Radiostacje na polskich statkach w latach 60-tych Co piszczało w kabinie radiooficera 50 lat temu? |
Krzysztof, obawiam się, że nie do końca zrozumieliśmy się w temacie kwitów GMDSS. Podałem przykład wymaganej ilości załogi w certyfikacie Minimum Safe Manning dla konkretnego statku. W dokumencie zamieszczona jest uwaga, którą zacytuję: "Note: b. As a minimum there shall be at least 1 GMDSS 1st/2nd Class Operator or 2 Deck officers holding GMDSS Operator Certificates" Na burcie tego statku oficerowie pokładowi posiadaja wymagane certyfikaty i w załodze zmienników również, czyli standard. Roztrząsanie na tym forum zawiłości przepisów obowiązujących pod różnymi banderami i odnoszenie od konwencji międzynarodowych było by trudne do zniesienia dla czytających. Zazwyczaj staram się nawiązywać do spraw radiowych nawet dość swobodnie związanych z tematem głównym wątku. Dlatego do STCW95 już nie odpłynę (Regulation II/2 oraz III/2 - mówmy o sobie). TNX. Wspomniany wcześniej szwajstuch (z niemieckiego Schweisstuch) - potnik, mały ręcznik był najlepszym kawałkiem 100% bawełny jaki kiedykolwiek miałem w ręku. Wchodził w skład przydziałowego zestawu BHiP i odzieży roboczej wydawanego załogom w polskiej flocie. Oczywiście R/O również otrzymywał przydział kilka szwajstuchów na rejs. Najczęściej używał je do wycierania kurzu w radiostacji, bo w klimatyzowanych pomieszczeniach raczej nie miał problemu z potem kapiącym z czoła, Hi. |