Radiostacje na polskich statkach w latach 60-tych
Co piszczało w kabinie radiooficera 50 lat temu?
    SP5XMI pisze:

    ...
    Cieśla na statkach odpowiadał za wodę słodką. To pozostałość po czasach, w których przechowywano ją w beczkach. Gdy na statku bywało jej mało, zamykało się lub ograniczało np. pralnię. Także nawet jeśli nad paliwem czuwał dział maszyny, to wodę pilnował cieśla. Na tym tle bywały konflikty, zwłaszcza na statkach parowych, które miały słaby, mało wydajny generator wody słodkiej (odsalacz). Tyle przynajmniej można wywnioskować ze wspomnień ludzi morza.


Przez chwilę zastanawiałem się jak tu powiązać cieślę, wodę w beczkach i wyparownik z tematem głównym sagi o piskach z radiokabiny, Hi.
Ale już mam.
Pan radio bardzo dosadnie "piskał" w kierunku działu maszynowego w momencie, gdy mu wody w kabinie brakowało. A że mieszkał na samej górze to spadek ciśnienia w systemie wody sanitarnej był najszybciej zauważalny w jego łazience.
W zależności od temperamentu R/O kwiecista titawa - opitawa leciała w tempie 30 - 40 WPM albo przez telefon albo w messie nawet przy posiłku, Hi.
Mam teraz okazję, by uporządkować info z cytatu.
Wodę w beczkach trzymał cieśla na żaglowcach. Na parowcach były już zbiorniki wody i pompy. Oddzielne były zbiorniki wody kotłowej, do których cieśla nie miał prawa się dotykać. Do kotłów potrzebna była woda miękka, bez kamienia kotłowego (osady które widzicie w domu na dnie czajnika). Najlepszy był destylat wodny pozyskiwany z wyparowników (nazwy odsalacz nie używano).
Czytałem o najstarszym wyparowniku - był z roku 1900. Czy używano je wcześniej - nie wiem (niestety moja wiedza nie sięga do wieku XIX, może ktoś dodać więcej?).
W Polsce klasyczne wyparowniki próżniowe produkowały zakłady w Rumii (koło Gdyni). Miały wydajność 24 tony destylatu/dobę co w pełni pokrywało zużycie wody sanitarnej na statku z załogą 30 - 40 osób.
Zazwyczaj wyparownik działał na tyle skutecznie na ile IV mechanik potrafił go obsługiwać, ale gdy przespał wykłady z urządzeń pomocniczych w szkole morskiej to oczywiste, że miał na burcie kłopoty ze zrozumieniem jak "woda wodę chłodzi", Hi.
W takim przypadku nie wiem co było większym balastem na statku. On czy jego zabagniony wyparownik.
Więcej o wyparowniku może dodać Igor, SQ1FYI http://sq1fyi.freehost.pl/index_pliki/page0017.htm
Cieśla i bosman to były stanowiska równoległe i zazwyczaj nie wchodzili sobie w drogę. Rano o g.8:00 spotykali się z chiefem oficerem i omawiali prace do wykonania w ciągu dnia. Bosman zarządzał marynarzami pracującymi na dniówce. Głównie walczyli z rdzą na pokładzie ale nigdy nie zwyciężyli. Cieśla sondował codziennie rano zbiorniki balastowe (woda morska) i właśnie wspomniane zbiorniki wody pitnej i sanitarnej. Następnie zajmował się różnymi drobnymi naprawami na pokładzie i w nadbudówce.
Do siłowni wchodził tylko na zaproszenie lub po prośbie do magazyniera maszynowego - speca od obróbki skrawaniem, spawania i co tylko można by oczekiwać od "złotej rączki".
Magazyniera nazywano potocznie - majster, bo fitter to już wynalazek kontraktowy tak samo jak ślusarz pokładowy w miejsce cieśli ale to już wkraczanie w inną epokę, epokę GMDSSu.
Na cieślę wołano zdrobniale - ciesiółka.
Jednak zdarzały się chwile, gdy cieśla i bosman stawali do pracy ramie w ramie. Był to zejklar. pytajnik
W czasie wolnym również mieli wspólne tematy. Np. wizyty w tym obiekcie, który teraz ogląda Krzysztof SP1ST przez okno swojej kabiny podczas postoju na beczkach w Takoradi.
... OK, kurtyna w dół. Gaszę światło. Enough is enough.

P.S. Zaznaczyłem powyżej wyrażenie "zejklar" - co ono opisuje?



  PRZEJDŹ NA FORUM