Na ebay pojawil sie ladny wzmacniacz Drake L7
Panowie, a może poprosimy administrację o wydzielenie do nowego wątku? Bo dyskusja jest bardzo ciekawa i wykracza poza ten jeden modelowy wzmacniacz, całkiem fajny zresztą.
Chciałbym dodać jeszcze jeden temat - mianowicie porównanie z historycznymi opracowaniami. Otóż gdy przeczytałem trochę materiałów zebranych przez ARRL te trzydzieści-czterdzieści lat temu, zauważyłem, że opisywane tam osiągnięcia zupełnie nie przystają do dzisiejszych warunków. Propagacja niewiele się zmieniła, ale bardzo zmieniło się tło radiowe i poziom zakłóceń. Jeszcze w latach sześćdziesiątych opisywano mnóstwo łączności DX robionych na prostym sprzęcie mocą rzędu kilku watów (żeby nie być gołosłownym - nadajnik CW na dwóch lampach, w stopniu mocy popularna 6L6). Dziś 100W to jest "barefoot", a przecież propagacja fal radiowych wiele się nie zmieniła. Zmieniły się warunki odbioru w miastach i to nie tylko w Polsce.
Bardzo dobrze widać tę zmianę, gdy się pojedzie gdzieś daleko od miasta, powiesi np. podwójną deltę albo podobną antenę o porównywalnym zysku. W "normalnych" warunkach odbieranie typowej stacji amatorskiej na poziomie S7-9 na mierniku powinno oznaczać praktycznie pewne QSO mocą rzędu 100W, o ile nie ma kolejki czy zakłóceń od sąsiednich stacji. Tymczasem poziom szumów i spowodowany tym "wyścig zbrojeń" jest taki, że stuwatowa stacja będzie świetnie słyszalna tylko wtedy, gdy obok nie będzie śmieci. Stąd chęć zapakowania mocy liczonej w kW, bo mniejsza nie da radykalnego przyrostu S/N w stosunku do stuwatowego nadajnika.
Tymczasem fale radiowe noszą prawdopodobnie tak samo, jak kiedyś, w podobnym okresie cyklu słonecznego. Takie mam wrażenie, gdy przeglądam moje dzienniki nasłuchów, robionych jeszcze na R250.


  PRZEJDŹ NA FORUM