzędami przez zbędne wymądrzanie się i niechęć do kompromisu nikogo niczego nie nauczyło???

Przecież to my jesteśmy petentem!!!
To my chcemy załatwić nasze sprawy.
To my czynimy sobie wrogów naszymi wypowiedziami...

Dzisiaj jest akurat dzień podwójnie świąteczny...
Może bez jednostronnego, jak widzę, nadęcia spróbować szerszych, spokojnych konsultacji i negocjacji?

A zwróćmy jeszcze uwagę - ilu krótkofalowców bierze udział w tworzeniu prawa dla nich przecież stanowionego...

Jeśli któreś z moich publicznie ujawnionych refleksji trafią do przekonania Kolegów, to zachęcam do dyskusji zwłaszcza w tym kierunku.

Świątecznie pozdrawiam PT Czytających
Henryk - SP4CMW



  PRZEJDŹ NA FORUM